Oczekiwane niespodzianki

Festiwal, który trwa od 7 kwietnia, to nie tylko pieśni i kwartety smyczkowe. Także wytrawni muzycy – w najróżniejszym repertuarze.

08.04.2019

Czyta się kilka minut

 / Ilustracja: IMPRIMIR / ADOBE.STOCK.COM // MATERIAŁY PRASOWE
/ Ilustracja: IMPRIMIR / ADOBE.STOCK.COM // MATERIAŁY PRASOWE

 

Pieśni od swych początków do współczesności oraz kwartety smyczkowe Beethovena – te dwa doniosłe wątki Wielkanocnego Festiwalu z pewnością dominują w tym roku w programie imprezy. O ile wykonanie ponad połowy kwartetów (o których na dalszych stronach pisze Artur Bielecki) jest konkretnym przedsięwzięciem artystycznym obliczonym na dwa lata, w związku z przypadającym w przyszłym roku 250-leciem urodzin Beethovena, o tyle pieśni (których istocie przygląda się dalej Dorota Kozińska) stanowią swobodny, lecz reprezentatywny wybór z nieskończonego repertuaru liryki wokalnej, od początku XIX wieku będącego probierzem poetyczności w muzyce. Dostaliśmy w tym roku wspaniały przegląd: począwszy od wstępu do romantyzmu, od pierwszego cyklu wokalnego, którym był – a jakże – Beethovenowski zbiór „An die ferne Geliebte” (Do dalekiej ukochanej), przez błyskawiczne i niebosiężne rozwinięcie tej koncepcji w pieśniach Schuberta „Winterreise” (Podróż zimowa), a później Schumanna „Dichter­liebe” (Miłość poety), potem przez modernistyczne mroki Mahlera „Lieder eines fahrenden Gesellen” (Pieśni wędrującego czeladnika) i tak bardzo wciąż niedocenianego Zemlinskyego „Lyrische Symphonie” (Symfonia liryczna), po całkiem współczesne wcielenie tego samego ducha w VIII Symfonii „Lieder der Vergänglichkeit” Pendereckiego (Pieśni przemijania). Nadzwyczajny zestaw repertuarowych arcydzieł, prawie niespotykany na polskich estradach.

Wydarzenia na orkiestrę...

Festiwal to jednak nie tylko pieśni, i nie tylko wielki cykl Beethovenowskich Kwartetów. To także defilada muzyki symfonicznej od ostatniego wiedeńskiego klasyka do XX wieku (niekiedy uzupełnianej kameralną), w wykonaniach, które niejednokrotnie dadzą się zapamiętać.

Szczególnie zwróciłbym uwagę na Johannesa Brahmsa: jeden z największych melodystów, a zarazem najbardziej porywających romantycznych konstruktorów monumentalnych form, reprezentowany będzie czterema utworami – trzeba tu dostrzec zwłaszcza wieczór 13 kwietnia, kiedy to usłyszymy dwa jego wielkie dzieła poniekąd w lustrzanym odbiciu. Najpierw potężny, wstrząsający I Koncert fortepianowy d-moll, w którym wystąpi świetna młoda włoska pianistka Beatrice Rana (podobała się już w Warszawie – ale także na innych największych estradach światowych), a następnie utwór przeznaczony przez kompozytora na fortepian i smyczki – który jednak usłyszymy bez fortepianu, za to z orkiestrą: błyskotliwy i przejmujący I Kwartet fortepianowy ­g-moll, w opracowaniu Arnolda Schönberga. Utwory te wykona orkiestra zżyta z tą muzyką: Drezdeńska Filharmonia pod batutą Michaela Sanderlinga (nota bene syna słynnego Kurta Sanderlinga).

W programie znajdzie się jeszcze jedna symfoniczna aranżacja: wielki dyrygent węgiersko-amerykański George Szell przełożył w swoim czasie na orkiestrę najwybitniejsze chyba dzieło kameralne Bedřicha Smetany: pełen chwytliwych melodii, w najlepszym stylu czeski Kwartet e-moll „Z mojego życia”. Wersja orkiestrowa odznacza się bogactwem barw, a przy tym nic nie traci z wyrazistej siły i oryginalnej inwencji oryginału (zabrzmi 17 kwietnia w odważnym występie Charlesa Oliveri-Munroe’a z kierowaną przezeń Filharmonią Krakowską).

W repertuarze orkiestr nie zabraknie też naturalnie utworów patrona festiwalu: był „Coriolan” i Koncert potrójny, a usłyszymy jeszcze najsławniejsze Symfonie – Piątą i Siódmą – a także nieco mniej popularną, ale za to pełną wyjątkowego wdzięku Czwartą. Pojawi się też najbardziej tajemniczy z koncertów, fascynujący polifonią III Koncert fortepianowy c-moll. Wykona go stały bywalec festiwalu, specjalista od tej muzyki, Rudolf Buchbinder, lecz tu szczególnie zwrócić trzeba uwagę na orkiestrę: Tonhalle z Zurychu. Znakomity zespół rok temu prezentował się na Festiwalu Katowice Kultura Natura – gdzie zachwycił kulturą i wyobraźnią poszczególnych instrumentalistów mimo nieciekawego dyrygenta – w Warszawie na podium jednak stanie jedna z najbardziej wyrazistych współczesnych osobowości kapelmistrzowskich, Paavo Järvi! Tego programu, właśnie z IV Symfonią Beethovena, a także barwnym „L’Ascension” Messiaena – nie można przegapić!

Festiwal powróci też do dzieł najbardziej ulubionych przez publiczność: bezpośrednio obok V Symfonii Beethovena zabrzmi Koncert skrzypcowy Czajkowskiego. Wykonawcami będą muzycy z Finlandii (Pekka Kuusisto na skrzypcach, Helsinki Philharmonic Orchestra pod batutą odnoszącej sukcesy, m.in. w największych orkiestrach amerykańskich, Susanny Mälkki) – warto więc też posłuchać ich interpretacji poematu symfonicznego „Saga” Sibeliusa (12 kwietnia).

...i na scenę, bez sceny

Tradycją Festiwalu jest prezentowanie mniej znanych – a niekiedy całkiem zapomnianych – oper w wersji estradowej. To kolejny koncert, którego w tym roku nie wolno przegapić. I bynajmniej nie dlatego, że obchodzimy Rok Moniuszki: ta okazja jest tu najmniej istotną. Ważne jest natomiast, że bodaj po raz drugi w XXI wieku – a w Warszawie po raz pierwszy od bodaj niemal czterech dekad – zaprezentowana zostanie ostatnia i największa z oper Moniuszki, nawet wytrawnym melomanom znana głównie z tytułu: „Paria”.

Zabrzmi ona we włoskiej wersji językowej – co należy zaliczyć do plusów, gdyż dzieło to zdecydowanie wpisuje się w tradycję międzynarodową, możliwie wyraźnie odcinając się od polskich źródeł. Rzecz, oparta na dramacie Delavigne’a, toczy się w Indiach – sam schemat intrygi znany jest z paru innych popularnych oper, podobnie jak sposób muzycznego ujęcia, w którym wpływy wczesnego Wagnera (a może Meyerbeera?) mieszają się z charakterystyczną dla Moniuszki niezwykłą inwencją melodyczną i lekką, choć wyjątkowo barwną orkiestracją. Dziś jednak „Paria” może mieć nam do zaoferowania znacznie więcej niż kilkadziesiąt lat temu. Dziś potrafimy nie opierać sądów o dawnej muzyce na poszukiwaniu zaawansowania stylistycznego (w takim układzie Moniuszko był z góry skazany na przegraną), lecz na jej wartości autonomicznej: melodyce, wewnętrznym życiu.

Trudno zgodzić się z niektórymi apologetami polskiego kompozytora, że gdyby odniósł sukces w świecie, dziś patrzylibyśmy na niego inaczej (takiemu na przykład Nowowiejskiemu czy nawet Paderewskiemu najwyższe możliwe światowe sukcesy bynajmniej nie pomogły w dłuższej popularności – a może wręcz zaszkodziły, co trochę burzy kolejny mit o sposobie zdobycia szacunku w Polsce...), ale tragiczna historia wywyższonego zasługami, a następnie zabitego za swe pochodzenie pariasa może rozbrzmieć bardzo wyraziście w naszych czasach.

„Paria” – jak to bywa na Festiwalu Beethovenowskim – pojawi się 10 kwietnia w bardzo obiecującej obsadzie: pod batutą Łukasza Borowicza wystąpią Iwona Sobotka (Neala), Robert Jezierski (Akebar), Yuri Gorodetski (Idamor) oraz Szymon Komasa (Dżares).

Przesłuchanie mimochodem

Festiwal przyniesie nam jeszcze jedno szczególne zestawienie: w krótkim czasie wystąpi kilkoro dyrygentów działających w tej chwili w Polsce – w szczycie swych możliwości. Usłyszymy nie tylko dyrektorów muzycznych najważniejszych orkiestr – Jacka Kaspszyka i jego Filharmonię Narodową w „Wojennym Requiem” Brittena (19 kwietnia) oraz najsłynniejszego kapelmistrza na polskim podium, Lawrence’a Fostera z jego Narodową Orkiestrą Polskiego Radia z Katowic (w „Uwerturze Akademickiej” i „Alt-Rhapsodie” Brahmsa oraz VIII Symfonii Pendereckiego, 18 kwietnia) – lecz także szefów Filharmonii z innych miast: Rune Bergmanna z Filharmonią Szczecińską oraz wspominanego Oliveri-Munroe’a z Krakowską.

Świetne, niemal konkursowe warunki dla porównań, które mogą wiele powiedzieć o różnej wizji, ale i o dbałości o polskie Filharmonie. Jak by nie patrzeć – najważniejsze instytucje koncertowe w kraju... w którym nie musi być wcale źle, jeżeli w Katowicach zaczyna urzędowanie dyrygent klasy i pozycji Fostera, a Filharmonia z Wrocławia (NFM) zdobywa jedną z najwyższych nagród za najlepsze ubiegłoroczne płyty – International Classical Music Award (pod czym, jako członek jury, z przekonaniem się podpisałem). Czy naprawdę wszyscy kapelmistrzowie pamiętają, jak ważne instytucje mają zaszczyt prowadzić? ©

 

DODATEK DO „TYGODNIKA POWSZECHNEGO” 15/2019: 23. Wielkanocny Festiwal Ludwiga van Beethovena

REDAKCJA: Jakub Puchalski   

FOTOEDYCJA: Grażyna Makara, Edward Augustyn 

SKŁAD: Marta Bogucka

KOREKTA: Sylwia Frołow, Grzegorz Bogdał, Maciej Szklarczyk

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1973. Jest krytykiem i publicystą muzycznym, historykiem kultury, współpracownikiem „Tygodnika Powszechnego” oraz Polskiego Radia Chopin, członkiem jury International Classical Music Awards. Wykłada przedmioty związane z historią i recepcją muzyki i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 15/2019

Artykuł pochodzi z dodatku „Festiwal Beethovenowski 2019