Plac zabaw. Recenzja filmu „Niewiniątka”

Nowy film Eskil Vogt jest dziełem jednocześnie dyskretnego psychologa i wprawnego rzemieślnika, który wie, jak wywołać gęsią skórkę w biały dzień.

01.08.2022

Czyta się kilka minut

Rakel Lenora Fløttum jako Ida w filmie „Niewiniątka”, 2022 r. / MATERIAŁY PRASOWE
Rakel Lenora Fløttum jako Ida w filmie „Niewiniątka”, 2022 r. / MATERIAŁY PRASOWE

Dzieci są jakieś dziwne. Nie wiado- mo, co lęgnie się w ich głowach i do czego bywają zdolne. Ich domniemana niewinność staje się idealnym poletkiem dla morderczej walki dobra ze złem. Na dodatek przez cienką jeszcze warstwę kultury silniej przebija to, co pierwotne. Łatwiej też kontaktują się z tym, co uchodzi za paranormalne. Pewnie dlatego taką ekscytację wyzwala podga- tunek horroru o demonicznych milu- sińskich, poczynając od klasycznych już „Egzorcysty” i „Omenu”, skończywszy na bardziej współczesnym „The Ring – Krąg”, „Widzę, widzę” czy „Pozwól mi wejść”. Zazwyczaj im bardziej swojska wydaje się scenografia, im słodsze (na pierwszy rzut oka) są dzieciaki, tym bardziej powieje zaraz grozą. I tę regułę doprowadzają właśnie do perfekcji „Niewiniątka”. Psychomachia toczy się bez większych efektów specjalnych na schludnym skandynawskim blokowisku.

Od początku czuje się, że ów dreszczowiec wyszedł spod ręki społeczno-obyczajowego realisty. Eskil Vogt zasłynął jako autor scenariuszy do melancholijnych, choć mocno trzymających się ziemi filmów Joachima Triera: „Oslo, 31 sierpnia”, „Głośniej od bomb” czy „Najgorszy człowiek na świecie”, aczkolwiek już we wcześniejszej „Thelmie” widoczny był skręt w zupełnie inne rejony. Norweg okazał się mistrzem w dawkowaniu wieloznaczności i tajemnicy. Kiedy teraz samodzielnie staje za kamerą, konsekwentnie buduje przestrzeń, w której coś niepokojącego i niepochwytnego czai się za rogiem, mimo że dekoracje wyglądają banalnie. Gdy dziesięcioletnia Ida przeprowadza się z rodziną do nowego mieszkania, jest to również doskonała okazja, by zanurzyć się w wielopoziomowej obcości i z niej wykreować mroczny świat na opak. Nie przypadkiem w jednej z pierwszych scen Ida zawisa na osiedlowym trzepaku i ogląda przez chwilę odwrócony krajobraz.

Już na samym początku, przy dźwiękach zabawkowego pianina, podróżujący samochodem płowowłosy aniołek robi bardzo brzydką rzecz, podszczypując swoją starszą siostrę z widoczną niepełnosprawnością umysłową. Tak, dzieci bywają potworami, ale za chwilę dowiadujemy się, iż dotknięta głębokim autyzmem Anna właściwie nie odczuwa bólu i dlatego nigdy nie płacze. Równocześnie jej inność okazuje się przyczyną siostrzanego wstydu i może zachęcać do niecnych eksperymentów. Po tym, jak Ida zaprzyjaźnia się na podwórku z innym samotnikiem, Benem, gęsta atmosfera filmu każe odliczać minuty, aż dzieciaki zaczną testować granice swojej władzy. Na rozdeptywaniu dżdżownicy i męczeniu kota raczej się nie skończy.

Vogta nie interesują jednak znane nam skądinąd „zakazane zabawy”. Mimo scenerii podobnej do okrutnego (także dla widza) „Placu zabaw” Bartosza M. Kowalskiego „Niewiniątka” nie są kolejnym studium nagiego zła bez wyraźnej przyczyny. Reżyser wkracza na terytorium horroru, bo tam znajduje ciekawsze pole do eksploracji dziecięcych fantazji, lęków i zachowań. Z natury swej irracjonalnych, ale tu uzbrojonych jeszcze w nadprzyrodzone moce. Ujawniają się one znienacka i jakby mimochodem. Ida, Anna, Ben oraz ich cierpiąca na bielactwo sąsiadka Aisha to grupa podwórkowych odmieńców. Telekineza czy telepatia pozwala im przejąć kontrolę nad światem, tym dorosłym i tym rówieśnym, wypracować tajny kod porozumienia, przezwyciężyć dotychczasową niemoc, widzieć i czuć więcej. Lecz choć pewnego dnia nastąpi cud i niema dotąd Anna zacznie mówić, okaże się, że dziecięce supermoce potrafią nie tylko uzdrawiać. Dar sterowania cudzymi umysłami dla niektórych rychło okaże się przekleństwem.

Wytrawnie rozgrywa Vogt ów pojedynek sprzecznych sił. Toczy się on na twarzach, w spojrzeniach, w pojedynczych odgłosach. Horror wyrosły z codzienności odzywa się w dzwonku do drzwi, trzaskaniu drzwi, w nagłym brzęku pokrywki; dźwiękowcy Gisle Tveito i Gustaf Berger otrzymali za te osiągnięcia Europejską Nagrodę Filmową. I nie potrzeba starych nawiedzonych domostw, złe bowiem równie dobrze czai się w blokowej piwnicy (to wiadomo), na klatce schodowej, a nawet w dziecinnym pokoju. Skradająca się kamera każe widzieć zagrożenie również w funkcjonalnej topografii osiedla. Finałowy fragment, kiedy na gwarnym placu zabaw za chwilę ma zdarzyć się coś strasznego, stanowi esencję stylu „Niewiniątek”, powściągliwego i zarazem uruchamiającego wyobraźnię.

Być może największą grozą jest tutaj dziecięca samotność – w rodzinie i pod blokiem. Bez jakiegokolwiek moralizowania i paroma ledwie rodza- jowymi kreskami zarysowano trzy różne sytuacje domowe. Bo opętanie rodzi się i promieniuje przede wszystkim tam, gdzie brakuje miłości, uwagi, minimalnego poczucia komfortu. Najświętsza z więzi – między dzieckiem a rodzicem – ulega pogwałceniu w tych mieszkaniach, w których od dawna zagnieździła się jakaś dysfunkcja. Jednakże Vogt odmawia wchodzenia w buty nadgorliwej opieki społecznej. Oczyszczanie ze zła odbywa się poprzez rzeźbienie w gatunku i oszczędne gospodarowanie słowem, z maksymalnym wykorzystaniem gramatyki języka filmowego.

Stąd „Niewiniątka” są dziełem jednocześnie dyskretnego psychologa i wprawnego rzemieślnika, który wie, jak wywołać gęsią skórkę w biały dzień. Odmierza grozę niespiesznie i miarowo, niczym dziecko pstrykające pęcherzykami z folii bąbelkowej, którą Ida bawi się tuż po przeprowadzce. Momentami bywa w tym cyzelowaniu atmosfery nazbyt ostentacyjny, potrafi za to świetnie prowadzić dzieciaki, zwłaszcza Rakel Lenorę Fløttum w roli głównej. Mali aktorzy wiedzą, na czym polega balans między łobuzowaniem, nawiedzeniem a poczuciem krzywdy, ich postacie zaś przez długi czas zdają się całkowicie autonomiczne i samowystarczalne w wymierzaniu sprawiedliwości. Żadnego egzorcysty im nie potrzeba.

Zapewne najbezpieczniej byłoby, jak śpiewała Barbara Krafftówna, „w czasie deszczu nie mieć dzieci”, lecz film Vogta nie diabolizuje dzieciństwa wzorem innych horrorów. Udaje się w nim zaczarować je i zarazem po ludzku odczarować. Choć pozostaje ono ziemią nieznaną, to zaludnioną przez fascynujące, niejednoznaczne istoty, które warto poznawać – byle tylko bez upupiania, nadmiernych sentymentów i przedustawnych sądów. Dzięki temu próżno szukać w „Niewiniątkach” upiornego teatrzyku kukiełkowego, a ironia tytułu wcale nie jest aż tak ironiczna, jak by się początkowo mogło wydawać. ©

NIEWINIĄTKA (De uskyldige) – reż. Eskil Vogt. Prod. Norwegia/Finlandia/Dania/ /Szwecja/Francja/Wielka Brytania 2021. Dystryb. M2 Films.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 32/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Plac zabaw