Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wtedy arcybiskup publicznie przepraszał wiernych za tych - nigdy nieujawnionych z nazwiska - księży-agentów. Teraz chciałby się dowiedzieć, za co dokładnie przeprosił. W ustaleniu szczegółów współpracy duchownych z StB (odpowiednikiem polskiej SB), a także w poznaniu metod "pracy" czechosłowackiej bezpieki, pomóc ma czeskiemu Kościołowi katolickiemu komisja, utworzona wspólnie z MSW, pod nazwą "Otwarta przeszłość".
"Nie każdy miał dar stać się bohaterem i wielu podpisało zobowiązanie do współpracy. Metody StB były jednak bardzo twarde i dlatego trzeba teraz obiektywnie ocenić tamte okoliczności" - tak kardynał wyjaśniał powód powołania komisji.
Impulsem dla czeskiego Episkopatu była sprawa arcybiskupa Stanisława Wielgusa, której media w Czechach poświęcały mnóstwo uwagi. Wbrew bowiem temu, co czasem sądzi się w Polsce, czeska lustracja (podawana u nas za wzór) nie objęła duchowieństwa, a jedynie urzędników.
Dopiero opublikowanie przez MSW w 2003 r. listy współpracowników StB zwróciło uwagę na niektórych dostojników kościelnych. Głośna była sprawa ówczesnego sekretarza Episkopatu ks. Karela Simadla, którego nieciekawą przeszłość biskupi poznali jednak dopiero rok później - po opublikowaniu jego teczki w internecie (przez anonimowe osoby). Wtedy też, jesienią 2004 r., został on odwołany z funkcji. Jednym z powodów zamieszania był utrudniony dostęp do archiwów, samo nazwisko na "liście agentów" to jeszcze nie cała prawda o człowieku.
Od 2005 r. wszystkie teczki w Czechach stoją jednak otworem. Po warszawskim skandalu biskupi czescy postanowili nie zwlekać dłużej z wnikliwą lekturą akt z archiwum StB. O tym, że są tam rzeczy, które mogą zaskoczyć, przekonał się także kardynał Vlk: dziennikowi "Lidove Noviny" powiedział, że w swojej teczce znalazł np. fotografie robione mu z bliskiej odległości przez pracowników bezpieki. Vlk wiedział wówczas, że był śledzony, ale nie zdawał sobie sprawy, że StB była tak blisko.