Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W Polsce jest dostępny tylko jeden taki lek – stosowany w leczeniu stwardnienia rozsianego – sativex. Pozostałe specyfiki, głównie te stosowane u dzieci cierpiących na padaczkę lekooporną, są sprowadzane w ramach tzw. importu celowego. Tyle że – przynajmniej do tej pory – procedura była skomplikowana i kosztowna. „Podanie optymalnej dawki oznaczałoby koszt kilkunastu tysięcy miesięcznie. W związku z tym syn przyjmuje jedną czwartą tej ilości” – mówiła kilka miesięcy temu w „Tygodniku” matka dziecka cierpiącego na padaczkę (czytaj na powszech.net/medyczna-marihuana).
A Dorota Gaudaniec, również matka chorego dziecka – znana z walki na rzecz legalizacji leczniczej marihuany – tuż po tym, jak w Sejmie w 2015 r. pojawiły się dwa projekty zmian w prawie (jeden, co było wówczas zaskoczeniem na prawicy, autorstwa Patryka Jakiego, dziś wiceministra sprawiedliwości), mówiła: „Mam w nosie, czy prawo ułatwiające życie mojemu dziecku uchwali prawa, czy lewa strona”.
Jednak to paradoks: po latach walki chorzy i ich rodzice wymogli zmiany na politykach prawicy, która dotąd bała się wszystkiego z marihuaną w nazwie jak ognia. Na razie to jeszcze nie legalizacja medycznej marihuany – raczej korekta urzędniczej praktyki w ramach obowiązującego prawa.
Ale i tak tym razem można mówić o naprawdę dobrej zmianie. ©℗