O polowaniu

Nihilizm był i jest szalenie dobrym tematem do rozważań o kombinowaniu w polityce.

09.09.2019

Czyta się kilka minut

Zacząć wypada, że nihilizm jest znakomitym pretekstem do łomotu i nigdy nie było inaczej. Jest to niesłychanie pojemna, a między nami mówiąc – bardzo prostacka i wulgarna obelga, która dość dawno oderwała się od terminologii filozoficznej. Zarzutem nihilizmu wobec swych oponentów, realnych bądź wymyślonych, posługiwali się w historii w zasadzie wszyscy znani nam totaliści, czy jak kto woli: psychopaci, odkąd słowo to weszło do języka używanego przez masy. Straszenie nihilistami ma moc magiczną, ma walor niedopowiedzenia i insynuacji, jest arcywygodne, nihilistą bowiem można nazwać dosłownie każdego, komu wypada przyłożyć, bądź, jak to się ładnie mawia: wyeliminować. Gdy szczerze i bez kompleksów weźmiemy pod lupę dzieje używania tego zarzutu – a jest to zarzut zawsze – zobaczymy, że nikt, kto go używał doraźnie, nie stracił, ale zyskał. Co było potem, to inna sprawa. Finiszem tych zabaw, jak zawsze, było biadolenie historyków i umieszczanie tych przypadków w podręcznikach szkolnych, których zresztą nikt nie czyta bez ziewania, zwłaszcza w domu.

Od słowa tego wieje grozą, zaklęciem i czystym diabelstwem. W ogóle rzec trzeba, że używanie w Polsce słów obco­brzmiących jest zawsze dobrym pomysłem z dość błahego powodu. Słowniki wyrazów obcych mają tu bardzo niskie nakłady, nikt ich nie kupuje dla przyjemności, a nawet gdy kupi, nie czyta – bo po co. Encyklopedii już się od dawna nie drukuje. Można więc śmiało i bez ryzyka, przybrawszy odpowiednio marsową i wodzowską minę, kręcić tu językiem dowolnie, nawet gdy nie mówi się słowa w żadnym obcym narzeczu i ma się wiedzę wziętą wyłącznie z bryków sporządzonych przez propagandzistów. Gdy słuchacze są odpowiednio wyposażeni w zestaw odruchów i przesądów, a takich nigdy i nigdzie nie brakowało, można jechać z koksem. Wywieszanie na sztandarach partyjnych hasła walki z nihilizmem jest jeszcze prostsze niż wypisanie na nich słów pustych, w rodzaju: „prawo i sprawiedliwość”. Tu akurat, w tym konkretnym przypadku, dziś swe oryginalne znaczenie i sens zachował tylko spójnik. Tylko w tej jednej literce jest prawda i konkret, reszta nie pokrywa się z żadną definicją, wystarczy zerknąć do Wikipedii.

Można dziś – to wtręt – być sobie dowolnie głośno przeciw polowaniom na zwierzęta. Jest to, zdaje się, czynność wstrętna większości, a polowaniami zajmuje się statystycznie garstka barbarzyńców, rozpaczliwie tłumacząc tę czynność a to tradycją, za przeproszeniem, rycerską, a to troską o higienę leśną. Są to lite brednie, w które wierzy, jako się rzekło, niewielu operetkowo przebranych grubasów. Opór i nacisk opinii publicznej w tej sprawie jest spory i zapewne będzie rósł, taka jest prawidłowość tego typu reakcji. Co jednak dziwne – jeśli idzie o moralność czy wrażliwość na skrzywdzenie lub znęcanie się, polowanie na ludzi jest coraz modniejsze i nie budzi w zasadzie żadnego sprzeciwu. Rzec właściwie można, że jest to czyste kłusownictwo, bo przyłożenie tego terminu do wydarzeń zaledwie ostatniego miesiąca nie jest bynajmniej interpretacją, lecz faktem. Oto nikt się specjalnie nie gniewa, gdy władza sobie poluje na ludzi, i zaiste do sztafażu brakuje tu tylko tyrolskiego kapelusika. Łomot nihilizmem jest tego dowodem.

Kto dziś w Polsce gwarantuje ocalenie dwudziestowiecznej sielanki wobec grozy XXI wieku? To już chyba wiadomo. Zgadzamy się, że pytanie nie brzmi mądrze, gdy człowiek sobie przypomni to i owo. Ale to nie nasza wina, że świat wokół nas jest koktajlem sentymentów i strachów. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 37/2019