Pink Freud, „Punk Freud"

Zmienność i nieprzewidywalność są w tę muzykę wpisane. Poprzednia płyta tria, "Sorry Music Polska" (2003; pomijam wydawnictwo późniejsze, składające się z remiksów i koncertu w formacie mp3) kipiała od pomysłów i dowcipu: muzycy rozglądali się inspiracyjnie na różne strony, wykorzystując dźwiękowe efekty specjalne. W porównaniu z tamtym tytułem "Punk Freud" jawi się jako album wręcz ascetyczny. Nie dlatego by nie było tu już żadnych dodatkowych efektów, ale nawet podstawowe założenie realizacyjne podporządkowane zostało idei redukującego skupienia (o redukcji mówię w sensie opisowym, nie zaś wartościującym). Tak więc zespół użył do nagrania starego analogowego magnetofonu wielośladowego, co doprowadziło do brzmienia, by tak rzec, monopodobnego: muzykę słychać głównie ze środkowych obszarów dźwiękowego spektrum.

Przedsięwzięcie takie podkreśla zagęszczoną fakturę nagrań Pink Freud. Gitara basowa Wojciecha Mazolewskiego pulsuje ostinatowo lub zmiennie, dobrze współpracując z polirytmiczną perkusją Kuby Staruszkiewicza. Nie tyle nad taką podstawą, ile właśnie z takim składnikiem łączą się różnorodne frazy trąbki Tomasza Ziętka: instrument dęty nie gra tu na rytmicznym tle, lecz jest jedną z części spójnie pomyślanego dźwięku. Do tria czasem dołącza flet lub saksofony (Tomek Duda) oraz, na dwóch ścieżkach, skrzypce (Julia Ziętek) i wiolonczela (Edyta Czerniewicz). Co istotne, smyczki nie są tu łagodzącym dodatkiem: jeśli nawet (jak w kompozycji "Wszystko płynie") brzmią lirycznie, to brzmienie takie jest elementem współtworzącym surowy, może nawet trochę chropawy liryzm, charakterystyczny dla niektórych miejsc tej płyty. Coś analogicznego powiedzieć można o uzyskiwanej przez zespół hymniczności: pewne dostojeństwo brzmienia, bez patosu jednakże. Świetnym przykładem będzie tu pinkfreudowska wersja "Kanonu" Charlesa Mingusa, nagranie o rozbudowanej narracji.

A przy tym wszystkim jest to muzyka ironiczna. I nie chodzi mi o muzyczne żarty, lecz o fragmenty, gdy np. trąbka prowadzi natchnioną frazę, w której - w tym samym czasie! - zaczyna być słyszalny dystans.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2007