Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Czy w państwie prawa można skazać na potępienie kilkadziesiąt tysięcy osób, nie próbując nawet dowiedzieć się, co podejrzani mają na ten temat do powiedzenia? Czy można w imieniu państwa odsądzać od czci i wiary, kierując się przy tym tylko i wyłącznie dokumentami o wątpliwej wiarygodności? W prawie karnym po to wymyślono instytucję przedawnienia przestępstw, by chronić powagę wymiaru sprawiedliwości przed złymi skutkami upływu czasu dla materiału dowodowego - nie tylko tego materiału dowodowego, który świadczy o popełnieniu czynu zabronionego, ale również tego, który w normalnych okolicznościach umożliwiłby wyrobienie u sędziego przekonania o niewinności oskarżonego już na pierwszej rozprawie. Nie twierdzę, że donosiciele nie robili nic złego, wręcz przeciwnie - uważam, że zasługują na moralne potępienie. Jeśli jednak do stosowania represji angażuje się autorytet Rzeczypospolitej, musi mieć to oparcie w podstawowych zasadach porządku prawnego, m.in. w zasadzie, że państwo nie wymierza sankcji za czyny, które nie były zabronione w momencie ich popełniania. Nowa ustawa lustracyjna będzie zbiorowym gwałtem nie tylko na dobrach osobistych osób zlustrowanych pozytywnie (to terminologia stosowana przy przeprowadzaniu testów na obecność wirusa HIV), ale też na rodzinach tych osób. I - co najbardziej przerażające - będzie to gwałt w majestacie prawa. Tymczasem Konstytucja chroni dobra osobiste, w tym dobre imię, każdego z nas. Aż do tej pory trudno mi też uwierzyć, że tak bezprzykładnie naruszono zasadę domniemania niewinności i osoby, na które padnie cień ponurych podejrzeń, same będą musiały stawić czoło potężnemu Instytutowi Pamięci Narodowej, by dowieść swej niewinności. Dla młodego człowieka z prawniczym wykształceniem, któremu już na pierwszym roku studiów wpajano zasadę in dubio pro reo, to naprawdę szok.
DAWID MILCZAREK (Łódź)