O potrzebie literatury

Pytania postawione przez Annę Nasiłowską są adresowane nie do zwykłych "zjadaczy chleba", lecz do krytyków / badaczy dzieła literackiego. Tym drugim literatura daje chleb, dla pierwszych jest chlebem. Jej kondycję mogą mierzyć szkiełko i oko badacza oraz czucie i wiara czytelnika. Jako czytelnik zupełnie nie przejmuję się tym, czy "polska literatura (...) sformułowała na nowo swoje estetyczne, społeczne i polityczne powinności". Nie interesuje mnie również, "czy pisarzom udało się przemyśleć najważniejsze problemy przeszłości". Więcej: nie zaprząta mojej uwagi narodowa proweniencja czytanego utworu. Oczywiście, arcymistrz Tomasz Mann nie napisałby pewnie "Doktora Faustusa", gdyby nie był Niemcem, lecz biorąc do ręki "Czarodziejską górę", idę na spotkanie z Mannem, a nie z "literaturą niemiecką". Podobnie gdy wracam do "Traktatu o łuskaniu fasoli", wracam do Myśliwskiego, a nie do "współczesnej literatury polskiej".

Nieprzypadkowo skojarzyłem te dwa nazwiska - w moim, czytelniczym przekonaniu, twórczość Wiesława Myśliwskiego jest na miarę literackiego Nobla. Każda jego powieść jest nie tylko "pięknym zjawiskiem językowym", lecz także kolejną, w każdym utworze ponawianą, próbą opisu człowieka ("Nie wszerz się żyje, w głąb" - mówi narrator "Traktatu…"), który się jednak zawsze temu opisowi wymyka. Nieistotny jest dla mnie fakt, że wspomniana powieść jest dziełem z dwudziestolecia, o które pytają inicjatorzy "Tygodnikowej" debaty; ważne jest to, że czuję się czytelnikiem - współautorem tej książki, gdyż ze mną ona rozmawia, moje niepokoje nazywa, dzieli moją bezradność wobec świata. Ale nie pozostawia w zniechęceniu, przekonuje, że nie należy ustawać w zgłębianiu wiedzy o człowieku, o sobie. Jeśli utwór powstały w ostatnim dwudziestoleciu przez formę, myśl, obraz, antytezę podejmuje dyskurs ze światem zakreślonym przez moje lektury, niezależnie od czasu ich powstania, jest mi potrzebny. Wykreślam swoją czytelniczą mapę, gdzie nie wiek ani narodowość decydują o usytuowaniu na niej książki, lecz literacka harmonia. Mapa jest pięciolinią. Poszczególne dzieła rozmawiają ze sobą, zaproszone niekiedy - nawet bez intencji autorów - przez czytelnika do tej rozmowy.

Oto jedna z toczących się na Parnasie dysput: Proust, Bernhard i Miłobędzka. Pierwszy jest ogarnięty ideą odzyskiwania rzeczywistości, drugi - jej wymazywania, poetka ma świadomość jej gubienia. Ostatni poemat Miłobędzkiej odczytuję przede wszystkim jako wyznanie świadka i uczestnika procesu obumierania i umierania. Te nadzwyczaj oszczędne w słowa poetyckie frazy co rusz wywołują we mnie wrażenie rozmów gdzieś już słyszanych: Biblia, Miłosz, Szymborska, Herbert, Myśliwski, Iwaszkiewicz, Gombrowicz.

Krystyna Miłobędzka należy do plejady najznakomitszych. Jej drogą jest poezja lingwistyczna, wiedzie też po obrzeżach literatury. Autorka "gubionych" nie ma żadnych powinności; jej poezja jest mi potrzebna jak Swannowi fraza z sonetu Vinteuila ("Owa fraza budziła w nim pragnienie nieznanego uroku, ale nie przynosiła nić określonego, aby zaspokoić to pragnienie" - Proust). Tak jest z każdą dobrą książką, którą mam szczęście czytać. Ostatnie dwudziestolecie to nie tylko epoka olbrzymów: Miłosza, Szymborskiej, Herberta, Różewicza, Myśliwskiego. To również czas znakomitych książek, np. Pawła Huellego, w których gawędzi z Hrabalem ("Mercedes-Benz"), Mannem ("Castorp"), jak wcześniej z Grassem ("Weiser Dawidek"). To czas wydawnictw, do których mam zaufanie, by wymienić przykładowo a5, Biuro Literackie czy Wydawnictwo Literackie. I nie bez znaczenia w doborze lektur są znane nagrody literackie ("Nike", "Angelus", "Gdynia").

Z obfitości współczesnej literatury wybieram utwory, których marką jest nazwisko autora lub nazwa wydawnictwa. Do innych pozycji docieram dzięki recenzjom, zamieszczonym w cenionych przeze mnie pismach. Bywają książki, które odkładam po kilku stronach. Bywają takie, które otwierają się przede mną dopiero przy kolejnej ich lekturze. Zdarza się, że są to te same, które przed laty odłożyłem. Te cenię najwyżej. Nieważny jest rok powstania dzieła. Pierwszorzędna lektura jest zawsze współczesna. Jest co czytać.

Tadeusz Lipski

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2010