O sztuce

Od dawna próbujemy definiować i rzec na początku trzeba, że mamy w tej materii szalone osiągnięcia.

05.03.2018

Czyta się kilka minut

Oto dlaczego odrzucamy z oburzeniem usłyszaną niedawno przykrą opinię, że mianowicie nie definiujemy, a tylko bawimy się słowem. Zaledwie.

My się bawimy? Każdy zajmujący się definiowaniem wie, że szukanie właściwych słów to czynność w definiowaniu zasadnicza. Że daje nam to zajęcie nieco rozrywki? Że łączymy przyjemne z pożytecznym? Cóż szkodzi? Oto dziś – głównie być może ku własnej uciesze – też podejmiemy mozół definiowania, tym razem na niwie sztuk pięknych.

Sztuką na ogół zajmujemy się rzadko, widzimy bowiem przecież, że jej wpływ na Gospodarza i jego środowisko jest zerowy. Powie ktoś, że to bujda, że sztuka jest jak najbardziej w centrum zainteresowania tego niezwykłego człowieka, który ma do niej stosunek swoisty, jak zresztą każdy satrapa. To się zgadza, ale rozejrzyjmy się wokół i spróbujmy spisać dzieła sztuki powstałe w czasach szalejącego kaczyzmu, pod patronatem ideowym tej formacji i jej wodza. Nie są to osiągnięcia imponujące bądź też gdziekolwiek poza tą jamą zauważalne. Owszem: jest nieco pieśni w aranżach na gitarę nieelektryczną, jest film, jeden bądź dwa, scena teatralna tkwi jednak w zasikanych postmodernizmem powijakach, balet tańczy nierówno, literatura wyczerpała wokabularz i rozbiła bank fabuł, a malarstwo i moda ubraniowa – by posłużyć się efektowną przenośnią – pracują tylko w kolorystyce schwarz und feldgrau. Tak to wygląda. Gdzie zatem szukać dziś sztuki, by o niej solidnie pogwarzyć, poza rzecz jasna zwyrodniałymi środowiskami z gruntu i genu niepolskimi bądź to pośród złytoptaków?

Rozgrzebując zawzięcie listowie, czyniąc odkrywki w próchnicy tematu, napotkaliśmy z ulgą na tłustą warstwę sztuki, którą roboczo nazwaliśmy sztuką biadolenia. Zachwyceni wcisnęliśmy ten termin internetowemu tłumaczowi – jakżeby inaczej – na włoski, uzyskując oto termin cudny, godny – każdy to powie – obecności w dowolnym szanującym się leksykonie sztuk pięknych. Brzmi on w języku Berlusconiego tak: l’arte del lamento. I co? Nieźle, nawet jeśli coś tu kuleje.

L’arte del lamento jest jedyną odmianą sztuki tkwiącą cienkim kolcem w każdym z nas. Jest, by rzec wprost, sztuką narodową, nurtem szalenie osobnym, jeśli idzie o sztukę ludzkości, a uprawiają ją dzieci, dorośli i starcy wszystkich płci, amatorzy i zawodowcy. Jej powszechność przypomina francuski obyczaj grania w bule. Mottem sztuki biadolenia jest zdanie „Stara bida”, które pada dziennie miliardy razy, ilekroć ktoś usłyszy rytualne pytanie „Co słychać?”, wszystko jedno, czy wstał właśnie z odrażającego wyra, czy obudził się w bursztynowej komnacie, czy spadł z ciągnika, czy wypadł z mercedesa.

Naturalnie nie będziemy tu omawiać nurtu nieprofesjonalnego i ludowego l’arte del lamento, tylko od razu skupimy się na osiągnięciach mistrzów. Kilka zeszłotygodniowych wypowiedzi przedstawicieli naszego reżymu bądź to wspierających go osobników uprawiających zawód zwany, nie wiedzieć czemu, dziennikarstwem, a to dotyczących polityki, a to historii, mieści się rzecz jasna w szeroko pojętej sztuce biadolenia, jednak najefektowniej i najpełniej zaprezentował się Jarosław Gowin w najbardziej klasycznym pokazie przeklinania własnej pensji. Uwaga: jesteśmy absolutnie jak najdalsi od populistycznego traktowania jego wyznań i nie chcemy wcale rzec tu, że rzesze ludowe bez problemu spinają swe domowe budżety, operując sumami niższymi. Nie. Chcemy po prostu pokazać, że nawet Gowin, człowiek de facto jednego talentu, człowiek guma, gimnastyk o najbardziej giętkim kręgosłupie w historii kręgarstwa polskiego, też jest czuły na sztukę – że sztuka bywa dlań ważniejsza niż szukanie taniego poklasku w polityce. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 11/2018