Mancewicz: Oczy i szczęki

Dzień Dziecka dniem Polaka – wymyśliliśmy to powiedzonko niedawno i zaraz je polubiliśmy.

12.06.2023

Czyta się kilka minut

FOT. GRAŻYNA MAKARA /
FOT. GRAŻYNA MAKARA /

Jest w nim – popatrzmy – bezdyskusyjna prawda, która się nie dezaktualizuje, jest i rzewność, jest w nim takoż łagodność z domieszką macierzyńskiego ciepła i świąteczność, jest to więc hasło sympatyczne, które nikogo nie obraża ani nie może oburzać. Wymyślenie takiego wymaga nie lada wysiłku. Dziś jakiekolwiek hasło musi kogoś obrazić, inne nie mają powabu. Chcieliśmy zatem – jak widać – zacząć od dobrej myśli. Od takoż myśli złotej, słodkiej, ładnej, w której zawarta jest niebudząca złych emocji prawda. Hasło to winno być haftowane na szarfach ciągnionych przez samoloty, tak nam się wydaje. Jest więc – owszem – miło, ale czas teraz opuścić krainę łagodności i prześlizgnąć się po niedawnych wydarzeniach, a zacząć wypada od wypadku krwawego.

Oto przeczytaliśmy w popularnym serwisie, że w Egipcie rekin pożarł człowieka „żywcem”, co kilkakrotnie, a rezolutnie zaznaczyła autorka notatki. Żywcem! To mogłoby sugerować, że rekiny na ogół spożywają żywność przetworzoną, że jedzą „żywcem” tylko czasem, jak Bóg da. Od święta. Na szczęście – dodajemy to od siebie – zjedzony został Rosjanin, a nie Polak, co łacno mogło się zdarzyć, bo – co wie każde dziecko – Egipt jest u nas „popularną destynacją”. Słowem, cud w Egipcie. W depeszy przykuła naszą uwagę wypowiedź przywołanego eksperta. Uwielbiamy ekspertów w polskich mediach i mamy absolutną słabość do polskich ekspertyz z każdej branży. Od wędkarstwa poprzez grzybobranie, konsumpcję sromotników bądź nadmiaru kiełbas z rożna. Lubimy wszelkie eksperckie porady dotyczące medycyny, depilacji, zgagi, zapuszczania brody, mycia przypalonych garnków, seksu, prasowania i w ogóle każdej czynności wymagającej aktywności centralnego układu nerwowego. Bez tych porad mądrych ludzi, dzielących się z nami swą przenikliwością i wiedzą, zostalibyśmy dawno przysypani przypalonymi patelniami, bylibyśmy pokryci szkodliwą grzybnią i złośliwymi bakteriami, nie wiedzielibyśmy, co to jest seks i, rzecz jasna, zostalibyśmy dawno zjedzeni przez rekiny. Żywcem! Na ulicy.

Głos polskiego eksperta od obyczajów i skłonności rekinów baraszkujących na płyciznach Morza Czerwonego (nazwa kwalifikuje się do natychmiastowej zmiany) jest szczególnie ważny, ma bowiem potencjał ocalania wielu polskich istnień. Mędrzec ten powiada, że kąpiąc się w wodach nawiedzanych przez ludojady należy mieć „oczy dookoła głowy”. Brawo! Każdy przyzna, że człowiek ten powinien dostać podwyżkę. Ktoś teraz złośliwie powie, że niepotrzebnie bądź poniewczasie pobudza nas zidiocenie mediów, że moglibyśmy zamiast narzekać i formułować żarty podszyte żalem, pójść na grzyby. Możliwe, ale jednak wciąż nas porusza dynamika upadku i to dlatego się egzaltujemy.

Związek frazeologiczny o oczach umieszczonych dookoła głowy jest, rzecz jasna, używany bardzo często, przy różnych okazach, a o kimś, kto go używa, nie można powiedzieć, że jest oryginalny. Gdyśmy jednak przemogli teraz pokusę, by dalej tu snuć tę znakomitą myśl lingwistyczną, przypomnieliśmy sobie prezydenta A. Dudę i jego ostatnie decyzje dotyczące tzw. komisji weryfikującej wpływy rosyjskie. O tak. Pierwsza z decyzji, czyli podpisanie ustawy powołującej komisję, świadczyła oczywiście o tym, że prezydent jest czujny i ma oczy dookoła głowy, zupełnie jakby wszedł do Morza Czerwonego, ale druga podpisana kilka dni później, psująca poprzednią, takoż dowodzi, że ma oczy dookoła głowy. To znaczy, że czegokolwiek prezydent A. Duda nie robi, ma oczy dookoła głowy, ale co rusz widzą one co innego. Za pierwszym razem widziały naburmuszoną buzię Gospodarza i wspierające go stado lokalnych rekinów, za drugim zobaczyły surową twarz prezydenta USA i nieco płetw rekinów finansjery. I najwyraźniej ta druga sceneria przestraszyła go bardziej. Z ręką na sercu przyznajemy się, że mamy podobnie, że „Szczęki” made in Poland nas nie przekonują. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 25/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Oczy i szczęki