„Ni ma co dużo godać"

JOANNA BROŻEK: - Co roku przed Świętą Barbarą giną górnicy. Jak człowiek wierzący może zinterpretować tę zbieżność, o ile w ogóle może się jej dopatrywać?

01.12.2006

Czyta się kilka minut

Ks. STANISŁAW PUCHAŁA: - Wiele razy słyszałem to stwierdzenie. Ono w jakiś sposób określa myślenie ludzi na Śląsku, nie tylko górników. Tyle że doszukiwanie się zbyt prostej zależności, że to św. Barbara zabiera do siebie górników, może rodzić wrażenie, jakby Święta była co najmniej... zazdrosna. Tymczasem to powiedzenie jest świadectwem wiary w jej opiekę. W duszy górnika "gra" to właśnie tak: wierzę, że św. Barbara troszczy się o mnie w trudnych warunkach pracy w kopalni, a będzie też przy mnie, gdy trzeba będzie przejść na "wieczną szychtę". Przed każdym zjazdem na dół górnicy modlą się w cechowni przed figurą Barbary. Obserwowałem to również w swojej rodzinie. Niebagatelne znaczenie miało każde pożegnanie z bliskimi, jakby na zawsze. Oczywiście górnik nie myśli cały czas o śmierci. Gdyby tak było, pewnie żaden z nich nie miałby odwagi zjeżdżać na dół. Każdy z nich wychodzi z domu z nadzieją, że wróci po szychcie.

- Górnicy często podkreślają: jesteśmy jedną wielką rodziną.

- W tej niezwykle trudnej pracy na dole nie raz słychać twardy język. Ale twarda jest też zasada: jeden za drugim pójdzie. Doskonałym przykładem są brygady ratowników. Idą z narażeniem własnego życia powtarzając: idziemy po żywego! I nawet jeśli wiedzą, że warunki wskazują na coś zupełnie innego - idą. Do końca, póki ostatniego nie znajdą. To wszystko stanowi o wartości myślenia zakorzenionego w wierze. Ludzie na Śląsku są ludźmi wiary. Ta wiara wyraża się nie tylko w praktykach religijnych, ale we wzajemnej odpowiedzialności za siebie.

Charakterystyczna dla tutejszego Kościoła była zawsze obecność kapłanów wśród robotników. Ma to swoje konotacje i uzasadnienie historyczne. Właścicielami kopalń byli zwykle Niemcy, najczęściej protestanci. Natomiast Polacy stanowili część robotniczą, w większości katolicką. Stąd bezpośrednia więź duszpasterzy z robotnikami oraz szacunek i pełne zaufania podejście do proboszcza: "bo to jest mój farorz", jak się zwykło mówić. Na miejscu tragedii w Rudzie Śląskiej pierwszy zjawił się ksiądz. Księża - farorz i kapelonki - byli z rodzinami ofiar cały czas. I to nie tylko w "Halembie". Na całym Śląsku. Na Mszach w katedrze było w tych dniach znacznie więcej ludzi niż zwykle. Wiele osób przyszło do konfesjonału. Otwarcie mówili, że są jakby sprowokowani tą sytuacją. Ktoś powiedział: "Coraz wyraźniej rozumiem, że może być tak: człowiek wstaje, zje śniadanie, wypije kawę, wyjdzie z domu i ... staje przed obliczem Najwyższego".

- Czy można mówić o szczególnym profilu społecznym i religijnym Kościoła na Śląsku?

- Jeśli popatrzeć na tłumy mężczyzn klęczących na wzgórzu w Piekarach - co roku ponad 100 tys. mężczyzn w ostatnią niedzielę maja - nie można mieć wątpliwości. W czasach PRL-u mówiono, że pielgrzymi idą do Piekar na znak protestu przeciw władzom. Owszem, to był protest, ale przy okazji. Najważniejsze było spotkanie u Matki Bożej Piekarskiej - Śląskiej Gospodyni. Modlitwa we własnych intencjach, przede wszystkim jednak prośba o dar pracy i pomyślność rodziny.

- Świadectwo takiej wiary dał jeden z górników, który przeżył tragedię właśnie w kopalni "Halemba". Zbigniew Nowak spędził wtedy pod ziemią 111 godzin, jak twierdzi, na rozmowie z Panem Bogiem. "Bo z kim jo mioł godać?"...

- Bo z kim to godać? W tego typu sytuacjach Ślązok wie, że tu naprawdę ni ma co dużo godać. I nie stawia pytań: "gdzie wtedy był Bóg?". Większość rodzin, które czekały na wieści pod kopalnią, przeżywały wszystko ze łzami, ale i w skupieniu, milczeniu. Garnęli się do księdza. W takich sytuacjach najwyraźniej widać, że jedynym, do którego możemy się zwrócić, jest Pan Bóg. Spojrzenie na życie przez pryzmat wiary daje wewnętrzny pokój. Choć nie pozbawia bólu. Bo przecież nie mamy dziś odpowiedzi na pytania, dlaczego tak się stało i czy do dramatu w "Halembie" musiało dojść. Jeśli patrzymy na to przez pryzmat wiary, ufamy, że - choć my nie wiemy - Pan Bóg wie i możemy odnaleźć, często po długim czasie, sens i w takim dramacie.

Pojawia się też refleksja nad odpowiedzialnością za tego typu wydarzenia. To musi mobilizować do działań i uświadamiać coś władzom kopalń i kompanii węglowych, choć z drugiej strony jest świadomość, że siły natury i tak są ponad wszelkie zabezpieczenia.

- Czy w odbiorze tragedii na Śląsku - jeśli wspomnimy zawalenie się Hal Targowych i wybuch w kopalni "Halemba" - nie ma pewnej wspólnej cechy: przyjmuje się je w milczeniu i pokorze, a później dopiero szuka ewentualnych winnych i przyczyn?

- Schemat jest nieco inny: najpierw pomoc. Ludzie biorą, co mają pod ręką, czy są to koce, czy śpiwory. Biegną też od razu księża. To jest charakterystyka regionu. Tragedie, jakich byliśmy świadkami, wyzwalały w ludziach najlepsze reakcje. Potem pozostaje bycie solidarnym z wdowami, sierotami. I na końcu, postawienie pytań o przyczyny.

- Czy takie tragedie mogą zniechęcić górników do dalszej pracy pod ziemią?

- Starsi górnicy mówią, że zdarzają się tacy, którzy nie potrafią zapanować nad uczuciem strachu i odchodzą. Większość opanowuje lęk i znowu zjeżdża w głąb kopalni.

- Ze Św. Barbarą pod rękę?

- Ze Św. Barbarą pod rękę...

Ks. prałat STANISAW PUCHAŁA (ur. 1948 r. w Łaziskach Górnych) jest doktorem teologii, proboszczem śląskiej Archikatedry Chrystusa Króla w Katowicach. W latach 1981-98 był diecezjalnym duszpasterzem akademickim.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2006