Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jeśli coś działa, po co to zmieniać: do takiego wniosku doszła większość delegatów na zjazd niemieckiej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU), którzy w ubiegłą sobotę na nowego przewodniczącego partii wybrali Armina Lascheta. To zwolennik Angeli Merkel i kontynuator jej linii politycznej. Jego rywal Friedrich Merz zapowiadał m.in. zaostrzenie polityki migracyjnej i liberalne korekty w kursie gospodarczym; to postulaty cieszące się sporą popularnością i w CDU, i w całym społeczeństwie Niemiec.
Ale to Laschet zrozumiał, że zwłaszcza w czasie pandemii polityka ma coś cenniejszego do zaoferowania. „Najważniejsze jest zaufanie” – powtarzał w wystąpieniu do delegatów. W zdecydowanej większości Niemcy wciąż ufają swojej kanclerz. Zaufają więc też politykowi, który mówi o kontynuacji. 59-letni Laschet ma bogate polityczne doświadczenie, które przez dekady zdobywał m.in. w Bundestagu i Parlamencie Europejskim. Od blisko czterech lat pełni z sukcesami funkcję premiera w Nadrenii Północnej-Westfalii, najludniejszym landzie Niemiec. Uprawia politykę w sposób niekonfrontacyjny. W mozolnym szukaniu kompromisów przypomina Merkel. Stroni od populizmu. Jest też zaangażowanym katolikiem; podczas zjazdu przypominał delegatom, że „C” w nazwie CDU oznacza chrześcijaństwo. Ten zestaw wartości powinien być dalej kompasem dla uprawianej przez partię polityki.
Laschet ma spore szanse, że zostanie wkrótce wyznaczony na kandydata na kanclerza, i że po wrześniowych wyborach przejmie urząd po Merkel. Ta przewidywalna kontynuacja oznacza dążenie do wspólnych rozwiązań. To dobra wiadomość również dla Polski. ©