Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W skrócie: albo w wielu dziedzinach wyręczają państwo, albo przed nim bronią. I choć w znacznej mierze opierają się na wolontariuszach, to na działalność potrzebują pieniędzy. Te w większości pochodzą od obywateli. Niestety, w Polsce społeczeństwo obywatelskie kuleje. Do partii, stowarzyszeń i innych organizacji należy mniej niż 10 proc. Polaków, działających aktywnie jest jeszcze mniej, a tych wspierających NGO’sy finansowo pewnie też niewiele. Parlament postanowił jednak i ich zniechęcić - w ub. tygodniu zdominowany przez SLD Senat obniżył do 350 zł sumę, którą można przekazać na organizacje pozarządowe oraz na cele religijne, a następnie odpisać sobie od podatku. Decyzja Senatu nie przyniesie państwu wielu korzyści, wyrządzi zaś poważne szkody tym, którzy próbują mu pomóc. Dziwna to logika, która każe psuć krew własnym sprzymierzeńcom. Pomysły Sejmu szły jeszcze dalej: chciano np. opodatkować organizacje 19 proc. podatkiem, z którego zwolnione byłyby tylko te ze statusem organizacji pożytku publicznego. Senat tej propozycji nie przyjął, ale ostateczną decyzję podejmą posłowie.
Spytajmy każdego posła, czy jest za społeczeństwem obywatelskim. “Oczywiście" - odpowie. Spytajmy więc, co robi dla jego budowy. “Wiele" - usłyszymy zapewne. Czy powinien zatem uchwalać prawo, które utrudnia działalność organizacjom pozarządowym? Odpowiedź uzyskamy już być może na rozpoczynającym się w środę posiedzeniu Sejmu.