Odrywanie od koryta

Spore tłumy wyległy ostatnio na ulice i, co uderzające, były to tłumy – wedle opinii władz naszego kraju oraz takoż rzesz eksperckich – jednolite.

26.12.2015

Czyta się kilka minut

Stanisław Mancewicz /  / Fot. Grażyna Makara
Stanisław Mancewicz / / Fot. Grażyna Makara

Definiowanie owej jednolitości szło kilkoma równoległymi torami, co zresztą jest całkowicie normalne.

Można by sobie właściwie darować analizowanie opinii, których oparciem jest koncepcja jakby medyczna, że oto ludzie na ulicach ogarnięci są histerią. Rzec tu trzeba, że na gruncie publicystycznym parabola histerii u bliźnich pojawia się zasadniczo wtedy, gdy autor sam heroicznie walczy z własnymi lękami za pomocą zaklęć magicznych. Gdy inni więzną w amoczku, my tu – panie dziejku – spokojnie i na zimno przeżuwamy sobie rzeczywistość, oczywiście w oparciu o czysty rozum. Jest to równie piękna samoobrona, jak owo zachowanie kotów, które mruczą nie tylko wtedy, gdy im dobrze, ale podobno i takoż, gdy cierpią.

Nie da się ukryć, że wielu polityków kombinuje podobnie, choć idzie ta kombinacja nieco dalej i powiedzmy sobie wprost: jest nieco bardziej wulgarna. Oto opinia wyrażana powszechnie jest taka, że ludzie na ulicach krzyczą, bowiem najwyraźniej mają się czego bać. Słowem: lęk jest zjawiskiem nie tyle już wstydliwym, świadczącym o upośledzeniu emocjonalnym i intelektualnym, ale czymś zgoła prostszym, a mianowicie jest dowodem winy. Winy nie jakiejkolwiek, ale rozumianej dokładnie i kodeksowo. Jest zupełnie oczywiste, że w państwie prawa winny musi być sądzony i skazany. Takoż chyba jest dziś jasne, że żaden inny dowód nie jest już potrzebny: wystarczy, że ktoś się lęka.

Jak z tego wyjść z twarzą tak, by sobie na niej nie usiąść? Łatwo nie będzie. Jest ewenementem w skali Europy, że trzeba dziś udowadniać zarówno władzom, a i tęgim, zimnym rozumom, że człowiek na ulicy jest nie tylko uczciwy, ale i zdrów na umyśle. Zadanie to może być dziś w Polsce szalenie trudne, a do spokojnego życia może nie wystarczyć papier od psychiatry bądź zaświadczenie o niekaralności.

Idźmyż dalej. Wedle wielu najważniejszych funkcjonariuszy naszego państwa, i takoż według wielu publicystów, rzesze ludzi, tych ludzi, ostatnie ćwierćwiecze spędziły „u koryta” bądź, jeżeli ktoś woli inne słowo, ujęte mniej gramatycznie: „u żłoba”.

Przywarcie do koryta jest zatem niemal oficjalną – bo używaną przecież przez polityków na stanowiskach państwowych – definicją sukcesu obywateli nieobwinionych, niepodejrzanych, nieskazanych za złodziejstwo czy nawet drobne nadużycia. Dało się takoż słyszeć, że „odrywanie od koryta” będzie bolesne. Cóż to wszystko może znaczyć? Gdy spojrzy się ku rewolucjom wszelakim, widać, że mamy chyba do czynienia z rewolucją następną, tym razem organizowaną nie przez zbuntowane masy, a przez władze, będące akurat – za przeproszeniem – u koryta. Tego rodzaju rewolucje oczywiście już były, więc nie ma co mędrkować nad ich istotą i ideowym pochodzeniem. Skoro zatem mamy definicję, a w niej człowieka, to ów jest najpewniej ciekaw, jakże owo odrywanie go będzie wyglądało. To dobre prawo każdego.

Tu, niestety, napotykamy na przeszkodę w fantazjowaniu, bowiem powróciwszy do pierwszych akapitów tego mistrzowskiego wywodu narazimy się na zarzut popadnięcia w nastroje histeryczne. Przyznajmy jednak, że odrywania od „żłoba” (czy, jak kto woli, „od koryta”), co jest bodaj głównym postulatem tzw. dobrej zmiany, nie da się opisać językiem nieoderwanym od rzeczywistości. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 01-02/2016