Lojalność

Od redaktora naczelnego

16.02.2010

Czyta się kilka minut

Przed ośmioma laty Roman Graczyk opisał w "Gazecie Wyborczej" spory Stefana Kisielewskiego z redakcją "TP" z końca lat 80. Zrobił to, by zrzucić z siebie odium przypisywanej mu winy za rozstanie Kisiela z "Tygodnikiem". Teraz do sprawy wrócił na łamach "Rzeczpospolitej": dawny opis wzbogacił informacją, że przypisywane mu wykreślenie fragmentu felietonu Kisiela było dziełem nie jego, a Krzysztofa Kozłowskiego. Warto dodać, że Kisiel po tym incydencie zareagował ostro, ale nadal felietony w "TP" zamieszczał. O ile pamiętam (mówił mi to zresztą sam Kisiel), przyczyną, a raczej pretekstem jego odejścia był pouczający, w jego odbiorze arogancki ton wcześniejszej polemiki Graczyka. Polemiki, w której - jak sam później wyzna - Stefan Kisielewski nie miał racji.

Można zrozumieć, że niezasłużona sława "tego, który wykończył Kisiela" stała się dla Romana Graczyka nieznośnym ciężarem; że doskwierała mu rola kozła ofiarnego i że czuł żal za brak solidarnego wsparcia ówczesnych szefów redakcji. Oby ujawnienie po 20 latach tego, kto skreślił fragment felietonu, okazało się szczęśliwym katharsis.

Powrót (kolejny) do wydarzeń sprzed 20 lat bardziej dziwi, niż prowokuje do polemik. Zdziwienie więc dominuje w felietonie Mariana Stali. Cóż, możemy się dziwić, ale szanujmy to, o co walczył Stefan Kisielewski. Po wykreśleniu mu nieszczęsnego fragmentu Kisiel napisał: "Chcę chociaż raz w życiu wypowiadać się swobodnie, bez asysty cenzora, takiego czy innego" ("TP" nr 24/1989).

My też chcemy. Ks. Adam Boniecki

W "Rzeczpospolitej" z 11 lutego rzucił mi się w oczy tytuł artykułu Wojciecha Wybranowskiego: "Czytają »Rzepę«, to wiedzą". Pierwsze zdanie artykułu wyjaśnia, kto czyta i kto wie: "Gdyby nie »Rzeczpospolita«, o wielu sprawach byśmy nie wiedzieli - powiedział minister Paweł Wypych z Kancelarii Prezydenta". Wiele mówi także podpis pod ilustrującym dzieło redaktora Wybranowskiego zdjęciem: "Często sięgam po publikacje »Rz«, w wielu sprawach dotyczących afery hazardowej to bardzo wiarygodne źródło - mówi Beata Kempa (PiS)".

Nie chciałbym się chwalić, ale ja także czytam "Rzepę". Niekoniecznie po to, by (jak minister Wypych i posłanka Kempa) dowiedzieć się, jaki jest świat, raczej po to, by wysłuchać pięknie zharmonizowanego chóru publicystów gazety Pawła Lisickiego. Czymże byłby świat bez muzyki chóralnej?

Gdybym nie czytał "Rzepy", nie trafiłbym, rzecz jasna, na artykuł Romana Graczyka "To nie ja skreśliłem Kisielowi" ("Plus-Minus" z 13/14 lutego), naświetlający okoliczności, które 20 lat temu skłoniły Stefana Kisielewskiego do zerwania z "Tygodnikiem Powszechnym". W artykule można (a nawet: trzeba) oddzielić trzy wątki. Pierwszy z nich, w moim odczuciu najistotniejszy, dotyczy napięć między Kisielewskim a tygodnikową Wielką Trójką (Turowiczem, Kozłowskim i Pszonem); zdaniem Graczyka różnice poglądów narastały przez całe lata osiemdziesiąte, a po obradach Okrągłego Stołu i wyborach z 4 czerwca przybrały formę ostrą. Wątek drugi to sprawa prywatnego, choć ujawnionego na łamach "TP", konfliktu między Kisielewskim a Graczykiem. Wreszcie, wątek trzeci to kwestia skreślenia paru zdań w jednym z felietonów Kisiela; zdarzenie to miało przyspieszyć decyzję rozstania wielkiego publicysty z pismem Jerzego Turowicza; przy tym wedle Graczyka skreślenia dokonał Krzysztof Kozłowski, a winą został obarczony on sam, jako sekretarz redakcji.

Artykuł Graczyka nie jest chłodną rekonstrukcją zdarzeń sprzed lat. Albo dokładniej: w tym artykule trzeba oddzielić to, co jest odtworzeniem przeszłości, od tego, co jest obroną własnych racji i oskarżeniem Krzysztofa Kozłowskiego (oraz, jak mówi autor artykułu, "koleżanek i kolegów" z "Tygodnika").

Rekonstrukcja, której dokonał Graczyk, wydaje mi się przekonująca. Wynika z niej, że otwarty konflikt między Kisielewskim z jednej strony a Turowiczem, Kozłowskim i Pszonem z drugiej był nieunikniony. Wynika z niej także (w moim odczuciu - nie wiem, czy w odczuciu autora), że wspominany powyżej prywatny spór oraz ingerencja w tekst felietonu Kisiela były w całej tej sprawie nieistotnymi epizodami.

Graczyk uskarża się na to, że od lat bywa traktowany jako współwinny (albo nawet: jedyny winny) odejścia Kisielewskiego z "Tygodnika", ale nie wymienia nazwisk tych, którzy go atakowali, a jedynie odsyła do internetowej wyszukiwarki (nie skorzystam z tej rady) i napomyka o "krewkich prawicowych publicystach". Znacznie konkretniejszy jest wtedy, gdy mówi o odpowiedzialności za skrócenie felietonu Kisiela: "Koleżanki i koledzy z »Tygodnika« musieli wiedzieć, że tego rodzaju decyzji nie mógł podjąć nikt spoza (...) Wielkiej Trójki, a niektórzy wiedzieli, że to był Kozłowski. W końcu o tym się trochę wtedy rozmawiało (...). Dlaczego milczeli koleżanki i koledzy z »Tygodnika« oraz Krzysztof Kozłowski, mogę się tylko domyślać. Co do mnie, to milczałem z powodu lojalności wobec Kozłowskiego. Milczałem 20 lat i wystarczy".

Być może Roman Graczyk nie zauważył, że odpowiedzi na dręczące go pytania znajdują się w jego własnym artykule. Koleżanki i koledzy z "Tygodnika" nie tyle milczeli, ile nie przypisywali mu żadnej winy. Krzysztof Kozłowski sam oznajmił mu, że skrócił felieton Kisielewskiego. Pozostają jeszcze "krewcy prawicowi publicyści"; domyślam się, że sprawa Kisiela była dla nich dogodnym argumentem przeciw radykalnemu publicyście "Gazety Wyborczej" (a tak był Graczyk odbierany po odejściu z "Tygodnika").

Wolałbym nie odpowiadać na pytanie, dlaczego właśnie teraz Roman Graczyk odczuł nieprzepartą potrzebę opowiedzenia o odejściu Kisiela z "Tygodnika". Zresztą: zawsze warto powiedzieć coś dobrego o sobie samym. A także: nie powinno się tracić okazji, by powiedzieć coś złego o Krzysztofie Kozłowskim. Czytający "Rzepę" wiedzą to doskonale.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2010