Małe cuda

Lourdes jest miastem jak z bajki: zagubione w Pirenejach, pamięta czasy XI-wiecznych rycerzy, których zamek do dziś góruje nad miastem. W tym mieście jak z bajki najwięcej można zobaczyć ludzkiego cierpienia. Ludzie na wózkach i noszach. Ludzie, którzy nie słyszą, nie widzą i nie mówią. W tym mieście cierpienie jest czymś zupełnie naturalnym.

22.08.2004

Czyta się kilka minut

Jan Paweł II w Grocie Massabielskiej, Lourdes, 14 sierpnia 2004 /
Jan Paweł II w Grocie Massabielskiej, Lourdes, 14 sierpnia 2004 /

Nie oznacza to, że cierpienie powszednieje, a ludzie stają się obojętni. Nie: raczej zaczynają lepiej rozumieć. To poczucie zwiększa przyjazd chorego Papieża. Jan Paweł II nie podkreśla swojego cierpienia, ale też go nie ukrywa. W trakcie homilii mówi z trudem. Często przerywa. Brakuje mu sił i po polsku prosi “pomóżcie mi". Pielgrzymi nie rozumieją, co mówi. Ale pomagają. Gdy załamuje mu się głos, zaczynają klaskać. Dzięki temu ma choć chwilę, aby odpocząć. Nie rezygnuje. Znów mówi po polsku: “muszę dokończyć". I kończy, z niewielkimi skrótami, czytać swoje przesłanie.

Chwilę później rozmawiam z młodym człowiekiem, który opiekuje się głuchoniemym i niepełnosprawnym starszym mężczyzną. Obaj są bardzo wzruszeni. Ten młody tłumaczy, że dla chorych determinacja Papieża jest bardzo ważna. Dodaje im sił. Pokazuje, że mimo choroby nie są wykluczeni, że mają prawo godnie żyć.

Nikt w Lourdes nie ma wątpliwości, ile wysiłku kosztuje Papieża ta podróż. Tuż po przylocie jedzie prosto do Groty Objawień. Nie ma siły wygłosić przemówienia. Wszyscy wstrzymują oddech, gdy nagle osuwa się na klęcznik i trzeba pomóc mu się podnieść.

Jego przesłanie jest jednak silne i mocne. - Jesteśmy w tym okresie życia, który naznacza fizyczne cierpienie, co nie oznacza, że Bóg w swym wspaniałym planie uczynił go mniej owocnym. Drodzy chorzy bracia i siostry, jak bardzo chciałbym ciepło objąć każdego z was, powiedzieć, jaką bliskość z wami czuję i jak bardzo was wspieram - mówi.

Grota Massabielle

Niemal 150 lat temu kilkunastoletniej Bernadetcie Soubirous ukazała się Matka Boska. Potem w grocie Masabielle trysnęło źródło, które ma mieć cudowne właściwości. Młody pediatra z Ghany pije tę wodę, a potem obmywa nią całą twarz i ogoloną, czarną głowę. - Bardzo chciałem tu przyjechać w czasie pielgrzymki Papieża. Ja leczę ludzkie ciała, on - dusze.

Z nadzieją na wyleczenie i ciała, i duszy do Lourdes przyjeżdża codziennie 30 tysięcy pielgrzymów. Ludzie podchodzą do źródła i nalewają po kilka baniaków: dla siebie, dla dzieci, dla rodziny. Druga, równie długa kolejka jest do basenów, w których chorzy mogą wykąpać się w “świętej wodzie".

Dr Patrick Thellier jest szefem Centrum Medycznego. To tu niemal codziennie zgłaszane są przypadki cudownych uzdrowień. Dr Thellier może opowiadać o nich w nieskończoność. Kościół oficjalnie uznał 67 cudów. Ostatni w 1999 r.: Jean-Pierre Bely chorował na stwardnienie rozsiane. Nie chodził, lekarze nie dawali mu żadnych szans. Przyjechał do Lourdes. Po obmyciu wodą choroba ustąpiła.

- Procedura uznania cudu trwała 12 lat. Potrzebna jest szczegółowa dokumentacja medyczna i orzeczenie, że uzdrowienie nastąpiło w sposób trudny do wytłumaczenia z przyczyn medycznych. Niemal codziennie słucham opowieści ludzi, którzy doświadczyli tu uzdrowień. Ale Kościół nie może każdego z nich uznawać za cud - opowiada Thellier.

Magda i Rafał kilka dni temu usłyszeli, że Papież będzie w Lourdes. Nie wahali się ani chwili. Przyjechali nie mając żadnej wejściówki - po to samo, co wszyscy. Chcą modlić się o uzdrowienie 5-letniego syna Alka. Chłopiec ma wadę serca, nie mówi, nie chodzi, nie potrafi siedzieć. Nie potrafi sam jeść.

Jego rodzice zapalają w grocie świecę. I godzina po godzinie doświadczają własnych maleńkich cudów. Najpierw ludzie z biura do spraw niepełnosprawnych stają na głowie i w ciągu kilku godzin załatwiają im przepustki. Potem Magda i Rafał dostają się do sektora tuż pod samym ołtarzem: Papież jest na wyciągnięcie ręki. A po Mszy abp Stanisław Dziwisz kieruje ich do Jana Pawła II. Papież zatrzymuje się i błogosławi małego Alka. Rodzice płaczą. Nie są w stanie wykrztusić ani słowa. - Doświadczenie takiej dobroci ze strony obcych ludzi jest cudem samym w sobie - mówią kilka godzin później, gdy emocje już nieco opadły. Oczywiście, liczą na prawdziwy cud: cud uzdrowienia. Ale to, czego już doświadczyli, da im siłę do dalszej walki z chorobą synka.

- Ludzie przyjeżdżają z nadzieją, że i oni wyproszą łaskę, że przestaną cierpieć ich bliscy - mówi dr Thellier. - Ale nawet jeśli cud się nie zdarzy, pobyt przecież nie jest daremny. Inni ludzie dają im siłę do dalszej walki. Widzą, że nie są sami...

Ks. Jan Betley, który prowadzi w Lourdes polską misję, opowiada, że sam jest przykładem takiej siły. Przez lata na misjach w Kamerunie i Kongo zmagał się z chorobą serca. Przyjechał do Lourdes i po jakimś czasie choroba się cofnęła. Dlatego, gdy zaproponowano mu pracę w sanktuarium, nie wahał się ani chwili.

Ksiądz śmieje się, że można tu prosić o wszystko. - 32-letnia Wioletta przyjechała prosić o męża. I proszę sobie wyobrazić, że dwa dni poźniej tu, koło sanktuarium, poznała chłopaka, Jacka. W czasie Wielkanocy daję im ślub.

Hotel dla chorych

Pielgrzymka pozbawiona jest akcentów politycznych. Wbrew spekulacjom, bo spodziewano się, że Jan Paweł II może czynić wymówki Jacquesowi Chiracowi z powodu sprzeciwu Francji wobec wpisania do europejskiej konstytucji odniesienia do chrześcijańskiego dziedzictwa i z powodu ustawy zakazującej manifestowania w szkołach francuskich przynależności religijnej. Papież mówi o hasłach francuskiej rewolucji - wolności, braterstwie i równości. To prezydent podkreśla dumę z powodu chrześcijańskich korzeni Francji. Dziennikarze komentują, że wizyta otwiera zupełnie nowy rozdział w stosunkach Watykanu z Paryżem.

Papież tym razem nie zatrzymuje się w biskupiej rezydencji, ale w hotelu dla chorych. Na godzinę przed jego przyjazdem tętni tu życie. Chorzy na wózkach, prowadzeni przez młodych wolontariuszy, wjeżdżają i wyjeżdżają. Normalny dzień. Tylko jeden gość niezwykły.

- To nie jest szpital - opowiada siostra Marzena, Polka, która przygotowywała pokoje dla Jana Pawła II. - Nie mamy tu lekarzy. Każdy musi przyjechać z własnym opiekunem. Przecież nie bylibyśmy nawet w stanie poznać jego choroby.

Hotel powstał cztery lata temu, kilkadziesiąt metrów od sanktuarium. Nowoczesna architektura sąsiaduje ze starymi budynkami. Korytarze są szerokie, wszędzie podjazdy dla wózków. W obszernych salach proste, skromne meble. Taki też jest pokój Jana Pawła II. - Watykan nie prosił o żadne dodatkowe wygody - mówi dyrektor hotelu, siostra Jaqueline Mouchnino. - Papież chciał tylko zamieszkać wśród nas.

Jan Paweł II cieszy się tylko jednym przywilejem: ma pokój na piątym piętrze, skąd rozpościera się zapierający dech widok na sanktuarium i szczyty gór. Stąd Papież uczestniczy w sobotniej, wieczornej procesji i patrzy na tysiące zapalonych świec w tysiącach intencji.

Radosne miasto

16 tysięcy mieszkańców Lourdes żyje z pielgrzymów. Jest tu 290 hoteli, a sklepów z dewocjonaliami nikt nie jest w stanie policzyć. Wizerunki Matki Boskiej z Lourdes są wszędzie. Na baniakach na wodę, które pielgrzymi zabierają do domów. Na podstawkach, świecach, nawet w szklanych kulach, w których porusza się śnieg. Owszem: miasto jest udekorowane flagami papieskimi, ale dominuje kolor niebieski, maryjny. - 15 sierpnia zawsze są tu tysiące ludzi - mówi Colette, właścicielka sklepu. - Teraz, gdy przyjeżdża Papież, jest może trochę więcej policjantów.

Na dzień przed pielgrzymką miasto jest zamknięte, ale nie czuje się atmosfery zagrożenia ani nie widać specjalnych środków bezpieczeństwa. Tylko co jakiś czas modlitwę przed grotą zakłóca przelot patrolującego niebo helikoptera. Patrzę na twarze pielgrzymów. Nawet nie podnoszą głowy. Intensywność modlitwy jest tu niesamowita. Ludzie nie wstydzą się łez. Nie wstydzą ułomności. Nie wstydzą się wiary w cud.

Na niewielkim placu niedaleko sanktuarium stoją krzesełka, na których siedzą księża. Ludzie podchodzą, spowiadają się - twarzą w twarz. Kolejka do konfesjonału wciąż się nie zmniejsza. Podobnie jak kolejka do groty. Kolejni pielgrzymi dotykają skały. Klękają i odmawiają różaniec.

Może się wydawać, że Lourdes to smutne miasto. A jest zupełnie inaczej. - Pewnie dlatego, że ludzie przyjeżdżają tu z tak ogromną wiarą, iż ta wizyta coś zmieni. Wyjeżdżają radośniejsi - mówi ks. Betley. - Zauważyłem, że najwięcej łask otrzymują ci, którzy przyjechali modlić się za innych.

Lourdes nie jest smutnym miastem także dlatego, że jest miastem młodych. Codziennie przebywa tu 25 tysięcy młodych wolontariuszy z całego świata, którzy - jak sami mi mówią - uwierzyli, że dla Papieża są przyszłością świata. Nastolatka Typhanie ma trzy miesiące wakacji. - Postanowiłam, że tydzień przeznaczę na pomoc chorym w Lourdes - opowiada. Opiekuje się kilkunastoletnim Charlesem z porażeniem mózgowym. Wozi go na modlitwę do groty. Pomaga ubierać. Karmi.

Philippine przez całą Mszę trzyma na kolanach dziewczynkę z zespołem Downa. Mała krzyczy, wygraża piąstkami, nawet bije. Philippine uspokaja ją bez śladu zniecierpliwienia.

To właśnie do takich kobiet zwraca się Papież w homilii. Msza odbywa się w 150. rocznicę ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Matki Boskiej. Maryja, zdaniem Jana Pawła II, powinna być wzorem dla wszystkich kobiet, które kusi materialistyczny i zeświecczony świat.

- Maryja Panna stoi przed nami jako wzór dla naszej drogi. Nie jest to droga łatwa, ale ostatnie słowo nie należy do zła i do śmierci - mówi Papież. Apeluje do kobiet, by otaczały szacunkiem życie od poczęcia aż po naturalny kres. - Życie jest świętym darem i nikt nie może być jego panem - przypomina to, co powtarza od początku pontyfikatu. - A kobiety mają szczególną misję bycia świadkami podstawowych wartości, które widoczne są tylko oczyma serca.

Kres pielgrzymowania

Papież, mimo widocznego zmęczenia i potwornego upału, nie rezygnuje z żadnego punktu wizyty. W sobotę wieczór odmawia różaniec z pielgrzymami i modli się w grocie. - Klękając przed Grotą Massabielską, czuję ze wzruszeniem, że osiągnąłem metę mojej pielgrzymki - mówi wyraźnie wzruszony. Wierni i dziennikarze zastanawiają się, co oznaczają te słowa. Rzecznik Watykanu Joaquin Navarro-Valls tłumaczy, że chodzi tylko i wyłącznie o metę pielgrzymki z Watykanu do Lourdes.

Przed odlotem do Rzymu Papież po raz trzeci w czasie trzydziestu godzin jedzie do Groty Objawień. Teraz jest tu sam. I sam długo się modli. Patrzymy na jego twarz w zbliżeniu na ogromnym telebimie. Czy Papież płacze? Czy ma świadomość, że prawdopodobnie jest tu po raz ostatni? Czy to miał na myśli mówiąc o kresie swojego pielgrzymowania? Przed grotą milkną śpiewy. W biurze prasowym, zawsze pełnym hałasu, panuje cisza jak makiem zasiał. Papież po raz kolejny przypomina o sile i potędze modlitwy.

Włoski dziennik “Corriere della Sera" napisał, że pielgrzymka była “małym cudem u wrót Lourdes". Dzięki Papieżowi małych cudów dla zwykłych ludzi było tu dużo więcej.

KATARZYNA KOLENDA-ZALESKA jest dziennikarką TVN-24. Opublikowała m.in. “Pielgrzymka 2002", reporterską relację z ostatniej podróży Jana Pawła II do Polski, i “Zrozumieć Papieża", rozmowy z ks. Adamem Bonieckim o encyklikach Jana Pawła II. Stale współpracuje z “TP".

---ramka 336956|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2004