Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wioletta Grzegorzewska i Weronika Gogola, bohaterki spotkania „Nowoczesne prowincjałki”, w swojej prozie pokazują, że Wiesław Myśliwski, ogłaszając ostateczny kres kultury chłopskiej, mylił się. Wieś w oczywisty sposób zmienia się – każdy, kto próbuje dziś o niej mówić z perspektywy romantyczno-semntymentalnej, sam skazuje się na banał i, co gorsza, koszmarną nudę. Podczas spotkania obie autorki opowiadały o doświadczeniu wiejskości – zarówno z perspektywy biograficznej, jak i literackiej. Co szczególnie ważne, w ich podejściu pełno jest krytycznego dystansu i trzeźwego osądu. „W kulturze wiejskiej było i jest bardzo wiele elementów, na które nie ma mojej zgody” – mówiła Grzegorzewska. Dzięki perspektywie, w której wychodzimy poza czarno-biały obraz świata, możemy swobodnie i bez żadnych kompleksów wykorzystywać to, co szczególnie cenne i ważne, odrzucając tradycje opresyjne (szczególnie związane z konserwatywnym modelem wychowywania dziewczynek).
Świetnym tego przykładem mogą być obrzędy związane ze śmiercią. „Pamiętam śmierć swoich bliskich jako coś bardzo naturalnego. Wszystkie rytuały związane z pogrzebem pozwalają oswoić się z bólem i stratą. Dzięki temu nie boje się śmierci” – stwierdziła Gogola. Podobny potencjał tkwi w ludowej buńczuczności, o którym wspominała Grzegorzewska. Dzięki niej mamy odwagę walczyć o własne zdanie, ale też przepracowywać kompleksy. Prowincja to przestrzeń, którą często traktujemy protekcjonalnie, choć przecież w każdy z nas jest coś z prowincjusza. Gdy przestaniemy się niepotrzebnie wywyższać, być może nauczymy się czerpać z tego siłę.