Media władzy

Telewizja i radio, zwane dotąd publicznymi, wraz z nową nazwą dostaną większy budżet. Ale ich niezależność od władzy będzie kompletną fikcją.

25.04.2016

Czyta się kilka minut

Posłowie PiS złożyli wreszcie trzy projekty składające się na tzw. dużą ustawę medialną. Przygotowywał je głównie wiceminister kultury Krzysztof Czabański, ale projekt formalnie nie jest rządowy, by uniknąć konsultacji społecznych. Czas nagli: obecna ustawa wygasa z końcem czerwca.

1 lipca media publiczne i PAP zmienią formułę prawną: ze spółek prawa handlowego staną się państwowymi osobami prawnymi. Tego dnia wygasną mandaty ich zarządów, rad nadzorczych i programowych. 30 września z pracy odejdą dyrektorzy, kierownicy, szefowie redakcji (i ich zastępcy). Karty, przynajmniej formalnie, rozdawać będzie nowe ciało – sześcioosobowa Rada Mediów Narodowych. Teoretycznie ma to odseparować media od polityków, w praktyce jednak sposób wybierania Rady – z jednym wyjątkiem – jest taki sam jak obecnej KRRiT. Po dwóch członków będą wskazywać Sejm, Senat i prezydent. Nie będzie wymagań co do ich wykształcenia, lecz jedynie wymóg, by byli to Polacy „wyróżniający się wiedzą i doświadczeniem w sprawach związanych z zadaniami, działaniem i finansowaniem mediów”.

Prof. Wiesław Godzic, medioznawca: – Żartuję, że system mediów narodowych będzie zdrowy, jeśli w Radzie będą ludzie tacy jak ja: rozsądni i nie na garnuszku partii. Ale trafią tam byli albo aktywni politycy lub osoby o politycznych aspiracjach.

Pięć do jednego

Jedno z „sejmowych” miejsc w Radzie ma przysługiwać opozycji: największy klub bez reprezentacji w rządzie zyska prawo do zgłoszenia trzech kandydatów, a Sejm wybierze jednego z nich. – W hipotetycznej sytuacji, gdyby klub PO zrezygnował z miejsca w Radzie, wszystkie inne kluby, także PiS, miałyby możliwość przedstawienia swoich kandydatów. Myślę jednak, że miejsce i tak zostałoby oddane opozycji – mówi „Tygodnikowi” Krzysztof Czabański.

Sławomir Neumann, szef klubu Platformy: – Mamy przedstawić trzech kandydatów, a PiS sobie wybierze jednego. To przecież żart, wręcz obraźliwy. Potem i tak w RMN nasz reprezentant zawsze byłby przegłosowywany 5 do 1.

Na zarzut, że przedstawiciel opozycji będzie kwiatkiem do kożucha, Czabański odpowiada, że będzie on miał pełną wiedzę o działalności mediów narodowych, a to już dużo w porównaniu do stanu z ostatnich lat (w zdominowanej przez PO-PSL Krajowej Radzie nie ma ludzi z rekomendacji PiS).

Wszechwładny szef, słabi dyrektorzy

Z rodzynkiem opozycji czy bez, umocowanie RMN będzie trwalsze niż KRRiT.

Członkowie Rady są przez całą kadencję praktycznie nieodwoływalni. Czabański, choć sam tego nie przyznaje, jest faworytem do objęcia funkcji przewodniczącego. – Chcę się teraz zająć ustawą o ochronie zwierząt – odpowiada na pytanie o swoje dalsze plany.

Szefa RMN wskazywać będzie marszałek Sejmu, a nie prezydent. Andrzej Duda jest od PiS uzależniony w dużo mniejszym stopniu niż Marek Kuchciński, więc to marszałek daje Jarosławowi Kaczyńskiemu gwarancję właściwego wykonania zadania.

Ważnym uprawnieniem RMN będzie powoływanie społecznych rad programowych każdego z mediów. To kluczowe narzędzie, gdy pojawi się chęć odwołania szefa medium. Członków rad proponować mają m.in. organizacje twórców, związki zawodowe oraz Kościoły – lista jest długa, więc nietrudno będzie w nich umieścić ludzi spoza polityki, ale o oczekiwanych poglądach.

Rada przeprowadzi też konkurs na dyrektorów naczelnych, ich zastępców i dyrektorów oddziałów terenowych. O ile członkowie RMN mają gwarancję pełnienia funkcji przez sześć lat, to szefowie poszczególnych mediów nie będą znać dnia ani godziny. Ich kadencja trwa tylko dwa lata – to mało, przy długich procesach produkcyjnych telewizji. Szefowie TVP, PR i PAP przez cały czas będą więc zabiegać o uznanie w oczach członków RMN, by utrzymać posadę.

A mogą zostać odwołani pod byle pretekstem. Będą mieć obowiązek przedstawiania planów realizacji misji (co dwa lata) i planów programowo-finansowych (co rok). Jeśli RMN nie zatwierdzi któregoś, automatycznie odejdą. Tak samo, jeśli społeczna radanegatywnie oceni realizację misji w ciągu roku.

Prąd = media

Od 1 stycznia 2017 r. nie będzie już abonamentu RTV, ale składka audiowizualna doliczana do rachunku za prąd, która de facto jest nowym podatkiem. Do tej pory abonament (22,70 zł) płaci ok. 7,5 proc. obywateli – głównie osoby, które swoje telewizory bądź radia zarejestrowały wiele lat temu, a więc starsze. Autorzy ustawy założyli, że odbiorniki są u każdego, kto ma w domu elektryczność.

Wedle projektodawców wpływy z opłaty sięgnąć mają aż 2,1 mld zł. To gigantyczny skok dochodów dla publicznych mediów (dla porównania, w 2015 r. z abonamentu ściągnięto 743,3 mln zł, a prognoza na 2016 r. to 661 mln zł). Prof. Godzic: – Mogę zaryzykować stwierdzenie, że telewizja po raz pierwszy będzie miała za dużo pieniędzy. Dyktując dumpingowe ceny za reklamy w TVP, może wykończyć wszystkie stacje prywatne.

Tort dzielony na nowo

W trzech czwartych TVP utrzymuje się z dochodów z reklam – podkreśla Czabański. Obecnie wpływy z nich to ok. miliard złotych. Zakres aktywności reklamowej mediów narodowych określą ich statuty. Te zaś napisze RMN, faktycznie zyska więc ogromny wpływ na rynek reklamy.

W przyszłości, zapowiada Czabański, liczba reklam w TVP spadnie, najpierw jednak musi się ustabilizować jej finansowa kondycja. Media prywatne nie mogą się więc cieszyć. – Jeden z pomysłów jest taki, że ograniczenie obecności mediów narodowych na rynku reklamy będzie się wiązać z rekompensatą dla nich od mediów komercyjnych – mówi wiceminister w rozmowie z „TP”.

Pomysł, by nakazać nadawcom prywatnym zapłacenie za to, że dostaną większą część tortu, rozważała także ekipa PO, a twórcy Polsatu Zygmunt Solorz-Żak i TVN Mariusz Walter już kilkanaście lat temu proponowali, że za pozbawienie TVP reklam są gotowi opodatkować się na rzecz telewizji publicznej. Dziś jednak prezesi prywatnych gigantów mieliby słabą pozycję negocjacyjną w rozmowach z rządem.

– W tradycyjną telewizję, w którą nikt już chyba nie wierzy, będą pompowane pieniądze. Obawiam się, że w końcu pojawi się głos: w telewizji publicznej ważna jest misja, a nie publiczność – podkreśla Godzic.

Czabański zapewnia, że docenia widownię: – Nie ma sensu głosić kazania w pustym kościele. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2016