Ontologia Władka

Nie widzę w Polsce nikogo, kto by mógł takie niesamowite kompendium ontologicznej wiedzy sporządzić. Władek umiejętnie swoją niebywałą erudycję wykorzystał. A przy tym jego podręcznik żyje, pobudza myśl, nasuwa pytania.

18.09.2009

Czyta się kilka minut

Kiedy doszły mnie wieści, że Władysław Stróżewski napisał podręcznik ontologii, rozzłościłam się. Czyż Władkowi nie szkoda czasu na pisanie podręczników? Czyż nie lepiej by było, gdyby napisał traktat ontologiczny, według własnych przemyśleń ujęty, zgodny z własną metodą analizy, o walorach heurystycznych której mogliśmy się niejeden raz przekonać? Traktat, tak jak i inne jego prace pełen problemów i dramaturgii prób ich rozwiązywania, traktat autorski, tak potrzebny polskiej filozofii coraz bardziej miałkiej, coraz chętniej uciekającej od wielkich zagadnień, co najwyżej solidnie lub mniej solidnie referującej cudze, i to nie zawsze interesujące poglądy.

Czyż nie szkoda Władka na taką podręcznikową robotę? Przecież podręczników się nie czyta. Do podręczników tylko się zagląda, aby coś sprawdzić, aby zdobyć informację i nauczyć się podstawowych wiadomości o takich lub innych problemach filozoficznych, podanych w postaci gotowych formułek wygłaszanych przez rozmaitych filozofów. Podręczniki na ogół informują, ale przede wszystkim systematyzują, a systematyzację osiągają przez syntetyczne ujęcie rozmaitego rodzaju poglądów uchodzących za najważniejsze w danej dziedzinie i ich porządkowanie według jakiegoś klucza. W rezultacie dostarczają gotowy produkt, ale pomijają prowadzące do niego drogi autorów, ich cierniste przebiegi myśli w poszukiwaniu prawdy, a także zazwyczaj konteksty, sytuacje, jakby one nie miały nieraz decydującego znaczenia. To nie znaczy, by podręczniki były zbędne; zwłaszcza historii filozofii, ale także ontologii lub metafizyki. Na pewno są potrzebne. Ale mi Władka szkoda.

Proszę mi wybaczyć, że piszę “Władek", ale czy wypadałoby dać upust mej złości wobec profesora doktora habilitowanego Władysława Stróżewskiego, profesora najgodniejszej polskiej uczelni, która nie zawahała się mu przyznać najwyższego akademickiego wyróżnienia, czyli uczynić go doktorem honoris causa? Nie, nie wypadałoby. Ale można rozłościć się na przyjaciela, wtedy zwłaszcza, gdy się wie dobrze, co jest wart i na co go stać. A przyjaźnimy się od lat i gdyby nie ta stara przyjaźń, zapewne bym od takich słów tej mojej pisaniny nie zaczęła.

Wiem bowiem, że Władka stać na wiele. Jest on jednym z nielicznych filozofów w Polsce. Podobno jest ich ponad pięciuset, ale tych, którzy coś znaczą, można na palcach policzyć. Władek nawet wśród tych ostatnich się wyróżnia. Cały jego dorobek naukowy o tym świadczy, dorobek wielki, ponad 200 prac, z których niemal każda coś wnosi do filozoficznej wiedzy. Dotyczą zaś one zagadnień różnych, gdyż Władek ma ogromną filozoficzną erudycję.

Jeszcze z KUL wyniósł zdolność do precyzyjnych i solidnie uzasadnianych analiz, jak i świetną znajomość historii starożytnej i średniowiecznej, a kontakt z Ingardenem przyniósł mu wiedzę o najważniejszych kierunkach myśli współczesnej i dał fenomenologiczną metodę badań. Toteż z równą wnikliwością śledzi historię tych lub innych problemów, jak to uczynił np. w swej pracy pt. “Z historii problematyki negacji", i analizuje poglądy dawnych autorów. Nie ogranicza się do jednej epoki, może pisać kompetentnie zarówno o Platonie czy Dionizym Areopagicie, jak o Bergsonie lub Husserlu czy Heideggerze. Najcenniejsze są jednak jego prace własne, oryginalne, z zakresu ontologii i metafizyki, a także estetyki, prace, które nie mają charakteru historycznego, lecz systematyczny, w których przedstawia własne widzenie rzeczy, własne ujęcia problemów, własne biegi myśli, w których po prostu ukazuje się jako myśliciel i to europejskiej miary.

I nagle podręcznik. Rozczarowanie. Gdy jednak złość minęła, zaczęłam się temu podręcznikowi przyglądać. Przyjrzałam się jego układowi, prezentacji rozmaitych tematów. I muszę przyznać, że nie widzę w Polsce nikogo, kto by mógł takie niesamowite kompendium ontologicznej wiedzy sporządzić.

W “Ontologii" Władek umiejętnie swoją niebywałą erudycję wykorzystał i jednocześnie przez sam dobór tematów i przez ich przedstawienie ukazał, co jest najważniejsze w naszej europejskiej myśli, dookoła jakich spraw krążyła ona nieustannie, czego szukała i jak szukała, do jakich rezultatów dochodziła. W tym systematycznym przeglądzie nie zrezygnował z dyskusji, z pokazywania dróg jeżeli nie fałszywych, to jałowych, z przedstawienia nieraz niespodziewanych meandrów myśli. Czy więc mówi o istnieniu, np. u Anzelma, czy o Bergsonowskim pojęciu nicości albo o Husserlowskiej problematyce istoty, mamy nie tylko syntetyczną treść poglądu, lecz także przynajmniej w głównych punktach pokazaną drogę ku niemu, a co jeszcze ważniejsze - rozmaite pokrewieństwa, tradycje w nim się ujawniające, czyli także kontekst historyczny.

Dzięki tej metodzie podręcznik zaczyna żyć, pobudzać myśl, nasuwać pytania. I tak jest nawet w tych momentach, które budziły szczególną moją obawę. Przyznam się bowiem, że nie uważam za stosowne formalizowania znaczeń filozoficznych pojęć, którego dokonują różne słowniki, gdzie czytamy np., że rozróżnia się byt realny, byt absolutny, byt aktualny itd. itd., po czym następują definicje. Podawane definicje nigdy w pełni nie odpowiadają tym znaczeniom, jakie wysnuć można z analizy danego dzieła. Tak już jest, że dany filozof używa pojęcia nie według słownikowych haseł i z tymi hasłami w ogóle się nie liczy.

Władek nie mógł uniknąć pewnego formalnego pojęciowego uporządkowania, a mimo to nie wpadł w schematyzm słownikowy. Mówiąc więc o bycie zaczął od przedstawienia różnych dróg dochodzenia do pojęcia bytu i stopniowego precyzowania jego treści, biorąc pod uwagę drogi najważniejsze, którymi szli Arystoteles, Porfiriusz, św. Tomasz itd. Władek w ogóle unika referowania, on zadaje pytania i śledzi rozmaite odpowiedzi dokonując ich analizy i oceniając trafność. Wystarczy przeczytać rozdział o negacji, a w nim chociażby analizę słów Parmenidesa i rozmaite możliwe ich interpretacje. W tym schemacie, jaki wymusza podręcznik, Władek, jak tylko może, od schematyzmu ucieka. Rozkładając zaś całość filozofii na poszczególne jej warstwy - z których najwyższa jest ta, która mówi o bycie, następna o istnieniu, a skoro pojawiło się istnienie, to kolejna warstwa musi się zająć problemem istoty, ale także zaraz kwestią negacji bytu, a więc problemem nicości - Władek szuka powiązań między kolejnymi warstwami w słusznym przekonaniu, że te warstwy z sobą się wiążą i że nie mogą być rozpatrywane w jakiejś sztucznej separacji. W ten sposób tworzy architektonikę najistotniejszych problemów.

Można oczywiście z nim się kłócić, dlaczego to lub inne zagadnienie opuścił. Skoro mówi o przedmiocie, chciałoby się znaleźć rozdział o podmiocie, bo podmiot jest dziś jednym z żywych problemów współczesnej filozofii. Chciałoby się także znaleźć rozdział o tożsamości. Żal mi też, że wyrzucił arché gdzieś do dodatku i dał go w sformalizowanym ujęciu, gdy sam niegdyś na ten temat pięknie pisał.

***

Można by bez końca dyskutować i wypominać autorowi, że czegoś tam nie ma. Nie warto wdawać się w tego rodzaju szczegóły, zresztą nie piszę akademickiej recenzji. Piszę, bo muszę Władka za moją złość przeprosić. Jego “Ontologia" to niezwykle bogate dzieło, które na pewno będzie służyło wielu pokoleniom. Niech więc mi wybaczy. Ale nie rezygnuję z chęci przeczytania, i to jak najprędzej, jego autorskiej książki pod tymże tytułem.

Władysław Stróżewski, “Ontologia". Kraków 2004, Wydawnictwo Znak i Wydawnictwo Aureus.

Tekst ukazał się w "Książkach w Tygodniku", "TP" nr 38/2004

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z dodatku „Barbara Skarga 1919-2009