Pan Wipler chuligan

Stało się: Przemysław Wipler został prawomocnie skazany za szarpaninę z policją przed warszawskim klubem. Polityk z partii KORWiN dostał pół roku więzienia w zawieszeniu.

29.08.2016

Czyta się kilka minut

Paweł Reszka /  / Fot. Grażyna Makara
Paweł Reszka / / Fot. Grażyna Makara

Piszę o tym, bo zaraz po pijanym incydencie, do którego doszło trzy (sic!) lata temu, broniłem Wiplera na stronie internetowej „TP”. Nie podobało mi się, że wszyscy – od publicystów po ministrów – naśmiewali się z awanturującego się polityka i klaskali policji. Ponieważ Wipler był niedługo po rozwodzie z PiS, nie miał kto się za nim ująć. Prawo i Sprawiedliwość – nie bacząc na nazwę – nie miało ochoty wstawiać się za zdrajcą. Platforma Obywatelska – też na nazwę nie bacząc – trzymała stronę policji, bo to ona była wówczas przy władzy i policją dowodziła. Ja jednak uważałem, że kiedy poseł dostaje na ulicy w nos, to sprawa oprócz tego, że jest przyczyną ogólnej wesołości, wymagałaby jeszcze drobiazgowego wyjaśnienia. 

I zdania nie zmieniam. Ciągle też twierdzę, że Przemysław Wipler zachował się honorowo: zrzekł się immunitetu, stanął przed trybunałem. Stanął i przegrał. Sąd pierwszej instancji uznał bowiem, że to Wipler bił policję, a nie policja Wiplera. Polityk mógł walczyć, apelować, ale tego nie zrobił. 

Dlaczego? Tłumaczy w oświadczeniu: „Wyrok jest perfidny, zniechęca mnie do apelacji. Dlaczego? Bo jeśli go przyjmę, wyrok zatrze się za dwa i pół roku. Jeśli się odwołam, a w apelacji sąd podtrzyma obecny wyrok, nie będę mógł kandydować ani w wyborach do Parlamentu Europejskiego, ani w wyborach do Sejmu RP. Jeśli przyjmę wyrok, będę mógł kandydować”. 

Dobre imię czy miękki fotel w parlamencie – co ważniejsze, Panie Pośle? Jeśli dobre imię, to walczy się do upadłego, apeluje, wnosi o kasację. A gdy wyczerpie się możliwości prawne w kraju, można odwoływać się do trybunałów poza granicami. Wszystkich argumentów, które Pan przytacza, można było w nich użyć. 

A jak wybiera się miękki fotel, to nie ma co opowiadać o „perfidii sądów”. Wypadałoby też przeprosić za burdę. 

Niezły z Pana chuligan, swoją drogą. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2016