Ostatni taki raport

Problemy polskiej radiofonii nie wzbudzają zainteresowania. Emocjonowaliśmy się walką o fotel prezesa TVP, ignorując fakt, że niewiele brakuje, a niekompetencja władz regionalnych rozgłośni radiowych doprowadzi do ich upadku.

29.02.2004

Czyta się kilka minut

Twór nazywany radiofonią regionalną to 17 spółek radia publicznego i ponad 400 stacji komercyjnych. Stacje komercyjne pod względem programowym są coraz mniej regionalne, a publiczne coraz bardziej upodabniają się do komercyjnych. Jedne i drugie stają się regionalnymi tylko z nazwy oraz ze względu na zasięg nadajników i rodzaj przyznanej koncesji.

Epokę radiowego romantyzmu z początku lat 90., gdy można było założyć radio lokalne mając wolny garaż (jako studio) i niezbyt wypchany portfel (jako kapitał założycielski), dawno mamy za sobą. Wpływy na lokalnym rynku radiowym, i to coraz większe, mają dwaj potentaci: Zjednoczone Przedsiębiorstwa Rozrywkowe i Agora. W zapchanym eterze nie mogą zakładać nowych stacji radiowych, ale mogą wykupywać udziały w już istniejących. I to właśnie robią. A potem, jak każdy przedsiębiorca, dążą do maksymalizacji zysków.

Dzisiaj jestem mały

Mały radiowy kapitalista posiada jedną stację i stawia na lokalność programu, bo tylko w ten sposób przedsięwzięcie może być rentowne. Posiadacz wielu stacji w całym kraju musi realizować inną strategię. Zamiast reklamy sklepu w pobliskim miasteczku sięga po szczodrego reklamodawcę ogólnokrajowego, np. sieć telefonii komórkowej. Wcześniej jednak musi przekształcić się z nadawcy regionalnego w ogólnopolskiego, co bynajmniej nie wymaga koncesji na program ogólnokrajowy. Wystarczy nieformalna sieć lokalnych rozgłośni z tą samą ofertą programową. Najlepiej muzyczną, bo muzyka jest w radiu najtańsza. I graną według centralnie ułożonej playlisty, bo tak jest jeszcze taniej. Regionalność programu takich stacji opiera się więc na graniu tej samej muzyki z różnych regionów świata w różnych regionach Polski.

“Presserwis" z 7 stycznia 2004 r. opisał klasyczny przypadek realizacji takiej strategii: 14 stacji należących do grupy radiowej Agory SA, nadających format oldies (złote przeboje) będzie miało wspólne graficzne logo.

- To kolejny ruch w kierunku wzmocnienia marki złote przeboje. Wspólne logo daje większe możliwości promocyjne. Będziemy obejmować patronaty nad wydarzeniami rangi ogólnokrajowej - mówi Bartosz Hojka, dyrektor programowy grupy radiowej Agory. Wcześniej ujednolicono nazwy tych stacji.

Co ciekawe, taki proces nie musi oznaczać, że “w radiu gorsze wypiera lepsze". RMF, na podobnej zasadzie, zaczął właśnie testować możliwość utworzenia “sieci" RMF Classic, czyli komercyjnego radia z wyższej półki. Oczywiście, można próbować powstrzymywać tę tendencję przy pomocy antykoncentracyjnych zapisów ustawowych, ale czy nie lepiej skonstatować, że to okazja do wzmocnienia autentycznie regionalnych nadawców publicznych i społecznych? Tu jednak zaczynają się schody: regionalna radiofonia publiczna nie wykorzystuje szansy, a przygotowywane rozwiązania ustawowe mogą jej to wręcz uniemożliwić.

Misję wypełniamy po północy

Obowiązująca ustawa o radiofonii i telewizji z 1992 r. jest dla regionalnych rozgłośni radia publicznego dość korzystna. Już pod koniec istnienia Radiokomitetu, zamiast czterech godzin zaczęły nadawać program całodobowy. Ustawa dała im osobowość prawną, niezależność programową i w dużym stopniu finansową. Pieniądze z abonamentu (ok. 90 proc. ich dochodów) otrzymują wprost z Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Gdyby nowa ustawa poprawiła ściągalność abonamentu (obecnie uzyskuje się ponad 50 proc. od osób fizycznych i tylko 5 proc. od osób prawnych), sytuacja finansowa radiofonii publicznej byłaby całkiem dobra. Na jaki jednak program wydano by te środki?

Wśród władz regionalnych spółek radiofonii publicznej zapanowała moda na ściganie się z komercją. Audycje “misyjne", oficjalnie zwane preferowanymi, są często emitowane między północą a 6 rano. W skrajnych przypadkach jako programy misyjne oferuje się porady wróżek i numerologów (!). Jak podkreśla raport “Rzeczpospolitej", opublikowany 18 grudnia 2003 r., i potwierdza lektura powszechnie uznawanych badań rynku przeprowadzanych przez SMG/KRC, słuchalność jednak ani drgnie. Większość rozgłośni publicznych słabo sobie radzi z komercyjną konkurencją, a część nie radzi sobie wcale, tymczasem “Radio Olsztyn", chwalone za poziom programu, może wykazać się 15, 94 proc. udziałem w rynku (styczeń-październik 2003 r.). Ustępuje na swoim terenie jedynie RMF. Równie dobrze radzą sobie radio Opole i Białystok. Dlaczego więc publiczna radiofonia regionalna popełnia samobójstwo, komercjalizując program i czemu nie reagują na to rady nadzorcze spółek i KRRiT?

Przyczyna jest prosta i powszechnie znana - upartyjnienie mediów. Zgubne skutki obecności partyjnych parytetów w mediach publicznych przeważnie ilustruje się podając przykład telewizji publicznej. Rzadziej Polskiego Radia SA emitującego programy ogólnopolskie. Tymczasem skutki upartyjnienia mediów są zabójcze właśnie dla regionalnej radiofonii publicznej.

Na układy nie ma rady

KRRiT wyłania rady nadzorcze według klucza partyjnego, a te - w ten sam sposób zarządy spółek. Po wybraniu rad nadzorczych, Krajowa Rada traci nad nimi kontrolę, bo z mocy prawa są one nieodwoływalne do końca kadencji. Niestety, po zakończeniu kadencji Krajowa Rada ponownie kieruje się zasadą partyjnych parytetów. W radzie nadzorczej mogą tym samym pozostać osoby, które w niewielkim stopniu interesowały się sprawami spółki albo akceptowały nieporadne czy szkodliwe zarządy. Te mogą być wprawdzie odwołane w każdej chwili, ale ich los nie zależy bynajmniej od jakości programu, tylko partyjnych układów. Jeśli “ludzie z układów" będą chcieli zmienić zarząd, wystarczy, że powołają się na niską słuchalność. Gdy zarząd ma być ocalony, można powołać się na... ten sam parametr. Tym razem jednak niska słuchalność będzie dowodem misyjności programu w myśl niekoniecznie słusznej zasady, że co misyjne to niesłuchane. Tak więc i rady nadzorcze, i zarządy spółek, niezależnie od programowych poczynań, pozostają bezkarne.

Dla porządku Krajowa Rada usiłuje czasami wymóc na zarządach rozgłośni realizację ustawowo nakazanej misji. Ale to jedynie gra pozorów. Przez kilka lat obowiązywał system podziału abonamentu, karzący regionalne rozgłośnie zmniejszeniem dotacji abonamentowych za niewywiązywanie się z zobowiązań misyjnych. KRRiT z tego korzystała. Gdy jednak partyjni pupile (członkowie zarządów ukaranych spółek) popadali z tego powodu w kłopoty, ich firma otrzymywała wsparcie finansowe od tej samej Krajowej Rady z tzw. dochodów pozaabonamentowych. Znów wszystko wracało do normy. Poza programem radiowym.

Nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji, która latem 2003 r. wylądowała w sejmowym koszu, usiłowała rozwiązać opisane problemy w swoisty sposób. Nadawców komercyjnych miały dotyczyć słynne zapisy antykoncentracyjne. Nadawców publicznych do poprawy poziomu programu miały zmusić tzw. licencje, wiążące poziom finansowania z abonamentu z wypełnianiem misyjnych zobowiązań ustawowych. Z problemem słabej ściągalności abonamentu nowelizacja sobie nie poradziła i nie miała na to żadnego zapisu, a problemu upartyjnienia mediów publicznych w ogóle nie dostrzegła. Ustawodawca nie podważał jednak sensu istnienia publicznej radiofonii regionalnej. Inaczej jest w przypadku założeń do kolejnej ustawy o radiofonii i telewizji.

Może być gorzej

Jak na razie jedynym dokumentem przedstawiającym te założenia jest tzw. “zielona księga" przygotowana przez ekspertów na zlecenie Krajowej Rady. To ciekawy dokument, bo jego autorzy właśnie w upartyjnieniu, słabości zasad finansowania i nierealizowaniu zadań misyjnych dostrzegają największe problemy radiofonii publicznej. Niestety, jednym ze sposobów na ich rozwiązanie ma być likwidacja wszystkich spółek radiofonii publicznej i utworzenie dwóch holdingów mediów publicznych: telewizyjnego i radiowego. Ma to przynieść oszczędności (raczej drobne) w związku z automatyczną likwidacją rad nadzorczych i programowych 17 spółek. Oszczędności to jedyne dobre strony tej propozycji, bo choć “zielona księga" obiecuje utrzymanie niezależności programowej rozgłośni regionalnych, doświadczenie każe się obawiać o ich los.

Proponowane holdingi do złudzenia przypominają bowiem obecną strukturę TVP (lub były Radiokomitet podzielony na pół) - wysoce scentralizowaną firmę, której jedynie wymóg ustawowy nakazuje utrzymywanie kosztownych dla niej oddziałów regionalnych. Chcąc zminimalizować wydatki na te oddziały, warszawska centrala TVP w miejsce wielu programów regionalnych zorganizowała jeden kanał ogólnopolski o nazwie... TVP 3 Regionalna. Widzowie w całej Polsce mogą oglądać na tym kanale tak “regionalne" programy, jak posiedzenie Sejmu czy przesłuchanie komisji śledczej. Także regionalny program informacyjny “Kurier", co godzinę oferuje “regionalne" wiadomości z... regionu Zatoki Perskiej. Zastosowanie podobnego rozwiązania w radiofonii musi przynieść podobne efekty.

Do roli elektronicznych mediów regionalnych nadają się obecnie wyłącznie media publiczne. Ich podstawowym problemem nie jest utrzymywanie rad nadzorczych, rad programowych i zarządów, ale fakt, że mimo pobierania pieniędzy nie wykonują należycie swoich obowiązków. Rozgłośnie regionalne nie potrzebują współtworzenia holdingu, lecz niepartyjnych, kompetentnych i pracowitych władz oraz mechanizmu skłaniającego do wypełniania misji publicznej. Obecny stan i przygotowywane propozycje wróżą coś przeciwnego. Jeżeli dojdzie do ich realizacji, a zwolenników jest wielu, raport “Rzeczpospolitej" będzie ostatnim takim raportem. Przynajmniej w części dotyczącej radiofonii regionalnej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2004