Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Po roku 1989 wydawało mi się naiwnie, że czas dziennikarzy gotowych wychwalać każdy pomysł tych, którzy właśnie rządzą, minął bezpowrotnie. Od kilku lat obserwuję ich powrót na scenę. Och, są świetnie przygotowani, techniki oddziaływania na widzów i czytelników mają opanowane w stopniu znacznie wyższym niż ich poprzednicy z PRL-u (wiedzą, to przykład najprostszy, że warunkiem skutecznego zwalczania opozycji bywa czasem krytyka rządu). Mógłbym, rzecz jasna, sporządzić aktualną listę moich ulubieńców; jako nałogowy czytelnik codziennych gazet i tygodników mam taką listę w świadomości. Mógłbym, ale nie sporządzę, bo nie jestem Kisielewskim, tylko historykiem poezji, a czasy są inne. Tylko naiwne, inteligenckie i profesorskie poczucie bezsilności w zetknięciu z cynizmem i demagogią przypomina tamto sprzed lat.
***
W wypracowaniu Igora Janke o osobie i poglądach Jana Widackiego ("Adwokat III RP", "Rzeczpospolita" z 9-10 czerwca 2007 r.) znaleźć można dwie opinie, których nie powinno się ominąć i zapomnieć. Obie wygłosiła była działaczka SKS, dziś szefowa wydawnictwa Znak, Danuta Skóra. O mecenasie Widackim mówi ona najpierw: "On staje po stronie złych ludzi. Po stronie katów, a nie ofiar". Potem zaś, snując domysły, skąd Widackiego wynalazł Krzysztof Kozłowski, dopowiada: "Wiceminister od policji w pierwszym rządzie, potem zaangażowany obrońca ubeków, a teraz obrońca demokracji u boku Kwaśniewskiego. To wszystko jakoś się ze sobą łączy". Klarowność myśli godna najwyższych pochwał. Pani się marnuje w tym Znaku, wielce szanowna pani Danuto. Głęboką wiedzę o ciemnych stronach III RP powinna pani wykorzystać, pisząc scenariusz do serialu kryminalnego o tamtych latach. Koniecznie!