Od ściany do ściany

Rutynowe spotkanie prezydentów Rosji i Ukrainy w Jałcie, na którym miano omawiać propozycje współpracy gospodarczej, nieoczekiwanie przekształciło się w polityczne show, obfitujące w znaczące wypowiedzi i niepokojące zapowiedzi.

08.08.2004

Czyta się kilka minut

Leonid Kuczma postanowił uraczyć gościa deklaracją o kardynalnej zmianie priorytetów polityki zagranicznej: na mocy prezydenckiego dekretu z doktryny bezpieczeństwa zniknęły zapisy o dążeniu do członkostwa w NATO i Unii Europejskiej; alternatywą ma być ściślejsza integracja z Rosją.

Pomysł czułego ściskania się z Moskwą wpisuje się w kontekst przedwyborczy: kijowska ekipa rządząca zabiega o poparcie Kremla dla swojego kandydata i szafuje wiernopoddańczymi obietnicami (z których teoretycznie potem może się wycofać). Czy jednak po wyborach nie okaże się, że ukraiński zaprzęg zagalopował się w swoich prorosyjskich zapewnieniach o jeden most za daleko, i że trudno będzie zawrócić konie, już nie tylko pędzące w stronę Moskwy, ale biegnące w jej zaprzęgu?

W przeszłości Ukraina pod rządami Kuczmy kilkakrotnie już zmieniała orientację. Gdy była nastrojona antyrosyjsko - dawała sygnały, że chce zbliżenia z Europą i USA. Gdy Zachód nie odpowiadał na integracyjny zapał Ukrainy entuzjastycznie i zaczynał stawiać trudne do spełnienia warunki - urażony Kuczma rzucał się w objęcia Rosji. Na nastrojach prorosyjskich wjechał do pałacu prezydenckiego, by potem kilkakrotnie wykręcić kota ogonem: raz mówił o bliskości “braci-Słowian", to znów przypominał o nadrzędności ukraińskiego interesu narodowego, którego gwarantem miał być Zachód. W uczonych doktrynach nazywano to “wielowektorowością". Krytycy Kuczmy woleli to nazywać chwiejnością.

Znamienne, że ostatnią woltę Kuczma wykonuje po nieudanych dla Kijowa dwóch szczytach: Ukraina-NATO w Stambule i Ukraina-Unia w Brukseli. Nie uzyskał tam choćby cienia obietnicy, że Ukraina zostanie członkiem NATO i UE. Co więcej, Zachód twardo oświadczył: październikowe wybory prezydenckie muszą być uczciwe i przejrzyste. Elity ukraińskie, sfrustrowane brakiem perspektyw rychłego połączenia się z Europą, oceniły to jako “mieszanie się w wewnętrzne sprawy Ukrainy".

Tymczasem Rosja nie pyta o demokratyczną jakość wyborów. Krzepiąca dla Kijowa jest także zmiana podejścia Kremla do kwestii niepodległości Ukrainy: Jelcyn traktował niepodległość sąsiada jako chwilowy wybryk, natomiast Putin nie podważa jego suwerenności. Co nie znaczy, że nie podejmuje stale prób uzależnienia Ukrainy.

Tymczasem przed wyborami na Ukrainie panuje ogromna nerwowość. Dla Kuczmy, prezydenta ustępującego, jest to gra o wszystko. Jeśli “jego" człowiek, obecny premier Wiktor Janukowycz, nie zostanie w październiku prezydentem, wtedy drugi główny pretendent - kandydat opozycji Wiktor Juszczenko - po objęciu urzędu wytnie w pień obecną ekipę, opierającą swe rządy na układzie kilku grup oligarchicznych. A poparcie Moskwy dla kandydata obozu rządzącego ma wymierne znaczenie zwłaszcza we wschodniej Ukrainie, zamieszkanej przez elektorat prorosyjski, który nie chce głosować na Juszczenkę, mającego tam opinię polityka prozachodniego i antyrosyjskiego (ta ostatnia nie jest prawdziwa: żaden poważny polityk ukraiński nie może sobie pozwolić na antyrosyjski kurs).

Ale umizgi Kuczmy i jego obozu mogą tym razem nie wystarczyć. Rosja parokrotnie już uwierzyła deklaracjom Ukrainy, z których ta później wycofywała się rakiem. Teraz Moskwa chce więcej: konkretnych gwarancji dla swoich interesów. W ciągu ostatniego roku intensywnego urabiania Kijowa ugrała niemało. Po pierwsze, parlament Ukrainy (mimo oporu wielu środowisk) ratyfikował umowę o Wspólnej Przestrzeni Gospodarczej - kolejnej postsowieckiej “podróbce" europejskiego wspólnego rynku. Po drugie, język rosyjski, który miał być w telewizji zastąpiony wyłącznie ukraińskim, nie jest usuwany z mediów.

Ponadto Rosji udało się przeforsować “odwrócenie" rurociągu Odessa-Brody i lada chwila zapełni go swoją ropą, która popłynie w odwrotnym kierunku niż miała płynąć - z Brodów do Odessy. Z punktu widzenia rosyjskich interesów gospodarczych nie ma to sensu, spełnia natomiast ważny cel polityczny: blokuje transport ropy kaspijskiej z Odessy do Brodów. Rosja walczy przecież o utrzymanie monopolu na tranzyt ropy z krajów Wspólnoty Niepodległych Państw - i na razie jej się to udaje.

Po tych małych sukcesach Rosji teraz chodzi o zwycięstwa większe. Na początku lipca Putin namawiał dyplomatów, by pracowali nad atrakcyjnością rosyjskiej oferty dla krajów WNP. Trudno powiedzieć, że rezygnacja (może tylko koniunkturalna i chwilowa) Ukrainy z dążenia do integracji euroatlantyckiej jest wynikiem atrakcyjności rosyjskiej oferty. To raczej wynik rozczarowania ukraińskich elit co do oferty zachodniej (czy może jej braku).

Rosyjska oferta - czytaj: ekspansja gospodarcza - nie może być zresztą dla Ukrainy atrakcyjna, zwłaszcza w dziedzinach, w których przedsiębiorstwa rosyjskie i ukraińskie są dla siebie konkurencją. Tymczasem oddanie w ręce rosyjskiego biznesu prywatyzowanych ukraińskich zakładów ma być zapewne zapłatą za poparcie Kremla dla kandydata obozu Kuczmy. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Dotychczasowe zabiegi rosyjskiego biznesu o opanowanie kluczowych dziedzin ukraińskiej gospodarki trudno uznać za sukces. Sytuacja przedwyborcza na pozór wydaje się więc dla Rosji korzystna, ale nie musi przynieść jej spodziewanych dywidend.

Pospekulujmy. Jeśli przy poparciu Moskwy (i użyciu wszystkich dostępnych narzędzi administracyjnych) Janukowycz wygra i “zakonserwuje" obecny układ oligarchiczny, wtedy Rosja nie dostanie słodkich ukraińskich pierników - w postaci np. kombinatu Kryworiżstal, telekomunikacji czy fabryki rur - bo te przejdą w ręce faworyzowanych przez Janukowycza ukraińskich oligarchów. Jeśli natomiast Janukowycz przegra, wtedy układ polityczny na Ukrainie zmieni się radykalnie - i całą układankę trzeba będzie składać od nowa.

Czasu zostało niewiele. Czy Rosja zdąży zagwarantować sobie uprzywilejowaną pozycję, dowiemy się najwcześniej pod koniec października. Przez ten czas ukraińscy politycy jeszcze nie raz rozkołyszą łódkę, składając sprzeczne deklaracje swych - ziszczalnych i nieziszczalnych - intencji.

---ramka 335522|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2004