Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nowa ustawa lustracyjna była jednym z priorytetów PiS. I oto po roku wyprodukowano, przy pełnym poparciu PO i nie zważając na liczne głosy krytyki, coś, co jest w istocie rozwiązaniem gorszym od dotychczasowego. Przeciwników nowych rozwiązań zaliczono do "układu" i nie pomogło nawet wyraźne, choć bezskuteczne zdystansowanie się do ustawy samego premiera. Partie polityczne, licytując się w popieraniu nowej ustawy - rozszerzającej krąg lustrowanych do ok. 400 tys. osób i segregującej obywateli wedle wytworzonej przez SB przedziwnej kategorii "osobowych źródeł informacji", bez zapewnienia wskazanym skutecznych instrumentów obrony swego dobrego imienia - dojrzały szansę poszerzenia elektoratu oddając równocześnie dopracowanie "szczegółów" w ręce osób co najmniej niekompetentnych. Słusznie więc prezydent Kaczyński uznał, że jego ewentualne weto wobec ustawy zostałoby odrzucone w Sejmie przez jego własne zaplecze polityczne. Czy więc przekona Sejm do projektu nowelizacji? Nie jest to takie pewne. Czy w razie czego uzyska poparcie dla swoich ważkich przecież zastrzeżeń w Trybunale Konstytucyjnym? Też nie wiadomo, bo właśnie teraz Sejm dokonuje poważnych zmian w składzie Trybunału.
Uderzająca jest w tej sytuacji dotkliwa samotność polityczna Prezydenta, wynikająca być może z faktu, że to on ma tym razem rację.