Lepiej późno niż wcale

Europa rozwijała się i rozwija nadal w rytmie kryzysów.

22.11.2011

Czyta się kilka minut

Kolejne powojenne kryzysy zawsze dodawały jej wigoru, zawsze też wychodziła z nich wzmocniona. Tak będzie i tym razem: pokryzysowa Europa stanie się zupełnie innym organizmem politycznym i gospodarczym niż ten, który projektowano, wcale przecież nie tak dawno, w traktatach europejskich. Nikt nie wie dokładnie, jak i kiedy skończy się kryzys, ale jeśli zjednoczona Europa ma go przetrwać, to kierunek zmian został wyraźnie wytyczony. Jest to kierunek na głębszą integrację polityki gospodarczej. Bo wspólna waluta, po 12 latach funkcjonowania, sprawiła, że ryzyko systemowe generowane przez jednego choćby członka strefy euro zagraża wszystkim pozostałym, a koszty przerzucane są na podatnika we wszystkich 27 krajach Unii.

Ta głębsza integracja nazywana jest już nieco ironiczne "konsensem berlińskim". Co składa się na zestaw zaleceń w nim zawartych? Po pierwsze - zrównoważone finanse publiczne; po drugie - system kontroli stanu finansów publicznych w krajach członkowskich, nadzoru nad nimi i sankcji za nieprzestrzeganie zaleceń zapisanych w traktacie z Maastricht i permanentnie dotąd nierespektowanych; po trzecie - stworzenie stałego mechanizmu ratunkowego, zapewniającego bufor przed niewypłacalnością w sytuacjach nadzwyczajnych; po czwarte wreszcie - utrzymanie podstawowej reguły niezależności Europejskiego Banku Centralnego w zakresie polityki monetarnej, co oznacza, że bank ma być odpowiedzialny za niską inflację i zapewnienie płynności w systemie finansowym, ale z pewnością nie za wypłacalność i nie za finansowanie rządów w krajach strefy euro.

Z każdym z tych elementów Europa ma wciąż gigantyczne problemy. Zrównoważone finanse publiczne oznaczają cięcia w wydatkach, podwyżki podatków i kosztowne społecznie programy dostosowawcze. Po raz pierwszy w historii zjednoczonej Europy horyzont niezbędnych zmian wykracza przy tym poza jedną czy nawet kilka kadencji obieralnych władz. Szok związany z wymuszonym przez rynek finansowy porzuceniem krótkowzroczności - jako podstawowego wyznacznika "racjonalnej" polityki zapewniającej trwanie przy władzy - jest tak duży, że wielu niezbędnych zmian nie są w stanie przeprowadzić rządy obdarzone demokratycznym mandatem. Misja zaaplikowania gospodarkom końskiej kuracji zostaje wtedy powierzona technokratom, ekspertom niepochodzącym z powszechnego wyboru obywateli.

W innych przypadkach - tam, gdzie doszło do zmiany rządów i kontynuacji reform na zasadzie politycznego konsensu - problemy wcale nie są mniejsze. Bo jak np. Irlandczycy mają sobie poradzić z sytuacją, w której parlamentarzyści niemieccy, zgodnie z nowo zaakceptowanymi zasadami nadzoru nad programami pomocowymi dla krajów niewypłacalnych, poznają założenia przyszłorocznego irlandzkiego budżetu znacznie wcześniej niż politycy i opinia publiczna w samej Irlandii?

Polska nie jest na tle tego, co dzieje się dziś w Europie, żadnym wyjątkiem. Mamy tę komfortową sytuację, że do przeprowadzenia postulowanych od lat fundamentalnych zmian - od systemu emerytalnego, poprzez zracjonalizowanie i dobre adresowanie transferów socjalnych, aż po upowszechnienie i ujednolicenie systemu podatkowego - zobowiązał się rząd obdarzony demokratycznym mandatem.

Znam wszystkie argumenty, które przytaczane są teraz dla uzasadnienia tezy, że za wszystkie zmiany nie można było zabrać się wcześniej. Uważam za niepoważne twierdzenie, że to dopiero dynamiczny rozwój kryzysu w ostatnich miesiącach zmusił nas do wydłużenia wieku emerytalnego, likwidacji przywilejów emerytalnych czy zgłoszenia nieśmiałych propozycji opodatkowania na zasadach ogólnych dochodów z działalności rolniczej. Mogliśmy być liderami wielu systemowych zmian w Europie. Teraz płyniemy z głównym nurtem tych zmian.

Uważam przy tym, że część propozycji zarysowanych przez premiera w exposé jest nadmiernie ostrożna wobec stojących przed Polską wyzwań. Z uwagi na odległy nieraz termin inicjowania zmian powinny one zostać umocowane w odpowiednich zapisach ustawowych i być asekurowane przez ponadpartyjny konsens. Wszyscy powinniśmy w związku z tym modlić się o mądrzejszą, stojącą na wysokim poziomie merytorycznym, odpowiedzialną, opozycję.

Tym niemniej jest wreszcie powód do zadowolenia. O zmianach systemowych w Polsce nie marzą już tylko eksperci i - wedle do niedawna obowiązującej w wykonaniu premiera terminologii - "różni pseudoeksperci i podpowiadacze". Po raz pierwszy w sposób tak otwarty zmiany, niezbędne dla stabilizacji makroekonomicznej, zapowiedzieli wreszcie także rządzący. Trudno jeszcze przewidzieć, co z tego wyjdzie w praniu. Ale jest przynajmniej za co trzymać kciuki. I jest kogo poganiać do roboty.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2011