Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Bardzo się tym emocjonowałam, a moja Mama uważnie to obserwowała. Któregoś dnia zawołała mnie do siebie i powiedziała mniej więcej tak: "Martwisz mnie Ewo, bo nie umiesz przegrywać. Złościsz się, beczysz, oskarżasz koleżanki, że oszukują, obrażasz je i zachowujesz się paskudnie. A przegrywać należy elegancko i z klasą. Przekonasz się o tym w życiu, grając w różne gry, znacznie ważniejsze niż gra w klasy. Bo - zmieniając trochę znane powiedzenie - pokaż mi, jak przegrywasz, a powiem ci, kim jesteś".
Te słowa mojej Mamy przypomniały mi się dokładnie na początku trzeciej dekady października tego roku i odtąd codziennie, i coraz głośniej dźwięczą mi w uszach. Ciekawe, dlaczego?
Trzy słowa
Zło, złość, złośliwość. Niby podobne, ale niepodobne. Niby powiązane, ale osobne.
Zło - to pojęcie. Całościowe i jednoznaczne. Charakterystyczne dla niego jest to, że istnieje zawsze na zewnątrz, nigdy w nas (tak przynajmniej myślimy).
Złość - to reakcja. Słuszna lub niesłuszna. Na przykład, jeżeli złości mnie to, że sąsiad zarabia więcej ode mnie, złość ma "plusy ujemne". Jeżeli to, że ludzie zaśmiecają ulice albo siadają pijani za kierownicą, złość ma "plusy dodatnie".
Złośliwość - to usposobienie. Odziedziczone w genach lub nabyte w różnych okolicznościach. Wyraża się w wiecznym podejrzewaniu, obrażaniu, aluzjach, niedomówieniach, napomknieniach i innych obrzydliwostkach.
Najgorzej jest wtedy, kiedy te trzy osobne słowa splotą się w pewną całość. Kiedy czyjaś uporczywa złośliwość wywoła taką falę ogólnej złości, że powstanie z tego wymierne zło.
Nadzieja
Mam taką małą, cichą nadzieję, że teraz będzie u nas normalniej, dlatego media będą pisać więcej o świecie, a mniej o jego pępku, za który się uważamy.
Bo to jest tak: wybuchają rozpaczliwe protesty w rządzonej przez kolejną juntę Birmie. Czekam w napięciu, jak to się rozwinie jutro, ale jutro wygląda, jakby nie tylko protestów, ale samej Birmy nie było w ogóle na mapie. Albo jest katastrofalna powódź w Meksyku. Czekam w napięciu, czy nazajutrz skończą się ulewy i czy Caritas uruchomi konto na wpłacanie pomocy. Ale nazajutrz wygląda na to, że woda dochodząca do drugiego piętra domów w nocy wyparowała.
Może więc teraz będzie więcej wiadomości o świecie, którego obywatelami bądź co bądź jesteśmy, niż o konferencjach prasowych i sfrustrowanych politykach, którzy najbrzydsze wyrazy powtarzają po kilka razy. Mam taką małą, cichą nadzieję...