Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na marginesie wywiadu Krzysztofa Burnetki z Krzysztofem Kuleszą, prezesem Centrum Przewodnictwa Tatrzańskiego („TP” nr 6/2003), chciałbym podzielić się kilkoma uwagami. Polskie góry to nie tylko Tatry. Mimo to, przodowników turystyki górskiej PTTK i przewodników GOT Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego z wieloletnim doświadczeniem górskim, uważa się za niezdolnych do oceny niebezpieczeństw i poprowadzenia grupy nawet w górach turystycznie łatwych, jak Sudety czy Beskidy. W tak dużym ośrodku akademickim jak Poznań nie ma ani jednego, nawet studenckiego, koła przewodników górskich. Podobnie jest w Zielonej Górze i Gorzowie Wielkopolskim, choć do Sudetów jest nam bliżej niż w którekolwiek góry mają przewodnicy z Warszawy czy Lublina. Czy to nie absurdalne, że kluby górskie z Wielkopolski, jeśli chcą zorganizować wycieczkę w Beskidy, muszą wynajmować zawodowychprzewodników, bo tego wymagają przepisy?
Nie tylko w moim regionie działalność górska od lat opierała się niemal wyłącznie na kadrze przodowników turystyki górskiej. Kluby, w tym najstarszy w Poznaniu - Klub Górski „Grań” przy tutejszym oddziale PTTK, od lat zrzeszają ich i szkolą. Młodych jest jednak coraz mniej. Kto chce zostać przodownikiem wiedząc, że tę społeczną funkcję okrojono z do niedawna honorowanych uprawnień? Wraz z funkcją przodowników padają kluby, a młodzi ludzie chodzą w pojedynkę, „na dziko”, próbując samodzielnie „nauczyć się gór”. To oni mylą szlaki w górach, są najczęstszymi ofiarami wypadków i przyczyną wielogodzinnych poszukiwań przez TOPR i GOPR. Kto ma uczyć młodzież poszanowania przyrody, zachowania w górach, przygotowania do wycieczki i pokory wobec gór? Tylko i wyłącznie wynajęci przewodnicy zawodowi? Przecież po wycieczce mówią grupie „do widzenia” i na tym ich rola się kończy.
Uważam, że niektóre tatrzańskie szlaki powinny być zimą zamknięte dla turystyki grupowej. Tak jest już w Karkonoszach. Wielokrotnie rozmawiałem z kolegami z poznańskiego oddziału PTT o zimowym wchodzeniu na Rysy. Wielu z nich było świadkami sytuacji, w których omal nie doszło do poważnych tragedii. Gdyby uczestnicy niedawnej tragicznej wycieczki doszli do barierki z żółto-czarną szachownicą z ostrzeżeniem i napisem „szlak zamknięty” z pewnością by zawrócili.
LECH RUGAŁA (przodownik turystyki górskiej PTTK, przewodnik GOT PTT; Poznań)