Na obcej planecie Irak

The Hurt Locker: Bigelow w swoim arcysłusznym filmie próbuje odkrywać Amerykę, okazując zwątpienie w sens irackiej batalii.

16.02.2010

Czyta się kilka minut

Amerykańscy saperzy w filmie "The Hurt Locker" Kathryn Bigelow wyglądają niczym kosmici, kiedy zakuci w kombinezony przeciwodłamkowe przemierzają ulice Bagdadu. Przed nimi krajobraz iście księżycowy: zrujnowane domy, opustoszałe ulice, po których suną roboty - detonatory, na każdym kroku czyha niewiadome. Arabskie miasto, nawet kiedy staje się ludne i gwarne, przypomina nieznaną planetę, która mówi obcą mową i przeszywa na wskroś nieprzyjaznym spojrzeniem. Tubylców ogląda się tu zwykle z bezpiecznego dystansu, przez snajperski celownik czy kuloodporne szyby.

W filmie Bigelow żołnierska buta i luz podszyte są strachem. Nie ma miejsca ani czasu na patriotyczną retorykę, na roztrząsanie rzeczywistych motywów "misji stabilizacyjnej". Liczy się przeżyty kolejny dzień.

Wzorowy Amerykanin

Zamiast klasycznie rozumianej akcji dostajemy ciąg epizodów - nieprzewidywalnych w swoim przebiegu, coraz bardziej przyspieszających akcję serca. Opowieść o pracy oddziału saperów na niegościnnej irackiej ziemi punktowana odliczaniem dni do zakończenia służby przypomina rosyjską ruletkę: na kogo padnie tym razem?

Twórcy filmu z całych sił próbują stworzyć złudzenie uczestnictwa; kamera chaotycznymi ruchami chwyta gorączkowy puls irackiego miasta, węszy z nosem przy ziemi w poszukiwaniu śmiercionośnych ładunków, walczy z czasem, obnaża przypadkowość życia i śmierci.

W "Hurt Lockerze" czuje się w powietrzu zapach grozy. Z duszą na ramieniu przyglądamy się zręczności z jaką żołnierze dłubią w pajęczynie kabli. Dostrzegamy, że instynkt samozachowawczy nie u wszystkich działa z taką samą siłą. Nowy dowódca kompanii, William James (Jeremy Renner), w swojej niepohamowanej brawurze zachowuje się nieomal jak zamachowiec samobójca. Niczym wzorowy Amerykanin, za każdym razem stara się "doprowadzać rzeczy do końca". Zalicza więc kolejne fronty, kolekcjonuje rozbrojone ładunki, podczas gdy w cywilnym wcieleniu czuje się coraz bardziej obco. W oczach współtowarzyszy ma w sobie coś z superbohatera, lecz dla nas to straceniec, który zaprzedał się wojnie. Inaczej jednak niż spotkany na pustyni dowódca najemników, zagrany przez Ralpha Fiennesa - charakter wyjątkowo paskudny, pozbawiony moralnego kręgosłupa. Co ciekawe, James również nie dorabia ideologii do swojej służby w najbardziej niebezpiecznej kompanii. On, jak sam mówi, uzależnił się od wojny w jakiś chory, prawie organiczny sposób. Wojna to dlań narkotyk, zastrzyk adrenaliny. Ironia filmu Bigelow jest wyraźna: takim właśnie straceńcom przypina się potem ordery bohaterów narodowych. Tacy właśnie Jamesowie wprost nie mogą się doczekać, kiedy ich mali synkowie swoje pluszowe zabawki zamienią na te z metalu. I wyruszą na podbój kolejnej obcej planety.

Tresura

Kręcony w Jordanii film wykorzystując formułę kina akcji ma na celu przybliżenie widzowi podanych "na surowo" realiów niekończącej się bitwy o Irak. I w tym wymiarze sprawdza się znakomicie. Przyjmując perspektywę tych, którzy wykonują tam najbardziej ryzykowną pracę, musimy jednak mimo wszystko zapytać o jej sens. I w kontekście tego, co widzimy w filmie, będzie to, niestety, pytanie beznadziejnie retoryczne, podpowiadające jakże znaną odpowiedź.

Bigelow, realizując scenariusz Marka Boala, który na miejscu z dziennikarskim poświęceniem podpatrywał pracę jednej z elitarnych kompanii saperów, stroni od politycznych deklaracji, choć pozostaje jednoznaczna w ocenie wojny, której główni uczestnicy po obu stronach najzwyczajniej nie rozumieją. Brutalne, "męskie" kino Bigelow naznaczone jest w gruncie rzeczy bardzo kobiecym spojrzeniem, które dostrzega przede wszystkim absurd wojny, niebezpieczną zabawę dużych chłopców, za którą stoją rozgrywki szachowe chłopców trochę większych. Kolejne niebezpieczne zadania, które oglądamy na ekranie, mają charakter zgoła mechaniczny, nie towarzyszy im żadna refleksja. Żołnierze są po prostu świetnie wytresowani - dość przypomnieć dokument "Full Battle Rattle" (wyświetlany u nas na kanale Planete jako "Iracka przedpremiera"), gdzie mogliśmy zobaczyć, jak na pustyni Mojave w Kalifornii w zaimprowizowanej arabskiej wiosce szkoli się żołnierzy w przededniu wyjazdu do Iraku. Już nawet w tamtych sztucznych warunkach dawały się we znaki mielizny amerykańskiego myślenia o irackiej misji.

Oscarowe szranki

Sęk w tym, że Bigelow w swoim arcysłusznym filmie zachowuje się tak, jakby w 2008 r. odkrywała Amerykę, okazując swoje zwątpienie w sens irackiej batalii. Do kogo tak naprawdę adresowany jest jej film? Do tych przekonanych o słuszności interwencji czy do tych, którzy dostrzegli, że przyniosła ona skutki opłakane? Ma wstrząsnąć tymi pierwszymi czy też utwierdzić tych drugich? A może po prostu wzbudzić powszechną sympatię dla poświęcających swe życie "naszych chłopców"?

"The Hurt Locker" jest filmem niby oskarżycielskim, ale bezpiecznie schowanym za egzystencjalnym przesłaniem. I za chwytliwą konwencją kina sensacyjnego, która świetnie się sprawdza w odtwarzaniu irackiej wojny podjazdowej. Jedno jest pewne: w czas prezydentury Baracka Obamy film ma wielkie szanse dostać najważniejszego Oscara i pokonać tym samym swojego głównego konkurenta, "Avatara" (oba tytuły dostały po 9 nominacji, a pikanterii dodaje fakt, iż Bigelow i James Cameron byli niegdyś małżeństwem).

Tak oto naprzeciw siebie stanie kino zaangażowane i wygenerowane komputerowo kino-bajka. Mimo wszystko kibicować będę temu pierwszemu jako jaskółce zmian dokonujących się w głównym nurcie amerykańskiego kina, zwykle bardzo konserwatywnym z ducha i ciała. Film Bigelow wolny od heroicznych treści ma za zadanie przeczołgać widza, wsadzić go na czas seansu w zakurzone żołnierskie buty, zmusić raczej do zwykłej empatii niż do namysłu nad wielką polityką. Na kino prawdziwie rozrachunkowe będziemy musieli jeszcze poczekać.

Szkoda tylko, że polscy dystrybutorzy kinowi źle oszacowali potencjał filmu, przez co "The Hurt Locker - w pułapce wojny" ukazał się jak na razie tylko na DVD (ma mieć też emisję w Canal Plus).

"THE HURT LOCKER - W PUŁAPCE WOJNY" - reż. Kathryn Bigelow, scen. Mark Boal, zdj. Barry Ackroyd, muz. Marco Beltrami, Buck Sanders, wyst. Jeremy Renner, Anthony Mackie, Brian Geraghty, Ralph Fiennes, Guy Pearce i inni. Prod. USA 2008. Dystryb. DVD Kino Świat.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2010