Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Le Clézio debiutował w 1963 roku, w wieku 23 lat, powieścią "Protokół", która od razu przyniosła mu Nagrodę Renaudot. Gdy odwiedził Gombrowicza w Vence, był już autorem sławnym i modnym, nieprzeciętnie przy tym przystojnym. "Prasa - pisał cokolwiek złośliwie autor "Dziennika" - widzi w nim czołową sławę literatury francuskiej a l’heure de promesse, jest już znany w Europie, skatalogowany jako przyszły Camus Francji, ludzie przystają, gdy idzie ulicą. (...) Jego powieści dyszą mrokiem nieprzeniknionym najskrajniejszej rozpaczy, gdy on sam, młody bóg w majteczkach kąpielowych, zanurza się w lazury słone Morza Śródziemnego. (...) Le Clézio tedy składa się z kontrastów: z jednej strony uroda, zdrowie, sława, fotosy, Nicea, róże, samochodzik, z drugiej ciemność, noc, pustka, samotność, absurd, śmierć. Ale jego największa trudność to, iż w nim dramat staje się urodziwy, powabny". I konkludował: "Jedyne co by go mogło uratować, to śmiech".
Le Clézio nie wybrał jednak śmiechu, w następnych latach zwrócił się za to ku inności, ku Afryce, ku indiańskim kulturom Ameryki Łacińskiej, tam szukając tematów i oparcia. Co oczywiście także mieściło się w kanonach kulturowej mody i sprawiło, że pozostał pisarzem głośnym i czytanym. Choć nie w Polsce: wprawdzie bardzo szybko, bo już w 1965 roku wydano "Protokół", w przekładzie Anny Tatarkiewicz i ze wstępem Andrzeja Kijowskiego, potem jednak nastąpiła dwudziestoletnia przerwa, po której ukazały się jeszcze dwie powieści: "Pustynia" (1985) i "Onitsza" (1995). Jak na autora pracowitego i płodnego (około trzydziestu tytułów) - niewiele. Teraz pewnie to się zmieni.
Tegoroczny Nobel nie jest jednak żadnym odkryciem ani spóźnionym naprawieniem przeoczenia jury, raczej rytualnym gestem w stronę jednej z największych literatur światowych. To pierwsza od 23 lat nagroda dla pisarza z Francji - poprzednikiem autora "Protokołu" był Claude Simon - w ogóle zaś trzynasta. Feralna liczba? Można odliczyć Mistrala (rok 1904), który pisał po prowansalsku, ewentualnie jeszcze Sartre’a (rok 1964), który nagrody nie przyjął. Można też doliczyć Chińczyka Gao Xingjiana (rok 2000), który w chwili otrzymania Nobla miał już, jak mi się zdaje, obywatelstwo francuskie. Tak czy inaczej, szkoda, że w szacownym gronie noblistów nie znalazł się kiedyś Witold Gombrowicz, choć przecież niewiele brakowało. Zasługiwał na to bardziej, niż jego ówczesny młody gość z Nicei.