Lustracja po nowemu

Próbuję zrozumieć każdego, nawet największego zbrodniarza. Nie zawsze mi się to udaje, ale staram się pamiętać, że nawet jeśli wydaje mi się, że cokolwiek rozumiem, tak naprawdę mogę nie pojmować nic. Dlatego sprzeciwiam się lustracji w proponowanym kształcie. Wyobraźnia podpowiada mi, co mogło dziać się z teczkami w trakcie zawieruchy transformacyjnej. Nie uspokajają mnie zapewnienia historyków, że zniekształcanie zawartości teczek nie było w zwyczaju peerelowskiego aparatu inwigilacji. Nie wierzę ani w to, że ostały się teczki wszystkich tych, którzy dopuszczali się złych czynów, ani w to, że wszystkie teczki zawierają prawdziwe informacje. Nie uważam, by moralnie dobrym wyborem był ten, który jest zorientowany na zaspokajanie czyjegoś poczucia sprawiedliwości kosztem prawa do takiego samego poczucia sprawiedliwości innych osób. Wrzucanie wszystkich tzw. osobowych źródeł informacji do jednego worka skrzywdzi tych, którzy na listach OZI znajdą się niesłusznie, i haniebnie umniejszy winy tych, którzy dopuszczali się największych zbrodni.

Czy w państwie prawa można skazać na potępienie kilkadziesiąt tysięcy osób, nie próbując nawet dowiedzieć się, co podejrzani mają na ten temat do powiedzenia? Czy można w imieniu państwa odsądzać od czci i wiary, kierując się przy tym tylko i wyłącznie dokumentami o wątpliwej wiarygodności? W prawie karnym po to wymyślono instytucję przedawnienia przestępstw, by chronić powagę wymiaru sprawiedliwości przed złymi skutkami upływu czasu dla materiału dowodowego - nie tylko tego materiału dowodowego, który świadczy o popełnieniu czynu zabronionego, ale również tego, który w normalnych okolicznościach umożliwiłby wyrobienie u sędziego przekonania o niewinności oskarżonego już na pierwszej rozprawie. Nie twierdzę, że donosiciele nie robili nic złego, wręcz przeciwnie - uważam, że zasługują na moralne potępienie. Jeśli jednak do stosowania represji angażuje się autorytet Rzeczypospolitej, musi mieć to oparcie w podstawowych zasadach porządku prawnego, m.in. w zasadzie, że państwo nie wymierza sankcji za czyny, które nie były zabronione w momencie ich popełniania. Nowa ustawa lustracyjna będzie zbiorowym gwałtem nie tylko na dobrach osobistych osób zlustrowanych pozytywnie (to terminologia stosowana przy przeprowadzaniu testów na obecność wirusa HIV), ale też na rodzinach tych osób. I - co najbardziej przerażające - będzie to gwałt w majestacie prawa. Tymczasem Konstytucja chroni dobra osobiste, w tym dobre imię, każdego z nas. Aż do tej pory trudno mi też uwierzyć, że tak bezprzykładnie naruszono zasadę domniemania niewinności i osoby, na które padnie cień ponurych podejrzeń, same będą musiały stawić czoło potężnemu Instytutowi Pamięci Narodowej, by dowieść swej niewinności. Dla młodego człowieka z prawniczym wykształceniem, któremu już na pierwszym roku studiów wpajano zasadę in dubio pro reo, to naprawdę szok.

DAWID MILCZAREK (Łódź)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2006