Odłącz ten kabel

Film Jana Komasy w każdym niemal ujęciu błyszczy, wabi, przyciąga - to taki "polski film amerykański", w którym dopieszczono wizualne wszelkie możliwe detale.

08.03.2011

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu "Sala samobójców" - Jakub Gierszał jako Dominik / fot. materiały dystrybutora /
Kadr z filmu "Sala samobójców" - Jakub Gierszał jako Dominik / fot. materiały dystrybutora /

W polskim kinie istnieje od lat niezagospodarowana przestrzeń - filmy dla nastoletniej widowni. Czyli takie, w których ludzie przeżywający męki dorastania mogliby się po prostu przejrzeć. Ze swoimi wyolbrzymionymi kompleksami, marzeniami, obsesjami. Z niepewnością co do tego, kim są. Z całą nastoletnią apatią, euforią czy gniewem. Nie spełnią tego zadania amerykańskie filmy o młodocianych wampirach, poczciwe sitcomy produkowane pod szyldem Disneya czy seriale rozbudzające za młodu konsumpcyjne tęsknoty, jak popularna "Plotkara". Na rodzimym gruncie jeszcze trudniej o utożsamienie z bohaterem - w wieku, w którym jest się za dużym na filmy dla dzieci, a ciągle za młodym na poważne "dorosłe" kino, pozostają niemal wyłącznie komedie mniej lub bardziej romantyczne, czyli strawa dla bardzo młodego żołądka wyjątkowo śmieciowa. Warto spojrzeć na ten problem pod kątem nie tylko kształtowania tożsamości, ale i czystego marketingu. Czy widz, któremu polskie kino nie towarzyszyło w problemach dorastania, stanie się w dorosłej przyszłości wiernym jego widzem…?

"Sala samobójców" Jana Komasy, zrealizowana - podobnie jak "Rewers" - pod opiekuńczymi skrzydłami studia filmowego Kadr, stara się wypełnić wspomnianą lukę. Nie tylko poprzez kreację wręcz modelowego bohatera: zamkniętego w sobie nadwrażliwca, który nie znajdując zrozumienia ani u zagonionych rodziców, ani u rówieśników coraz bardziej pogrąża się w wirtualnym świecie. Historia licealisty, który ucieka od rzeczywistości do tytułowej "Sali samobójców", zyskuje także należną mu, młodzieżową oprawę: coraz częstsze eskapady Dominika na drugą stronę lustra (czyli komputerowego monitora) przedstawione zostały z pomocą animacji przypominającej grę sieciową. Taki pomysł czyni film Komasy szczególnie atrakcyjnym dla młodego widza.

Film o podwójnym życiu Dominika każdym niemal ujęciem błyszczy, wabi, przyciąga - to taki "polski film amerykański", w którym dopieszczono wizualne wszelkie możliwe detale. I słusznie, wszak "Polacy nie gęsi" i też potrafią nakręcić film, który nie byłby półproduktem i nie raziłby siermiężną robotą. Akcja toczy się w przestrzeni niemniej pociągającej. Dominik, udany w każdym calu syn polityka i szefowej agencji reklamowej, żyje w enklawie luksusu, z nieodzownym dodatkiem snobistycznie pochłanianej sztuki wysokiej. Ot, taki drobny zabieg dydaktyczny: popatrzcie, nawet mając wszystko, o czym marzyliście, możecie stoczyć się w otchłań samotności i zagubienia. Zwłaszcza że ów doskonale urządzony świat okazuje się doskonale pusty: w szkole i w domu wychowanie pomyliło się z hodowlą, fachowa pomoc ogranicza się do przepisania cudownych pigułek, w grupie rówieśniczej zaś przyjaźń i miłość zastąpiła szczeniacka zgrywa. Najchętniej z udziałem nowoczesnych narzędzi, takich jak telefon komórkowy czy internet. Film Komasy dotyka bowiem problemu psychicznego spustoszenia, jakie przynieść może niekontrolowane korzystanie z dobrodziejstw współczesnej technologii.

My, dorośli, zanurzeni w rozmaitych blogosfreach, rozgadani na dyskusyjnych forach, uprawiający wyrafinowane autokreacje na portalach społecznościowych, możemy się czuć bezpieczni. Schowani za rozmaitymi nickami spełniamy po prostu swoje fantazje bądź dajemy upust skrywanym poglądom. Dominik wkraczający do alternatywnego świata "sali samobójców" okazuje się nagi i bezbronny: jeszcze nie wie, kim jest naprawdę, i łatwo poddaje się wszelkim manipulacjom. Poznana w sieci tajemnicza Sylwia wciąga go w mroczny świat, w którym różnej maści desperaci realizują swoje samobójcze fantazje - jak się okazuje, nie tylko w wirtualnym wymiarze. Kim są ci wszyscy ludzie w tak zwanym realu? Dlaczego uciekają przed samymi sobą ubrani w kostiumy animowanych herosów? Czemu służy uprawiany przez nich rytuał? Film o mrocznej stronie sieci, w którym wiele pracy włożono w stworzenie alternatywnego świata "samobójców", nie poprzestaje jednak na psychodelicznym pomieszaniu dwóch wymiarów - chce być dziełem oskarżycielskim. Kłuje w oczy przede wszystkimi ślepota rodziców Dominika. Wielokrotnie aż chciałoby się krzyknąć: "odłączcie wreszcie ten kabel!", kiedy ich syn kolejny tydzień tkwi zamknięty w swoim pokoju, otoczony swoją nową wirtualną rodziną, podczas gdy ta prawdziwa, coraz mniej dla niego realna, miota się bezradnie za drzwiami. Zanim jeszcze do akcji wkroczy psychoterapeutka, nie mamy wątpliwości, że porządna terapia przydałaby się wszystkim krewnym uzależnionego od sieci chłopca. Choć to jego skowyt słychać w filmie najgłośniej.

"Salę samobójców" ogląda się więc niczym rodzicielski antyinstruktarz i stąd pewnie jej skłonność do przerysowań. Co jednak z tymi widzami, którzy nie zaliczają się do gimnazjalno-licealnej grupy docelowej ani do grupy ich rodziców? Młody reżyser (debiutujący niedawno w nowelowym filmie "Oda do radości") postanowił skoczyć z rasowego konia. Znać w jego filmie zapożyczenia z Gusa van Santa, a zwłaszcza ze "Słonia" i "Paranoid Park", kolorytu dodają odniesienia do młodzieżowej subkultury emo, a kwestia seksualności Dominika w myśl modnej teorii "płynnej tożsamości" przez cały czas pozostaje otwarta. Sam film wydaje się natomiast na siłę dopięty, pomimo że rozgrywa się w dwóch równoległych światach, w dwóch różnych stylistykach i posiada co najmniej kilka następujących po sobie i równie dobrych zakończeń. Nie zdradzając żadnego z nich, żałować można tylko, że to nie Sylwia, przystrojona różowymi dredami demoniczna kusicielka z "sali samobójców", była główną bohaterką tego filmu. To jej historia, nie do końca poznana, mająca wiele potencjalnych scenariuszy, być może do bólu zwyczajna, wydaje się bardziej intrygująca niż ciężkie życie hamletyzującego młodzieńca z dobrego domu. I to jest bodaj największa przewrotka w fabule tego filmu.

 "SALA SAMOBÓJCÓW" - scen i reż. Jan Komasa, zdj. Radosław Ładczuk, muz. Michał Jacaszek, wyst.: Jakub Gierszał, Roma Gąsiorowska, Agata Kulesza, Krzysztof Pieczyński, Kinga Preis i inni. Prod. Polska 2011. Dystryb. ITI Cinema.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej