Paląca sprawa

Chorzy na padaczkę czy stwardnienie rozsiane proszą o legalizację marihuany do celów medycznych. By spełnić ich życzenie, potrzebne jest przełamanie oporu – mentalnego i ideologicznego.

19.07.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. Włodzimierz Wasyluk / REPORTER
/ Fot. Włodzimierz Wasyluk / REPORTER

Ten opór w świecie politycznym częściowo został już przełamany – zresztą w sposób zaskakujący dla samych polityków. Gdy w połowie czerwca poseł Patryk Jaki – partyjna przynależność: Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry – złożył w Sejmie projekt legalizacji marihuany leczniczej, na prawicy zawrzało do tego stopnia, że kierujący klubem parlamentarnym Zjednoczonej Prawicy (zrzesza Polskę Razem i SP, współpracuje z PiS-em) Jarosław Gowin miał dzwonić do Ziobry z postulatem usunięcia Jakiego z klubu.

– Przestraszył się, że sprawa zaszkodzi ugrupowaniu przed wyborami – twierdzi nasz informator, jeden z posłów popierających projekt. Sam Gowin nie chciał rozmawiać na temat ustawy z „TP”; przez rzeczniczkę prasową przekazał jedynie swoje „kategoryczne dementi” w sprawie telefonu.

Z kolei Patryk Jaki potwierdza, że na posiedzeniu klubu PR odbyła się „twarda rozmowa” o projekcie. – Przedstawiłem argumenty, tłumacząc, na czym polega medyczne użycie konopi. Dziś moja współpraca z przewodniczącym układa się bardzo dobrze – zapewnia Jaki, przyznając jednak, że w sprawie projektu, pod którym podpisali się głównie byli lub obecni posłowie Twojego Ruchu Janusza Palikota, na poparcie własnego obozu na razie liczyć nie może.

I tłumaczy powód złożenia projektu: – Będąc ojcem dziecka niepełnosprawnego, spotykam zdesperowanych rodziców, właśnie w marihuanie widzących nadzieję. Jak się ma chore dziecko, przebija się głową ścianę.

Kilkanaście tysięcy miesięcznie

Wiele może o tym opowiedzieć Anna (imię na jej prośbę zmienione), członkini jednego ze stowarzyszeń pomagających dzieciom chorym na lekooporną padaczkę.

– Od 10 lat trwa walka o zdrowie i życie mojego dziecka. Walka, którą na co dzień zwykle przegrywamy. Trochę jak z wiatrakami – mówi „Tygodnikowi”.

Pierwsze objawy pojawiły się, gdy syn Anny miał pół roku. Nie pomogły konsultacje w Czechach i Niemczech: medycyna do dziś nie jest w stanie zaproponować leków, które wyeliminowałyby całkowicie objawy.
Te objawy to do 200 napadów padaczkowych syna na dobę. – Mogą zagrażać jego życiu – opowiada kobieta. – Pojawia się bezwład, syn upada, uderzając głową o podłogę, meble, ściany. Zdarzało mu się rozbić głowę, wybić zęby czy lądować w szpitalu z koniecznością interwencji chirurgicznej.

Jej syn jest sprawny ruchowo, ale ma znaczne upośledzenie umysłowe. Wymaga stałej opieki.
Pod koniec 2014 r. Anna dostała od lekarza propozycję leczenia preparatem bediol, czyli marihuaną produkowaną w kontrolowanych warunkach. Ale może podać dziecku lek po przejściu kosztownej i skomplikowanej procedury: najpierw lekarz wypisuje zapotrzebowanie na lek i receptę. Następnie dokumenty trafiają do wojewódzkiego konsultanta ds. neurologii, wreszcie są zatwierdzane przez ministra zdrowia. Dopiero wtedy – za pośrednictwem apteki posiadającej zgodę na tzw. import celowy – można sprowadzić specyfik do Polski.

– Tyle że podanie optymalnej dawki oznaczałoby koszt kilkunastu tysięcy zł miesięcznie – mówi kobieta. – W związku z tym syn przyjmuje jedną czwartą tej ilości.

Efekt? Według Anny (to nie odosobniona relacja, pojawiają się dziesiątki podobnych) 80 proc. mniej napadów. – Syn jest kontaktowy, zaczyna wykazywać zainteresowanie otoczeniem, okazuje mi uczucia. To kolosalny sukces, ale chciałabym zwiększyć dawki.

Pomóc w tym mógłby projekt posła Jakiego. – Ten sam preparat – zapewnia polityk – dopuszczony do polskiej produkcji, mógłby kosztować wielokrotnie mniej.

Uchylona furtka

Legalizacja to nadzieja nie tylko chorych na lekooporną padaczkę. W grupach szczególnego zapotrzebowania wymienia się cierpiących na stwardnienie rozsiane – leki pomagają na spastyczność mięśni, czyli jeden z objawów tej nieuleczalnej choroby – oraz na niektóre odmiany bólów.

Jak radzą sobie dzisiaj tysiące ludzi widzących w marihuanie nadzieję? – Albo sobie nie radzą, albo radzą sobie nielegalnie – mówi Maciej Kowalski, rzecznik stowarzyszenia Wolne Konopie, które włączyło się w lobbing na rzecz legalizacji marihuany do celów leczniczych. – Do pierwszej grupy należą często ludzie starsi, z zakorzenionym respektem dla prawa. Grupa druga zaopatruje się na czarnym rynku, ryzykując konsekwencje prawne.

Niektórzy je ponoszą. Jak w głośnej sprawie państwa Dołeckich, rodziców prezesa stowarzyszenia Wolne Konopie, którzy jadąc z pojemnikami wypełnionymi olejem z konopi zostali zatrzymani przez Straż Graniczną. Albo w kazusie Jakuba Gajewskiego, którego również spotkał zarzut przemytu konopi (zatrzymani tłumaczyli posiadanie specyfiku chęcią leczenia najbliższych).

Furtki legalnego zdobywania leków są nieliczne. Jedyny dostępny w polskich aptekach specyfik to sativex, podawany chorym na stwardnienie rozsiane. Jak to możliwe, że coś opartego na marihuanie trafiło do obiegu? – Producent zarejestrował go w Niemczech, po czym procedurą wzajemnego uznania został on dopuszczony do Polski – tłumaczy Maciej Kowalski. – Można jednak powiedzieć, że został wprowadzony bezprawnie, ponieważ ustawa mówi wyraźnie, że wyciągi z marihuany nie mogą być stosowane w lecznictwie.

Jest jednak na półkach aptek, czego nie można powiedzieć o lekach dla epileptyków: wspomniany bediol i jego odpowiednik bedrocan trzeba sprowadzać z zagranicy.

Co i tak jest pewnym sukcesem w kraju, w którym jeszcze kilka lat temu prawie nikt nie wiedział o lekach na bazie marihuany. Ten postęp to w głównej mierze sukces dwóch osób: Doroty Gudaniec, matki chorego na padaczkę Maksa, szefowej Fundacji „Krok Po Kroku”, która podjęła walkę o dostępność leków opartych na marihuanie, a także dr. Marka Bachańskiego z Kliniki Neurologii Centrum Zdrowia Dziecka. To Bachański zdecydował się na eksperymentalną w polskich warunkach terapię cierpiących na padaczkę lekooporną dzieci. – Wielu rodziców dzieci chorych na padaczkę uważa go za bohatera – mówi w rozmowie z „TP” Dorota Gudaniec.

Ale nad pilotażowym programem CZD zawisły czarne chmury: choć dyrekcja placówki deklaruje, że program trwa, dr Bachański dostał zakaz brania w nim udziału i wypowiadania się w mediach. Oficjalny powód? Brak współpracy z dyrekcją i odmowa przedkładania jej wyników badań.

Dorota Gudaniec: – Dr Bachański obroni się zapewne sam, ale jako matka jednego z pacjentów jestem zaniepokojona, bo nie wiem, co będzie dalej. Mogę zadeklarować jedno: jeśli doktor dostanie zakaz wypisywania recept, a terapia mojego dziecka będzie przez to zaniedbana, pozwę do sądu władze Centrum.

Największy problem z terapią na bazie marihuany to według Macieja Kowalskiego pełne sprzeczności prawo. – W ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii wśród załączników są te oznaczone symbolami „I-N” i „IV-N” – opisuje Kowalski. – W pierwszym wymienione są specyfiki w Polsce zabronione, chyba że pozwoli lekarz. W drugim – substancje bezwarunkowo zakazane. Problem w tym, że w obu ustawodawca umieścił marihuanę i jej pochodne. Główną ideą projektu posła Jakiego jest zlikwidowanie tej sprzeczności – poprzez wykreślenie konopi z drugiej listy.

Przed nami lata badań

Bałagan ustawodawczy nie jest tylko polską specyfiką.
– W Stanach to sprawa jeszcze bardziej zagmatwana – mówi dr Marcin Chwistek, specjalista medycyny paliatywnej i leczenia bólu z centrum onkologii Fox Chase w Filadelfii. – Prawo federalne jest w konflikcie ze stanowym, które występuje w trzech różnych wersjach: całkowitej legalności w kilku stanach, legalizacji do celów medycznych w innych, czy, jak w mojej Pensylwanii, całkowitego zakazu. Co ciekawe: tam, gdzie medyczna marihuana jest dopuszczona, różne są do tego wskazania. Np. w Connecticut jest zaaprobowana na łuszczycę, mimo że nie ma na ten temat badań.
Według dr. Chwistka kłopot z marihuaną jest globalny i polega na niewielkiej liczbie badań. – To zamknięte koło: nie da się ich prowadzić, gdy marihuana jest nielegalna – mówi specjalista. I zauważa, że leczniczy potencjał leków na jej bazie jest ogromny. Dotyczy to również leczenia bólu, gdzie dotychczasowe badania na temat użycia marihuany są najbardziej zaawansowane. – Byłoby świetnie, gdybyśmy mieli nowe leki, spoza grupy opioidów – mówi dr Chwistek.

Czy dziwi go opór części polskiego środowiska medycznego przed wprowadzeniem medycznej marihuany? – Absolutnie nie – mówi Chwistek. – Na ten temat wiadomo stosunkowo niewiele, a lekarze obawiają się np. niekorzystnego wpływu marihuany na mózg w młodym wieku. Prawdopodobnie najlepszym rozwiązaniem byłaby legalizacja, choć wciąż nie rozwiązuje to problemu zastosowania marihuany w celach leczniczych. Nie wydaje mi się, że to już odpowiedni moment, by lekarze podjęli pełnię odpowiedzialności za przepisywanie marihuany na różne schorzenia.

Najlepszy kierunek zmian to według dr. Chwistka presja na świat polityki. – Zmiana statusu marihuany byłaby pierwszym krokiem, który ułatwiłby dalsze badania. Myślę, że czekają na to wszyscy: lekarze, firmy farmaceutyczne i pacjenci – podsumowuje.

Poza narkofobią

Według byłego ministra zdrowia Marka Balickiego, o leczniczej marihuanie wiadomo wystarczająco dużo, by dopuścić ją do obrotu. – Dalsze badania są konieczne, ale to dotyczy również leków już dawno dopuszczonych. Rozumiem oczywiście obawy przed efektami ubocznymi, ale pod tym względem marihuana wypada akurat wyjątkowo korzystnie. O ile np. opioidy łatwo przedawkować, i to ze skutkiem śmiertelnym, a zbyt duża ilość paracetamolu może doprowadzić do uszkodzeń wątroby, w przypadku konopi nieznane są przypadki zagrożenia zdrowia bądź życia – mówi Balicki.
I dodaje, że opór przeciw medycznej marihuanie to często wynik albo narkofobii, albo ideologicznego podejścia do rośliny, kojarzonej nadal jedynie z użyciem tzw. rekreacyjnym.

Wygląda jednak na to, że ten opór powoli się przełamuje. W marcu Trybunał Konstytucyjny wydał postanowienie wzywające Sejm do rozważenia legalizacji marihuany leczniczej. – To ważne, bo TK rzadko korzysta z takiej formy zwracania się do ustawodawcy – zauważa Balicki.

Zmiany dotyczą też społecznej świadomości. W przeprowadzonym dwa tygodnie temu sondażu PBS (na zlecenie Fundacji „Krok Po Kroku”, portalu wyborcza.pl i radia Tok FM) 68 proc. pytanych opowiedziało się za legalizacją marihuany do celów leczniczych.

Czy to oznacza klimat przychylny zmianom? Choć jeszcze w czerwcu wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki sugerował, że nie ma problemu dostępności do leków opartych na marihuanie („Procedura sprowadzania leku nie jest skomplikowana” – mówił, rozsierdzając tym dziesiątki rodziców), w ubiegłym tygodniu marszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska powiedziała, że być może wkrótce ruszą prace nad projektem posła Jakiego.

Poseł Patryk Jaki: – Coś się zmieniło. Platforma Obywatelska zachowuje się w tej sprawie koniunkturalnie, ale to dobrze dla sprawy.

Również Dorota Gudaniec ma nadzieję na zmianę prawa jeszcze w tej kadencji Sejmu. Na Wiejską trafił zresztą pod koniec ubiegłego tygodnia zgłoszony przez posłankę Wandę Nowicką nowy projekt, firmowany m.in. przez Fundację „Krok Po Kroku”.

– Nie jest konkurencją dla projektu posła SP. Przeciwnie: jestem mu wdzięczna, że podjął ten trudny temat. Po prostu nasz projekt zakłada większą proceduralną swobodę w otrzymaniu leczniczej marihuany – mówi Dorota Gudaniec.
I dodaje: – Mam zresztą w nosie, czy prawo ułatwiające życie mojemu dziecku uchwali prawa, czy lewa strona. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2015