Los i pani Hauser

W bardzo solidnym skądinąd i pożytecznym słowniku “Współcześni polscy pisarze i badacze literatury" nazwiska Erwina Axera nie znajdziemy; jest tylko jego syn Jerzy, filolog klasyczny. Niby nie powinno to dziwić, wszak Erwina Axera znamy przede wszystkim jako człowieka teatru. Jednak co najmniej od roku 1984, kiedy ukazała się pierwsza seria “Ćwiczeń pamięci", zbierająca teksty publikowane wcześniej głównie na łamach “Dialogu", stało się oczywiste, że wybitny reżyser jest także świetnym prozaikiem, mistrzem krótkiej formy, w której poprzez precyzyjnie odtworzony obraz, scenę czy anegdotę więcej umie powiedzieć o świecie niż niejeden współczesny powieściopisarz.

Może zresztą należałoby powiedzieć inaczej: owe autobiograficzne prozy o niejasnej przynależności gatunkowej układają się w powieść, której nie mieliśmy, powieść w epizodach portretującą bohatera na rozległej scenie minionego wieku, w migawkowych zbliżeniach wydobywającą ludzkie postawy już to w chwili próby, już to w konfrontacji z absurdem rzeczywistości totalitarnej. Humor, ironia, czasem groteska przełamują się w tych opowiadankach z dyskretnym patosem, dystans powściąga emocję, a umiejętność skrótu i kondensacji łączy się z zakrojem niemal epickim, jak w pierwszym zdaniu historyjki o “Panu Wacusiu": “Pół wieku temu niespełna pan Wacuś podniósł pokrywę czołgu, w którym odbywał służbę, wystawił głowę na zewnątrz, uniósł się na rękach i ześlizgnął po gładkiej pokrywie wprost do »chewroletki« Teatru Narodowego, obejmując miejsce drugiego obok pana Piłki kierowcy tej sceny...".

Powieść Erwina Axera rodzi się od ponad pół wieku i jest nadal “dziełem w toku", a mimo to zachowuje zdumiewającą wewnętrzną spójność. “Czwarte ćwiczenia pamięci" otwiera “Odwrót 1939", zapis wydarzeń ostatnich dni przedwojennych i wrześniowej odysei autora aż do chwili wkroczenia na scenę Rosji Sowieckiej. Tekst ten powstał - jak się dowiadujemy z autorskiej noty - na przełomie lat 1944/45, w niewoli, po Powstaniu Warszawskim, i drukowany był częściowo w “Kuźnicy". Drugie skrzydło dyptyku, zamykający książkę “Powrót 1945" nosi datę: “lipiec 2003".

Bywa też tak, że teksty z “Czwartych ćwiczeń..." każą wrócić do tomów poprzednich. Jeden przykład: w pierwszej z książek (wydanej, przypominam, w roku 1984) znajdziemy miniaturę “Pani Hauser, Beckett i Boskamatka". Miniatura nosi ślady (zaznaczone, co wtedy w książkach zdarzało się rzadko i musiało być wynikiem uporu autora) cenzorskich nożyczek. Nic dziwnego: akcja toczy się tuż po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego, narrator, którego dzień 13 grudnia 1981 zastał w Berlinie, śledzi nocą wydarzenia na ekranie telewizora. “W dole fosforyzuje Tiergarten. Na dachu sapiąc i gwiżdżąc odrzutowiec szuka drogi do lotniska. Terkoce pusta S-Bahn. Szumi tusz za ścianą. W pobliskim kanale zasnęła Róża Luksemburg".

Centrum opowieści stanowi jednak poranna rozmowa z panią Hauser. Rozmowa o Samuelu Becketcie i wierze w życie pozagrobowe. Pani Hauser jest sprzątaczką, kobietą samotną, mieszkała z matką, która już zmarła. Sprzątała też u pana Becketta, który mieszkał w tym samym co Axer domu Akademie der Künste i często darowywał jej kwiaty: “»Dla małej rodziny, mówił, dla matki. I dla Boskiej Matki«. Nigdy nie powiedział Matka Boska, tylko zawsze Boskamatka. Teraz już sama mówię: Boskamatka". Chodzi o obraz, przed którym pani Hauser, katoliczka, często się modli. “- Wie pan, ten Beckett, on powiada, że nie wierzy w Boga, ale tu - i palcem wskazuje pani Hauser miejsce zwane plexus solaris - tu, tak... to nie jest takie proste".

Teraz tamten epizod - pierwsze dni stanu wojennego spędzane w Berlinie - powraca w opowiadaniu “Intermezzo", ale oglądamy go z innej perspektywy, z większego dystansu; tym razem to przede wszystkim analiza dwuznacznej pokusy całkowitej wolności, jakiej czasem ulegamy. Odcięcie od kraju wywołuje “stan swoistego niebytu, zawieszenia ustalonych myśli i uczuć, spotęgowany brakiem ustalonych zajęć i obowiązków". Pojawia się myśl o byciu emigrantem: “Wielka ulga. Wszystko rozstrzygnęło się poza mną. Po raz pierwszy od czasu wojennej niewoli jestem wolny". Spotykamy znów panią Hauser; tylko ona “nie mówi o polityce, o współczuciu dla Polaków lub, co gorsze, że Rosja, choć to przykre, jest mocarstwem i należy się z nią liczyć. Poskramia ryczący odkurzacz i pyta, czy moja żona na dobre utkwiła w Warszawie".

Nadchodzi Wigilia. Przyjaciele przywieźli suszone grzyby, ale nie ma opłatków. Wczesnym popołudniem narrator udaje się do miejscowego kościoła - tego od pani Hauser i Boskiejmatki - w ich poszukiwaniu. Kościół zamknięty na cztery spusty, ale w oknie plebanii świeci się światło.

“Zebrałem odwagę i zapukałem w szybę. Drzwi otworzyła gospodyni. Za stołem proboszcz w sutannie siedział oddzielony białym obrusem. Na półmisku dymiła pieczona gęś.

Wigilia, proboszcz, stan wojenny, pani Hauser, zupa grzybowa, ja, gospodyni, gęś. Wszystko wydało mi się niestosowne. Moje wtargnięcie. No i gęś. Jakbym niechcący przyłapał kogoś na gorącym uczynku.

Więc przeprosiny: ciemny kościół, Wigilia, jestem tu obcy... czy użyczy mi trochę opłatków?

Duchowny uniósł się znad stołu, otworzył ramiona, uczynił krok w moim kierunku i zapytał: - Gdzie chciałby ksiądz odprawić mszę? Czy w naszym kościele?".

Opłatki znajdą się w końcu u polskich “gastarbeiterów", a po długiej uczcie wigilijnej pokusa ostatecznie mija. “Nad ranem, kiedy goście odeszli, zrobiło mi się smutno. Nie mogłem się dłużej oszukiwać. Po raz drugi w życiu nie udało mi się zostać emigrantem".

Chciałoby się przytoczyć jeszcze inne historie, choćby tę o znakomitej śpiewaczce Ewie Bandrowskiej-Turskiej i jej występie w okupowanym przez Sowietów Lwowie, albo tę o pewnej rozmowie na plaży na weneckim Lido, albo tę o pierwszym przedstawieniu zespołu “Mazowsze" (“Premiera o północy, czyli gawęda o PRL"). Wypada choćby wspomnieć o pięknych portretach Tadeusza Łomnickiego i Pawła Hertza, Tadeusza Fijewskiego i Wiesława Michnikowskiego. Trzeba jednak kończyć; zakończmy więc autoironicznym wyznaniem Erwina Axera z jego miniatury “Smak drobiazgów":

“Powiastki autobiograficzne interesują autora, a poza tym nikogo. W tym sęk. Mądrzy ludzie zawsze wiedzieli, że jedynym tematem, którego w rozmowie na pewno nie wolno poruszać, jesteśmy my sami. Któż nie walczył z chęcią zamordowania rozmówcy, który po raz dziesiąty nudzi swoimi przeżyciami. Jemu wydają się nadzwyczajne. My znamy lepsze, bo własne. (...) A przecież jakiś mus przeklęty każe nam przytrzymywać rozmówców za guzik i częstować przygodami, których smak tylko my sami potrafimy ocenić. Wciąż od nowa zachwycają nas i zdumiewają dziwaczne zbiegi okoliczności, kompozycje układane ręką losu, które świadczą, wydawałoby się, o szczególnym zainteresowaniu Opatrzności naszą osobą. Każą nam uważać siebie za wybrańców losu w złym i w dobrym. A przecież nic już więcej zdarzyć się nie może po pewnym greckim królu, który ożenił się z własną matką i miał z tej przyczyny wiele niezawinionych przykrości, po dziewicy, w której upodobał sobie byk, nie mówiąc już o pewnym ośle, który wyperfumowany, obsypany płatkami róż spoczął w łożu pięknej damy i tam niezgorzej się sprawił (...).

Nie mogąc więc oprzeć się namiętności opowiadania, odbiegamy od zdarzeń na wielką skalę i zajmujemy się drobiazgami, ryzykując zarzut, że nas losy ludzkości, ojczyzny, przyszłość świata i katastrofy teatru nie obchodzą. Drobiazgi nas tylko dotyczą i mają dzięki temu smak słodki, nawet jeśli są w istocie gorzkie. (...) Z pół wieku temu nie mogłem przez dwa albo i trzy tygodnie rozpocząć prób ze sztuki o jeńcach wojennych, bo tak się złożyło, że połowa obsady, może nawet część większa, spędziła najpiękniejsze lata w jenieckim obozie. Aktorzy słuchali z zachwytem własnych relacji i z grzeczności nawet opowiadań kolegów. Nie mogłem ani nie chciałem im przeszkodzić. Koniec końców i ja kilka szczęśliwych miesięcy spędziłem w niewoli wojennej"... (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2003, s. 220. Układ tekstu, redakcja, indeks osób i tytułów: Agnieszka Rabińska. Okładkę projektował Andrzej Dudziński.)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2003

Podobne artykuły