Motylki na wysypisku

Wielki konflikt o przebieg augustowskiej obwodnicy przez dolinę Rospudy przyniósł porażkę i kompromitację nie tylko rządu, ale też samorządu.

12.08.2007

Czyta się kilka minut

Wskrzeszenie i funkcjonowanie samorządów lokalnych uchodzi słusznie za jeden z największych sukcesów transformacji ustrojowej, docenianych nawet przez krytyków innych przemian. Dla entuzjastów samorządności kłopotliwy musi być zatem fakt, że w Augustowie i na Podlasiu praktycznie wszyscy politycy lokalni złączyli się z mieszkańcami w poparciu inwestycji grożącej zniszczeniem lokalnego skarbu przyrody. Estakadę autostradową, przecinającą bagienną dolinę Rospudy, aprobowały poprzednie władze miasta i regionu, akceptował wojewoda z SLD, forsuje obecny burmistrz z PO, mający wsparcie radnych sejmiku podlaskiego z PiS-u i Samoobrony. Nawet niedawne, powtórzone wybory do owego sejmiku oraz związana z nimi zaciekła rywalizacja polityczna, nie zaburzyły tego jednolitego frontu. Kandydaci prześcigali się raczej w zapewnieniach, kto z nich będzie twardszym obrońcą planów poprowadzenia obwodnicy trasą kwestionowaną przez ekologów i komisję europejską.

Władze samorządowe chętnie i szybko budują nowe chodniki i ulice, remontują ich nawierzchnie, odnawiają reprezentacyjne gmachy, bo wszystko to jest widoczne dla mieszkańców i przyjezdnych. Inwestycji w wysypiska śmieci, oczyszczalnie ścieków czy recykling odpadów nikt nie będzie oglądał i nie doceni. Ekologia wciąż nie jest na tyle znacząca i przekonująca, by mogła dostarczyć przekonujących argumentów przeciw inwestycjom ułatwiającym życie mieszkańcom, ale szkodliwym dla przyrody.

Nikła wiedza i świadomość ekologiczna sprawia, że na wielu obszarach kraju lasy i rzeki traktowane są jako miejsca pozbywania się nieczystości i śmieci, zgodnie z archaicznym przesądem jakoby tam ulegały "naturalnej" utylizacji. Można się o tym przekonać podczas wakacyjnych wędrówek i spacerów. Polskie lasy i akweny, nie mówiąc o przydrożnych rowach, są wielkim wysypiskiem śmieci, zasilanym systematycznie przez okolicznych mieszkańców.

Władze lokalne słabo sobie z tym radzą. Wielu mieszkańców za zorganizowany wywóz śmieci płacić nie chce, skoro wyrzucanie ich do pobliskiego zagajnika, strumyka czy w zarośla nic nie kosztuje i jest bezkarne. A władze lokalne nie spieszą się z tępieniem i karaniem takich obyczajów, by nie zadzierać ze swoimi wyborcami (jak mi to objaśniła osoba teoretycznie i praktycznie parająca się ekologią). Na Podhalu i w innych miejscach stale dochodzi do zatruwania strumieni i potoków przez przydomowe zakłady rzemieślnicze. Wszyscy znają sprawców, jednak karanie ich jest trudne - właśnie dlatego, że to znajomi. Zatruwanie czy dewastacja środowiska naturalnego wiąż nie są uważane za poważny występek. Samorządowcy często podzielają tę opinię, choćby i z oportunizmu. W ich kalkulacji, kwiatki i motylki nie mają praw wyborczych.

Wydawać by się mogło, że inne są rachuby w ośrodkach turystycznych, wczasowych, a zwłaszcza uzdrowiskowych, do jakich należy Augustów. Wszak tam czysta, nieskażona przyroda to nie kaprys, ale skarb szczególny, bo przyciągający urlopowiczów, złaknionych wypoczynku w naturalnym środowisku. Jednak i tam bywa różnie. Niekiedy mieszkańcy i władze lokalne nastawiają się na maksymalną, ekstensywną eksploatację posiadanych zasobów w relatywnie krótkim czasie sezonu wakacyjno-urlopowego, dającego utrzymanie przez resztę roku. W wielu takich "kurortach" odbywa się to za cenę dewastacji środowiska naturalnego. Zwłaszcza, gdy przyciągają wczasowiczów i urlopowiczów preferujących balangowy styl wypoczynku, nieczułych na uroki przyrodniczych zakątków, takich jak mała i cicha Rospuda.

Ostatnio upowszechniają się ponadto formy rekreacji i spędzania wolnego czasu, które zagrażają już nie tylko środowisku, ale i bezpośrednio ludziom w nim przebywającym: jazda na crossowych motocyklach, terenowych quadach, skuterach wodnych, szalejących z warkotem silników po lasach, górach i akwenach, im dzikszych, tym atrakcyjniejszych do forsowania. To prawdziwa zmora szlaków turystycznych i parków krajobrazowych.

Nie wszędzie lokalne władze przeciwdziałają podobnym formom zabawy. Gdzieniegdzie nawet do nich zachęcają, organizując zawody i konkursy. Na szczęście, kajakowicze spływający Rospudą, nie są na razie narażeni na spotkanie z tymi potworami. Wypoczywający w górach czy nad jeziorami nie mogą mieć takiej pewności, ani liczyć na ochronę lokalnych instytucji.

Stanowiska w funduszach ochrony środowiska są traktowane jak łupy polityczne, etaty w nich przekształcono w synekury dla partyjnych towarzyszy, niekoniecznie legitymizujących się odpowiednimi kwalifikacjami merytorycznymi. Dobrze pokazuje to postawa ministra ochrony środowiska w sprawie Rospudy. Również Platforma Obywatelska może ponieść wysoką cenę bezkrytycznego poparcia dla związanego z nią burmistrza Augustowa. Może dzięki temu zyskać głosy kilku tysięcy mieszkańców miasta, ale może stracić nawet kilkaset tysięcy głosów mieszkańców kraju, w większości przeciwnych dewastacji doliny Rospudy i z niesmakiem obserwujących koniunkturalną i oportunistyczną postawę PO w tej sprawie.

Fakt, że ratunek dla Rospudy musiał przyjść dopiero z Unii Europejskiej ujawnił nieporadność krajowych instytucji powołanych do ochrony środowiska i polityków mających wpływ na ich funkcjonowanie. Są wśród nich także instytucje i politycy lokalnego, samorządowego szczebla. Ich zatwardziałość w forsowaniu przedsięwzięcia uznanego przez specjalistów za szkodliwe dla naszej przyrody to wstyd.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2007