Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To historyjka zmyślona, ale mogę się założyć, że jest bardzo prawdopodobna. W Ewangeliach znajdujemy całkiem sporo materiału apokaliptycznego, zdolnego pobudzić wodze ludzkiej fantazji wokół kwestii ostatecznych. Chętnie więc wypatrujemy owych znaków, szukając "wielkiego ucisku, zaćmień słońca i księżyca, spadających gwiazd i wstrząśniętych mocy ziemskich władców". Czy jednak sednem przesłania Mistrza z Nazaretu było roztoczenie przed nami obrazu czasów ostatecznych i zaproszenie do prób rozszyfrowania znaków zapowiadających nadejście Sądu Ostatecznego? Powiem prościej. Czy intencją Jezusa było straszenie ludzi Sądem Ostatecznym i gniewem Boga, czy raczej obudzenie w nas pragnienia zbawienia?
U św. Marka czytamy: "Wtedy pośle On aniołów i zbierze swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi aż do szczytu nieba". Bóg rzeczywiście jest kresem wszystkiego. Końcem naszej przyszłości, początkiem i końcem tego świata. Nie trzeba jednak z tego wyciągać wniosku, jakoby Bogu zależało na unicestwieniu kogokolwiek. Bóg, który jest przyjacielem człowieka, Bóg święty i sprawiedliwy, Bóg życia a nie śmierci, nie objawia się, aby unicestwić człowieka. Dzień sądu nad ludzką historią, będzie dniem konfrontacji historii ludzkiej i historii Boga. Będzie to dzień zebrania wszystkich uczniów Jezusa, a przecież to my mamy czynić Jego uczniami wszystkich ludzi. Będzie to więc dzień zebrania wszystkich, którzy dzisiaj są podzieleni. Dzień ostatecznego zjednoczenia wszystkich ludzi, przychodzących pod krzyż Jezusa z północy i południa, ze wschodu i zachodu, z lewicy i prawicy, z chrześcijaństwa i innych dróg człowieczych.
Nie powinniśmy popełniać błędu niektórych fundamentalistów chrześcijańskich, czytając apokaliptyczne teksty dosłownie. Ale nie powinniśmy też tych mów traktować jedynie jako poezji o Armagedonie. Ostatnie Słowa Biblii to "Marana Tha" i "Amen: Przyjdź Panie Jezu!". Niech się stanie. Jest to słowo miłości, słowo tęsknoty. To słowo pożądania zbawienia, a nie słowo lęku wobec świata i Boga. Tym żyjmy, ciesząc się również tym, co niesie życie doczesne.