Lis w kurniku

Wkroczenie News Corporation Ruperta Murdocha do TV Puls to nie tylko budowa nowej dużej telewizji wPolsce, ale też porzucenie części ideałów, jakie do tej pory telewizja franciszkanów wyznawała.

09.07.2007

Czyta się kilka minut

rys. ALEKSANDER PIENIEK /
rys. ALEKSANDER PIENIEK /

- Któregoś dnia zabrano nas do klasztoru w Niepokalanowie - wspomina jeden z członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, która w połowie lat 90. przyznawała koncesję ojcom franciszkanom. - Był własnoręcznie pieczony chleb, masło, sery, pachnące pomidory z przyklasztornego ogródka. Zaprowadzono nas do cel. Proste łóżka, krzesła z przerzuconym ubraniem, stoliki do pisania. To był inny świat, inny niż ten, który zostawiliśmy w Warszawie. Tam wtedy toczyły się zażarte walki o częstotliwości, koncesje, a tu franciszkanie pielili grządki, zbierali warzywa - wspomina. - Czas nikogo nie gonił.

- Podczas posiłku zaczęliśmy rozmawiać o tym, że nie mają doświadczenia, że rynek mediów jest trudny. Wtedy jeden z braci, podając chleb, powiedział: "A wiecie, że franciszkanie są najlepszymi w świecie zegarmistrzami? Zajęliśmy się zegarami ponad dwieście lat temu i dziś nikt nie potrafi tego lepiej niż my. Owszem, na telewizji teraz się nie znamy, ale będziemy się tym zajmować długo".

Telewizja pod zastaw klasztoru

Według Andrzeja Zarębskiego, byłego członka KRRiT, nikt w Krajowej Radzie nie miał wówczas wątpliwości, czy przyznać franciszkanom koncesję.

- Uznaliśmy, że ten typ oferty programowej ma w Polsce swoją publiczność i powinien być rozwijany. To była idea, która do nas przemawiała - mówi Zarębski. - Mieliśmy też poczucie kontrastu, bo były to czasy przyznawania koncesji dla Radia Maryja. Grupy lobbujące na rzecz tego radia przychodziły z postawą roszczeniową. Ktoś powiedział: "darmo wzięliście, damo dajcie". Taka była mowa o częstotliwościach.

- Natomiast franciszkanie - wspomina Zarębski - nigdy nie wywierali na nas nacisków. Telewizja Niepokalanów to miał być kanał, tak sobie to wtedy wyobrażaliśmy, który nie antagonizuje, ale korzystając z nowoczesnych narzędzi dociera do wiernych.

Podczas spotkania w Niepokalanowie, gdy zapytano franciszkanów, w jaki sposób zamierzają sfinansować ogromne przedsięwzięcie, jakim jest budowa telewizji, członkowie KRRiT mieli usłyszeć: "Przecież mamy piękny klasztor, weźmiemy pod niego kredyt". - Oczywiście to było niezgodne z polskim prawem, bo u nas dobra kościelne nie mogą być poddane egzekucji - tłumaczy Zarębski. - Ale oddaje to sposób, w jaki wtedy pojmowano rynek.

- Podczas jednego z publicznych wysłuchań nadawców - kontynuuje Zarębski - rozmawiałem z grupą księży. Chcieli założyć parafialne radio. Z ich wniosku nie wynikało, czy mają zamiar nadawać reklamy. Zapytani, stropili się i odpowiedzieli: "trafił pan w nasz czuły punkt. Ale radziliśmy się przełożonego i on nam powiedział, że możemy, bo to małe kłamstwa, z których można się wyspowiadać".

Z duchem św. Maksymiliana

Jak te początki wyglądały ze strony zakonu franciszkanów? O. dr hab. Grzegorz Bartosik, prowincjał i były prezes TV Niepokalanów, mówi: - Kiedy na początku lat 90. ubiegłego stulecia pojawiły się możliwości zakładania prywatnych stacji radiowych i telewizyjnych i gdy powstała KRRiT, Prowincja Warszawska OO. Franciszkanów (do której należy Niepokalanów), jako spadkobierca myśli św. Maksymiliana, zwróciła się do Rady z wnioskiem o koncesję na ogólnopolski kanał telewizyjny. Niestety nie otrzymaliśmy tej koncesji, dostał ją Polsat. Otrzymaliśmy jednak koncesję na dawne województwo skierniewickie i nadajnik o małej mocy.

- Do rozpoczęcia działalności telewizyjnej zachęcili nas świeccy, członkowie Katolickiego Stowarzyszenia Filmowego im. św. Maksymiliana - wspomina. - Stowarzyszenie to organizuje od ponad dwudziestu lat coroczny Festiwal Filmowy, a obecnie Multimedialny, w Niepokalanowie. Choć na początku działalności TV Niepokalanów większość programów stanowiły pozycje religijne, to jednak już wtedy myśleliśmy o szerszym charakterze kanału, dziś powiedzielibyśmy: "uniwersalnym".

O. Bartosik, wówczas prezes TV Niepokalanów, mówił w wywiadzie udzielonym w dniu rozpoczęcia działalności Telewizji (z 11 lutego 1996 r.) o dwóch koncepcjach katolickich stacji telewizyjnych: pierwszej, o charakterze modlitewno-katechetycznym, utrzymywanych z ofiar. "My wybraliśmy, zgodnie z intencjami O. Kolbego, drugi model. Pragniemy ukazać, że na sposób chrześcijański można przeżywać muzykę, sport i wszystkie dziedziny życia".

- Oczywiście, nie zdawaliśmy sobie do końca sprawy ze skali trudności w prowadzeniu telewizji - mówi. - Nie zdawała sobie wówczas z tego sprawy także KRRiT, przyznając np. koncesje na stacje lokalne, choćby w jednym mieście. Życie pokazało, że nie miały one szans. My, zgodnie z duchem św. Maksymiliana, zaczynaliśmy z ufnością, że jeżeli Pan Bóg chce tego dzieła, to się utrzyma i rozwinie.

Upadki, wzloty oraz Murdoch

Zarębski uważa, że franciszkanie wpadli w pułapkę, w którą złapało się wielu nadających legalnie. Wówczas wydawało się, że telewizja to żyła złota. Miało się okazać, że legalne funkcjonowanie wiąże się z bardzo poważnymi opłatami za koncesję, dzierżawę częstotliwości, prawa autorskie. A nie było skąd brać pieniędzy. - No i zaczęło się poszukiwanie inwestorów - tłumaczy Zarębski.

Pomysłów, jak uzdrowić sytuację telewizji franciszkanów, było mnóstwo. Łącznie z dwiema ogólnopolskimi zbiórkami pieniężnymi w parafiach na funkcjonowanie Telewizji.

O. Bartosik: - Od początku zakładaliśmy, że same dobrowolne ofiary wiernych nie wystarczą na stworzenie dobrej telewizji. Stąd od początku w plany rozwoju wkalkulowane było dopuszczenie na antenę reklam, tak jak czynił to św. Maksymilian w "Małym Dzienniku". Dwie zbiórki zorganizowane przez Episkopat Polski wystarczyły na ponad dwuletnią działalność. Jednak wiedzieliśmy, że trzeba znaleźć inwestora strategicznego, który pomoże Telewizję rozwinąć. Poważne poszukiwania rozpoczęły się w roku 1997, choć pierwszy znaczący inwestor przyszedł do nas już w roku 1995. Kluczowe dla rozwoju stacji było poszerzenie jej zasięgu o nadajniki w Warszawie i Łodzi. Od 1997 r. prowadziliśmy więc zaawansowane negocjacje z kilkoma inwestorami, tak krajowymi, jak i zagranicznymi. Niestety, główną przeszkodą był dla nich mały zasięg. Ówczesna Krajowa Rada blokowała nam dostęp do nowych częstotliwości - skarży się. - Wyjątkowo jaskrawym przejawem takiego blokowania rozwoju stacji było nieuzasadnione przedłużanie decyzji dotyczącej zwiększenia limitu reklam w momencie, gdy w marcu 2001 r. Telewizja Niepokalanów startowała z nowym programem pod nazwą Puls. Skutecznie przyczyniło się to do spadku rentowności stacji w tak ważnym dla niej momencie - kończy franciszkanin.

Po przemianowaniu w 2001 r. na Telewizję Puls inwestorem była spółka Telewizja Familijna S.A., która zbankrutowała po zainwestowaniu w nią ponad 100 mln zł, a następnie Polsat. To jednak nie przynosiło spodziewanych rezultatów. Wreszcie, od ubiegłego roku, TV Puls ma nowego inwestora branżowego. Jest nim firma News Corp. Inc. należąca do koncernu Ruperta Murdocha.

- Jedno trzeba zauważyć - tłumaczy jeden z ekspertów medialnych - franciszkanie kategorycznie gwarantowali sobie kontrolę nad programem. Wydaje się, że dopiero teraz po raz pierwszy tę kontrolę nad swoją telewizją stracili lub tracą. Świadczy o tym fakt, że zwrócili się o zmianę profilu programowego na uniwersalny, zmieniono strukturę własnościową w taki sposób, że przeniesiono część pakietów na wyższe piętro i utworzono spółkę, w której dopiero się dzielą udziałami.

Koncern Murdocha ma połowę udziałów w spółce TV Inwestycje, do której należy 70 proc. Pulsu. Druga połowa należy do Prowincji Ojców Franciszkanów, którzy mają ponadto bezpośrednio 25 proc. udziałów w telewizji. Pozostałe 5 proc. jest własnością Dariusza Dąbskiego, przewodniczącego rady nadzorczej stacji (za: "Press").

- Warto zwrócić uwagę na udziały Dariusza Dąbskiego, bo to może być w przyszłości języczek u wagi przy podejmowaniu decyzji - mówi ekspert.

Podobnie sądzi Juliusz Braun, były przewodniczący KRRiT: - Gdyby telewizja Niepokalanów od początku deklarowała tworzenie telewizji uniwersalnej, a nie religijnej, a teraz mówi się wręcz, że rozrywkowej, to koncesji by nie otrzymała. Telewizja Puls w obecnym kształcie jest dalekim echem tych wartości, które miała wyznawać.

Miliarder z rekomendacją PiS

Nie ma osoby, która by się nie zastanawiała, ile prawdy jest w słowach Ruperta Murdocha, który deklaruje, że zamierza zrobić z TV Puls dużą telewizję, ale rodzinną.

Koncern medialny Murdocha wydaje ponad 200 tytułów prasowych, posiada stacje telewizyjne na wszystkich kontynentach. Zdominował Australię, USA i Wielką Brytanię. Dlaczego zdecydował się na Polskę?

Według ekspertów ściągnięcie Murdocha do naszego kraju to część wielkiego planu wzmacniania przez PiS konserwatywnych mediów.

- Kiedy SLD rządził w telewizji publicznej, bał się, że przestanie ją kiedyś kontrolować. Podobnie jest z PiS-em - uważa Braun. - Ta partia liczy się z tym, że może po wyborach stracić TVP, a politycy zawsze chcą mieć zaprzyjaźnioną telewizję. Jednak to myślenie krótkoterminowe, bo Murdoch jest przecież skrajnym liberałem w sensie ekonomicznym. Będzie emitował to, czego będą oczekiwać widzowie. Widownia nowego Pulsu może być taka, jak czytelnicy "Faktu". Po jednej stronie rozebrane dziewczyny, a po drugiej stronie Ojciec Święty.

- Murdocha franciszkanom rekomendowało PiS - tłumaczy inny z ekspertów. - Przedstawiono im go jako miliardera konserwatywno-prawicowego. Jego Fox News przeciw liberalnemu CNN. Tyle że prawicowość Murdocha jest instrumentalna. Dla biznesu zgodził się nawet cenzurować internet w Chinach. To na pewno człowiek, który dokonał rewolucji w mediach. To on wprowadził do nich na taką skalę erotykę. Uważany jest za konserwatywnego, ale jego życie osobiste pokazuje, jak wybiórczo traktuje te normy.

Elżbieta Kruk, przewodnicząca KRRiT, odrzuca oskarżenia mediów, że jakoby Rada szuka Murdochowi miejsca w eterze.

- Pojawienie się nowego gracza jest na pewno korzystne dla rynku, a państwo jest od tego, aby dbać o pluralizm - mówi. - Tak jak pojawienie się "Dziennika" zwiększyło ten pluralizm na rynku prasy, tak i dla widzów będzie lepiej, gdy będą mieli jeden ogólnodostępny kanał więcej.

Szefowa Rady zaprzecza też, jakoby KRRiT szukała przestrzeni dla Pulsu. - Po prostu nie zgadzam się z filozofią zazdrosnego trzymania częstotliwości - wyjaśnia. - Po co je tak trzymać, i to przy braku szczegółowego planu przechodzenia na system cyfrowy? A tak, będą mogły komuś służyć przynajmniej dwa lata. Wiem, że pisze się, iż Rada będzie faworyzować telewizję Puls. Ale ja mam czyste sumienie, staramy się analizować rynek i podejmować decyzje jak najlepsze dla rynku i odbiorców - zapewnia.

Po co Puls Murdochowi?

Według specjalistów Polska jest najważniejszym telewizyjnym rynkiem w tzw. nowej Europie. Czeka nas, podobnie jak inne kraje, przejście z systemu analogowego na odbiór cyfrowy, a zdaniem Brauna Murdoch chce zająć odpowiednią pozycję na rynku analogowym, zanim będzie duża konkurencja w świecie cyfrowej telewizji. Tym bardziej że sprzyja mu klimat polityczny.

Wielu analityków twierdzi, że ten niepokój przed koncernem Murdocha jest efektem tego, iż rynek był pojawieniem się miliardera całkiem zaskoczony. Kiedy Polsat sprzedał swoje udziały w telewizji Puls, to nie sądził, że będzie musiał się wkrótce mierzyć z News Corporation. Liczono, że Puls kupi raczej któraś z grup niemieckich.

- Nie jest jednak tak, że koncern Murdocha zmiecie z powierzchni inne telewizje w Polsce - uważa Zarębski. - Mogło się tak wydarzyć w Bułgarii, gdzie oferta rynku była dużo uboższa. Grupa Murdocha po prostu skorzystała z szansy przejęcia sieci nadawczej drugiego programu bułgarskiej telewizji państwowej. W Polsce się to nie powtórzy, bo mamy rynek silnie regulowany i politycy się tych przywilejów nie wyrzekną.

Również Juliusz Braun jest zdania, że Murdoch niekoniecznie musi odnieść sukces. - Pamiętajmy, że TVN zaczął iść do przodu, gdy opuścił go inwestor amerykański - tłumaczy. - Nie da się Polaków wepchnąć w schemat. Owszem, lubimy "Taniec z Gwiazdami", ale i "Ranczo".

Na Chełmskiej w Warszawie mieści się małe Hollywood i tu powstaje polskie imperium Murdocha, czyli nowa siedziba telewizji Puls. Nie czuć tu magii kina, choć kręcą tu "Na Wspólnej", "Kryminalnych", "Glinę" i wiele innych seriali. Na niezbyt obszernym placu stoją małe baraki. Czasem ktoś przeniesie dekoracje, kto inny zawoła palących aktorów na plan. Wokół agencje aktorskie z renomowanym Gudejką na czele, a za trzy miesiące też siedziba Pulsu.

Sam budynek nie zapowiada się imponująco, ale na Chełmskiej wierzą, że na polskim rynku mediów skończył się jakiś etap. Od teraz będzie Murdoch.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2007