Mancewicz: O niedoborach

Posłuchaliśmy sobie ostatniej, jak zawsze ciekawej, przedwyborczej prelekcji p. Kaczyńskiego o gospodarce. Są to – jak wszystko, co ów mówi – myśli koloru złotego, skierowane głównie do kibiców, ale też do ludzi takich jak my, bardzo ciekawych tej złożonej przecież umysłowości.

24.04.2023

Czyta się kilka minut

FOT. GRAŻYNA MAKARA /
FOT. GRAŻYNA MAKARA /

Co prawda Gospodarz bez ogródek nazwał nas w tej mowie głupkami, ale my akurat nie obrażamy się z byle powodu. Chciałoby się powiedzieć, że kto się przezywa, ten sam się tak nazywa, ale staramy się jednak nie popadać w jakże modny dziś infantylizm.

Oczywiście nie będziemy się dziś szczegółowo zajmować materiałem, z którego myśli prezesa PiS-u są odlane. Żyjemy przecież na tym świecie nie od wczoraj, i wiemy już aż za dobrze, co p. Kaczyński wie. O wszystkim. W tym o medycynie, energetyce, hodowli rogacizny oraz zbóż, transporcie, wychowywaniu dzieci, o psychologii, religii, edukacji, gospodarce, seksie czy o stosunkach międzynarodowych bądź o polityce zagranicznej. Co wie – by wejść na sekundę w detale – na temat inflacji i deflacji, bądź jak brzmią regułki sumujące jego wiedzę o życiu, historii i świecie współczesnym. No więc wszystko, co on wie, bądź czego nie wie, nie ma już od jakiegoś czasu specjalnego znaczenia. I nad tym pochylimy się dziś, wobec długiego weekendu, podczas którego można sobie przemyśleć to i owo bądź pofantazjować na temat bliższej i dalszej przyszłości.

Wiedzenie prezesa PiS-u, czy też niewiedzenie, ale mówienie, sprzęgło się z zasadniczą zmianą, którą niektórzy nazywają największym obserwowanym na żywo regresem intelektualnym w historii ludzkości. Czasy są takie, że naprawdę nie chodzi o to, by jakaś sprawdzalna wiedza była potrzebna do zdobycia nieograniczonej władzy czy objęcia dowolnego stanowiska w państwie. Nie ma znaczenia, czy przywódca kraju mówi do rzeczy, czy od rzeczy. Programy są zbędne, dyplomy są tak naprawdę źle widziane, wykształcenie jest podejrzane, doświadczenie jest podejrzane jeszcze bardziej, bowiem może wynikać z kompromitującej pracy dla komucha. No więc, by zdobyć i utrzymać władzę, wystarczy jedno: wydanie polecenia, by nad miastami i wsiami latał helikopter i zrzucano zeń pieniądze. Do tego trzeba wyraźnie i wystarczająco głośno mówić, że przeciwnicy polityczni helikoptera nigdy nie poślą, że te pieniądze sobie wezmą bądź rozdadzą je osobom nieheteronormatywnym, że Polak będzie jadł na śniadanie larwę, na obiad mola, a na kolację muchy, że będzie pił sok z karaluchów zamiast piwa. Że Europa zakaże mu handlu nieruchomościami i używania aut spalinowych, a polskie kobiety zostaną pohańbione przez ludzi nie stąd. Są pytania? Nie ma.

No więc są to poniekąd uwagi i wieszczby już nam – jak tu ponuro siedzimy – znane, wysłuchane wiele razy, a przez masy nader lubiane i chciwie wchłaniane. Gdyby się tu zatrzymać, tekst ten uderzałby nieświeżością oraz zgranym zestawem grepsów. Można by rzec, że byłby zbędny, co takoż sprawiłoby nam wielką przykrość. Zwłaszcza wobec długiego weekendu.

Plącze się nam jednak po głowie spostrzeżenie dość, wydaje się, świeże. Otóż: powojenna historia Polski to kilka ważnych, rewolucyjnych zrywów, a wszystkie one wzięły się z niedoborów towarowych i słabowania tutejszego pieniądza. Potem, gdy komuch z postkomuchem byli już nie do odróżnienia od solidarucha, zmiany u władzy takoż wynikały z problemów ekonomicznych. Ktoś tu teraz powie, że skąd, że zawsze ważne były kwestie zasadnicze, wyższe, tożsamościowe, religijne i inne z tego gatunku. Trudno się zgodzić z tak ustawionym myśleniem, które nazywamy lekceważąco życzeniowym i łatwym. Upieramy się, choć brzmi to cynicznie, że zawsze szło albo o brak pieniędzy w kieszeni wyborcy, albo o ich nadmiar w kieszeniach ludzi władzy. Czy coś się zmieniło? Regres wszystko zmienił. Dziś, wiele na to wskazuje, wyborca polski nie wie, ile ma pieniędzy i dlaczego, czy inflacja to coś dobrego, czy złego, nie wie, dlaczego ludzie władzy są milionerami, i wierzy w nadlatujący helikopter.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 18-19/2023