Mamy ustawę i nie mamy

Prezydent Lech Kaczyński podpisał ustawę lustracyjną, stwierdzając jednocześnie, że niektóre przyjęte w niej zasady budzą jego stanowczy sprzeciw i w związku z tym skieruje do Sejmu projekt jej nowelizacji. Podpisana ustawa powinna wejść w życie za trzy miesiące, ale do tego czasu ma być uchwalona nowelizacja, której ostateczny kształt jest nieznany, czyli nie wiadomo np., czy IPN winien przygotowywać się do realizacji dopiero co uchwalonej ustawy, czy też czekać na wynik kolejnych sejmowych przepychanek. Prezydent zastrzegł, że jeśli nowelizacja zostanie odrzucona przez Sejm, zaskarży obecną ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Byłoby to z jego strony wyrazem braku konsekwencji, gdyby nie sytuacja, w której się znalazł.

20.11.2006

Czyta się kilka minut

Nowa ustawa lustracyjna była jednym z priorytetów PiS. I oto po roku wyprodukowano, przy pełnym poparciu PO i nie zważając na liczne głosy krytyki, coś, co jest w istocie rozwiązaniem gorszym od dotychczasowego. Przeciwników nowych rozwiązań zaliczono do "układu" i nie pomogło nawet wyraźne, choć bezskuteczne zdystansowanie się do ustawy samego premiera. Partie polityczne, licytując się w popieraniu nowej ustawy - rozszerzającej krąg lustrowanych do ok. 400 tys. osób i segregującej obywateli wedle wytworzonej przez SB przedziwnej kategorii "osobowych źródeł informacji", bez zapewnienia wskazanym skutecznych instrumentów obrony swego dobrego imienia - dojrzały szansę poszerzenia elektoratu oddając równocześnie dopracowanie "szczegółów" w ręce osób co najmniej niekompetentnych. Słusznie więc prezydent Kaczyński uznał, że jego ewentualne weto wobec ustawy zostałoby odrzucone w Sejmie przez jego własne zaplecze polityczne. Czy więc przekona Sejm do projektu nowelizacji? Nie jest to takie pewne. Czy w razie czego uzyska poparcie dla swoich ważkich przecież zastrzeżeń w Trybunale Konstytucyjnym? Też nie wiadomo, bo właśnie teraz Sejm dokonuje poważnych zmian w składzie Trybunału.

Uderzająca jest w tej sytuacji dotkliwa samotność polityczna Prezydenta, wynikająca być może z faktu, że to on ma tym razem rację.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2006