Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Mateusz Ewangelista mówi, że Jezus opuścił tłum, który się zebrał z Jego powodu, dopiero wtedy, gdy wszyscy najedli się do syta. Podobnie rzecz ma się z apostołami. Dopiero kiedy Jezus wsiadł do łodzi, a wiatr ustał i minęło niebezpieczeństwo, apostołowie padają przed swoim Nauczycielem na twarz i wyznają, że jest On Synem Bożym.
Podobnie dzieje się z Eliaszem. Wie, że ma stanąć twarzą w twarz z Bogiem, ale się nie spieszy. Siedzi w grocie i czeka, aż przewali się wichura, ustanie trzęsienie ziemi i wygaśnie ogień. Wychodzi z jaskini dopiero, gdy nastanie cisza. Eliasz jest przecież prorokiem prawdziwego Boga, który nie potrzebuje, jak inni bogowie, udowadniać swojego istnienia i działania jakimiś nadzwyczajnymi wydarzeniami. Bóg Eliasza nie chce człowieka przerażać, oszołamiać, powalać na ziemię, gdyż nie chce go zniewalać. Przeciwnie, szanuje wolność człowieka i dlatego stara się zdobyć nasze zaufanie.
Podobnie jak Ojciec, postępuje Syn, który działa w tym samym Duchu. Znamy powiedzenie o ciszy przed burzą, ale można też mówić o burzy przed ciszą. Burza to głód, pragnienie, sztorm, strach. W obecności Chrystusa te utrapienia ustają. Piotr i pozostali apostołowie otrzymują pomoc, ratunek przychodzi w ostatniej chwili co prawda, ale skutecznie. Wszyscy wychodzą z opresji cało - tym razem, na razie. Ewangeliczne jezioro to zarówno świat, jak i my, ludzie. Bywają dni i lata spokojne, pełne ciszy, bywają też dni i lata burzowe, i tak na przemian - raz słońce, raz deszcz. Zarówno w świecie, jak i w nas, i końca tego łańcucha na próżno wyglądać.
Na nasze szczęście, patrząc na życie Eliasza, Piotra i apostołów, a zwłaszcza Jezusa, można stwierdzić, że cokolwiek by się nie działo w nas i wokół nas, to nigdy nie powinniśmy ani myśleć, ani mówić, że coś jest bez sensu. A tym bardziej twierdzić, że Bóg mnie albo kogoś innego opuścił. A już na pewno nie powinniśmy twierdzić, że zawładnął nami szatan, nawet za naszym przyzwoleniem.
Eliaszowe wichury, trzęsienia ziemi, ognie, jak też Piotrowe sztormy i zjawy, są również naszymi. I tak jak w ich przypadku, tak i w naszym, poprzedzają Boga, który nie tyle przychodzi, co mocniej nas do siebie przybliża, gdyż chce się z nami podzielić czymś ważnym dla tej chwili i tego miejsca, w którym żyjemy. Można powiedzieć, że te przerażające zjawiska mają na celu zwrócenie naszej uwagi, uprzytomnienie powagi chwili. Nastaje czas, kiedy można zdobyć wiele, ale i wiele stracić.
Według tradycji, poza Janem Ewangelistą, apostołowie zostali zabici. Można rzec, nie przeżyli ostatniego sztormu, ostatniego ataku burzy i ognia, ale takie myślenie, choć prawdziwe, nie jest chrześcijańskie, skoro Kościół wspominając dzień ich śmierci ma odwagę śpiewać: "Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli".