Misje spełnione

Nestor polskich misjonarzy, który nadał nowy kierunek pracy misyjnej - ewangelizacji poprzez dialog. Ojciec trędowatych i odrzuconych, jeden z najbliższych przyjaciół naczelnego kapłana hinduskiej świątyni w świętym mieście Puri. W wieku 88 lat zmarł w Indiach o. Marian Żelazek.

08.05.2006

Czyta się kilka minut

 /
/

Zwykł powtarzać, że kiedy Bóg stawia cię przed jakimś zadaniem, to nie należy zadawać zbyt wielu pytań, tylko iść tam i być sobą. I przypominając słowa Pawła VI z jego encykliki o nauczaniu Ewangelii, podkreślał, że świat współczesny nie ufa już słowom, a pragnie jedynie świadectwa. Kiedy o. Żelazek został w 2002 r. ogłoszony kandydatem do pokojowej nagrody Nobla, w opublikowanej na łamach "TP" (41/02) rozmowie powiedział: "Rzecz nie w tym, by zwiększyć liczbę chrześcijan. Misjonarz ma torować drogę Jezusowi, ma dowieść, że w świecie możliwa jest godność i szacunek, wierność Prawdzie. Nikt z nas nie wybiera się do dalekich krajów, aby zakładać tam Kościół polski czy niemiecki, ale by założyć tam Kościół lokalny. Jan Chrzciciel powiedział o Chrystusie: »On musi rosnąć, a ja się umniejszać«".

Spoglądając na życie i dzieło o. Mariana Żelazka, bez wątpienia można powiedzieć, że słowa te były jego życiową dewizą.

Urodził się 30 stycznia 1918 r. w Palędziu k. Poznania. Był jednym z czternaściorga rodzeństwa. Swoje misyjne powołanie odkrył już w czasach gimnazjalnych: po dwóch latach nauki, w 1932 r. przeniósł się do Gimnazjum Misyjnego Księży Werbistów w Górnej Grupie na Pomorzu. Pięć lat później rozpoczął nowicjat w Chludowie, gdzie na trzy dni przed wybuchem wojny złożył pierwsze śluby zakonne. W styczniu 1940 r. został aresztowany przez Gestapo i wraz z grupą młodych werbistów uwięziony w Forcie VII w Poznaniu. Stamtąd na pięć lat trafił do obozu koncentracyjnego w Dachau. Wspominając tamte czasy, mówił: "Chciałem zawsze wyjść z tego grobu obozowego i zostać misjonarzem. Ile razy jeden z moich kolegów seminaryjnych umarł w obozie (z 26 kleryków zginęło czternastu), biorąc ze sobą do obozowego krematorium niewypełnione pragnienie zostania kapłanem-misjonarzem, stawałem się jakby spadkobiercą i jego powołania".

Po wyzwoleniu obozu wyjechał na studia teologiczne do Rzymu, a w 1948 r. przyjął święcenia kapłańskie. Dwa lata później podjął pracę w nowej placówce misyjnej werbistów w Sambalpur w Indiach. Przez pierwsze 25 lat pracował wśród Adibasów (rdzennych mieszkańców Płw. Indyjskiego) - najpierw jako dyrektor szkoły podstawowej i gimnazjum misyjnego w Hamirpur i inspektor wszystkich szkół misyjnych w okręgu misji oraz proboszcz małej parafii w Bondamunda. W 1975 r. przeniósł się do Puri, jednego z najświętszych miejsc dla wyznawców hinduizmu, gdzie swoją siedzibę ma hinduski bóg Dżagannatha - Pan Świata. Zorganizował tam kolonię dla trędowatych, która obecnie ma 600 stałych pacjentów, a czasami prawie 2000 mieszkańców. Ci, którzy mogą, pracują w zakładzie obuwniczym i tkackim, na fermie i fabryce sznurów. O. Marian najbardziej dumny był z działającej w sąsiedztwie szkoły, do której uczęszczają dzieci ze zdrowych i chorych rodzin. W 1986 r. kilkaset metrów od świątyni Dżagannatha, w samym centrum Puri, chrześcijański kapłan wybudował świątynię pw. Niepokalanego Poczęcia NMP. Zapewne duży wpływ na wyrażenie przez Hindusów zgody na budowę miała wieloletnia przyjaźń o. Żelazka z najwyższym kapłanem świątyni Pana Świata.

Oprócz pracy pastoralnej polski misjonarz zajmował się także leczeniem, rehabilitacją i resocjalizacją odrzuconych przez społeczeństwo. Z jego inicjatywy powstał w Puri Ośrodek Leczenia Trędowatych z misyjnym szpitalem i przychodnią. Przez władze miasta polski werbista zapraszany był do wielu komitetów i towarzystw, których celem jest nie tylko pomoc najbiedniejszym, ale również wymiana myśli oraz dialog międzykulturowy i religijny. Na terenie misji, z inicjatywy o. Żelazka powstał również aśram, czyli centrum rekolekcyjne dla chrześcijan, hinduistów oraz tych wszystkich, którzy przybywają do Indii z Europy i Ameryki w poszukiwaniu Boga przez duchowość Wschodu.

Do końca życia pracował niemal bez wytchnienia. Wstawał o piątej rano, odprawiał Mszę i wraz z podopiecznymi odśpiewywał pieśń poprzedzającą rozpoczęcie pracy, której słowa w języku orija, jak mówi legenda, napisał trędowaty poeta: "Au kiczhi, Prodhu, czahe na dżibone / Tumedżoti thao kotire" (O Panie, gdy Ty jesteś blisko / Niczego już więcej nie pragnę). Potem wizytował ośrodki swej placówki misyjnej. Właśnie podczas jednej ze swych codziennych wizyt w ośrodku dla trędowatych, 30 kwietnia 2006 r., zmarł. 2 maja podczas pogrzebu w indyjskim Dżharsugud żegnały go tysiące ludzi. Abp Raphael Cheenath, metropolita archidiecezji Cuttack-Bhubaneśwar nazwał go "zbawcą trędowatych pacjentów".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2006