Monument niemieckiej hańby

Niewielki dystans dzieli miejsca związane z ofiarami i winowajcami. Nie trzeba 15 minut, by od serca Berlina, Pariser Platz, dojść do wielkiej Hamburger Strasse, gdzie pod koniec lat 30. po raz pierwszy zebrano Żydów na deportację do obozu. Jeszcze bliżej jest z Pariser Platz do dawnej Kancelarii Rzeszy i bunkra Hitlera.

20.02.2005

Czyta się kilka minut

Pomnik Holokaustu jeszcze w trakcie budowy. U góry z lewej siedziba Bundestagu i Brama Brandenburska /
Pomnik Holokaustu jeszcze w trakcie budowy. U góry z lewej siedziba Bundestagu i Brama Brandenburska /

Tymczasem dokładnie tu - między Bramą Brandenburską a zbudowanymi już po zjednoczeniu Niemiec postmodernistycznymi wieżami Daimler-Benz i Sony-Center, gdzie przed 1989 r. przebiegał Mur Berliński, śmiertelna linia podziału między dwoma światami - ukończono właśnie budowę Pomnika Pomordowanych Żydów Europy (Holocaust-Mahnmal). Z topograficznego punktu widzenia można by powiedzieć, że w miejscu, gdzie decydowano o masowym mordzie, 60 lat później ma być czczona pamięć mordowanych. W tym przypadku trudno jednak mówić o genius loci, raczej o miejscu naznaczonym historią.

Pomnik Holokaustu. Abstrakcyjne i gigantyczne miejsce pamięci ze swą, jak to ktoś napisał, “architekturą niepewności". “Niemieckie pole", jak sformułował to tygodnik “Spiegel", wielkości boiska piłkarskiego, z falującymi betonowymi słupami różnej wielkości. Potężny, anonimowy cmentarz, którego nagrobki są szare jak popiół.

Miejsce pamięci - jak historia - nie ma wejścia ani wyjścia. Każdy musi sam odnaleźć swoją drogę. Nie panuje tu żadna babilońska gęstwina, widać raczej jasne, geometryczne linie, jak miasto zbudowane na planie siatki, np. Manhattan w miniaturze. Wielkość kanciastych płyt z szarego betonu - mających budzić skojarzenie ze stelami z żydowskiego cmentarza - jest dokładnie zdefiniowana. Wszystkie mają 2,38 metra szerokości i 95 cm grubości. Różnią się natomiast wysokością: najniższe mają 20 cm, najwyższe 4,70 metra. Stoją na nierównym podłożu i falują łagodnie.

Na razie przeszkadza ogrodzenie: wejście na teren pomnika nie zostało jeszcze udostępnione publiczności. Jednak już dziś monument przyciąga niezliczonych turystów, którzy stoją grupami przy ogrodzeniu i słuchają wielojęzycznych objaśnień przewodników.

Kiedy po odsłonięciu 10 maja 2005 r. będą mogli wejść do miejsca pamięci, większość doświadczy zatopienia w czymś niezwykłym. W oddali będą widzieć ruch uliczny, ale nie będą go już słyszeć. Kamienne słupy tłumią codzienność. Miasto na zewnątrz jest tylko odległą kipielą. Wewnątrz jest miejsce ciszy. Ale i zamieszania.

Człowiek, który nadał kształt temu miejscu, to Peter Eisenman. 73-letni Amerykanin prowadzi w Nowym Jorku biuro architektoniczne, działające w całym świecie i określa samego siebie mianem liberalnego Żyda. W jednym z wywiadów Eisenman mówił: “Jestem ciągle wypytywany o żydowską architekturę, o pamięć i tożsamość". On jednak, dodawał, jest amerykańskim architektem, dekonstruktywistą. Tak, Żydem, ale takim, w którego domu rodzinnym stawiana była choinka na Boże Narodzenie. Mówił: “Dla mnie w architekturze chodzi o to, żeby dać ludziom fizyczne wręcz doświadczenie, przeżycie".

Także jego kamienne pole w centrum Berlina ma służyć pierwotnym, cielesnym przeżyciom. Ma dać poczucie obecności, uczestnictwa, jak podczas wizyty w Auschwitz. Aby zrozumieć to miejsce, zwiedzający nie musi nic wiedzieć. “Na polu steli panuje aura, poczucie braku języka, niewypowiadalności" - mówił Eisenman. Zwiedzający nie oczekuje tam lekcji historii, uporania się z przeszłością. Za to amerykański architekt nie czuje się odpowiedzialny: “Miejsce pamięci to niemiecka sprawa. Ja nie jestem Niemcem. Nie udzielam żadnych lekcji". O to zadbali już Niemcy: w podziemiach, pod północną częścią pola ze stelami, powstaje ośrodek informacyjny. Ma on przekazać zwiedzającym wiedzę: fakty i dokumenty dotyczące Holokaustu.

Budowa takiego pomnika w środku Berlina od początku budziła spory. Droga od pierwszego pomysłu w 1988 r., przez różne konkursy, rekomendacje i zarzucane projekty, aż po decyzję Bundestagu o realizacji projektu Eisenmana (w 1999 r.) była długa i pełna kontrowersji. Niektóre z wczesnych projektów budziły obawy, np. kicz z gwiazdami Dawida różnej wielkości. By nie wspominać o potężnych, ukośnych płytach nagrobnych, które zwyciężyły w pierwszym konkursie, ale na szczęście zostały odrzucone przez ówczesnego kanclerza Helmuta Kohla (na płytach miały zostać wygrawerowane nazwiska zamordowanych Żydów; grawerunki mieli sponsorować obywatele niemieccy, którzy staliby się w pewien sposób “ojcami chrzestnymi" zamordowanych; ten “handel odpustami" oburzył wtedy wielu).

Dyskusje wokół Pomnika Holokaustu nie zakończyły się jednak ani po decyzji Bundestagu, ani po rozpoczęciu budowy. A dziś krytykowana jest przede wszystkim data jego otwarcia. Właściwym dniem byłby 27 stycznia - moment, w którym przed 60. laty wyzwolono Auschwitz, największy z niemieckich obozów koncentracyjnych.

Ale ten dzień został przegapiony. Miejsce pamięci wypełni się ludźmi dopiero 10 maja, po zakończeniu uroczystości upamiętniających koniec II wojny światowej w Europie. Lewicowo-liberalny tygodnik “Zeit" skrytykował wybór tej właśnie daty, ironizując, że wygląda to tak, jakby “również odsłonięcie pomnika miało być wyzwoleniem, jakby wraz z tym pomnikiem Niemcy miały zostać wybawione" od swej historycznej hańby.

Także i to podejrzenie, że miałby to być symbol niemieckiego “samo-wybaczenia", towarzyszyło dyskusjom o Pomniku Holokaustu od początku. I niezależne od tego, czy jest słuszne, wskazuje jedno: niemiecki dylemat niemal bez wyjścia. Bo jeśli zbudowanie takiego miejsca pamięci ma budzić podejrzenie, że chodzi o zamknięcie historycznych rachunków, to niezbudowanie go budziłoby inne podejrzenia - o unikanie przeszłości.

Przełożyła Agnieszka Sabor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1935-2020) Dziennikarz, korespondent „Tygodnika Powszechnego” z Niemiec. Wieloletni publicysta mediów niemieckich, amerykańskich i polskich. W 1959 r. zbiegł do Berlina Zachodniego. W latach 60. mieszkał w Nowym Jorku i pracował w amerykańskim „Newsweeku”.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2005