Lekcje z przedwczoraj

Stopień bezbronności odbiorców wobec zabiegów medialno-marketingowych wpływających na sympatie, antypatie i osądy wydaje się z dnia na dzień wyższy. Lawinowo rosną bowiem same liczby zabiegów, zwłaszcza takich, które uchodzą za najbardziej przekonujące, a więc skuteczne. Należą do nich od dawna - nie wiadomo dlaczego - sondaże. Zamawiane przez kogo bądź, z każdej okazji i bez okazji, na grupach, których reprezentatywności nie ma nikt chęci weryfikować, za to natychmiast wywołujące odpowiedni rezonans, najpierw medialny, potem polityczny, czasem także społeczny, ale tego ostatniego nie ma kiedy mierzyć, bo już nowe sondaże czekają na odzew. Jeszcze dodajmy, że język relacji na ten temat zaakceptował bez oporu zwrot: "tyle a tyle procent Polaków (akceptuje, odrzuca, domaga się, potępia lub pochwala itd.)", zamiast zwrotu "tyle a tyle procent respondentów" (przypomnijmy: z grupy liczącej najwyżej tysiąc osób albo i mniej).

20.10.2009

Czyta się kilka minut

Ostatnio sondaż zamówiony przez jedną z gazet badał poparcie dla ewentualnych kandydatów na prezydenta. Nie chodzi mi o wyniki tych badań, lecz o porażającą dowolność w kreowaniu samych nazwisk - nie były to bowiem żadne oficjalnie zgłoszone kandydatury, jako że jeszcze tryb ten w ogóle nie ruszył. Patrząc na listę nazwisk, nie potrafiłam odpowiedzieć sobie, na jakiej zasadzie w ogóle postanowiono właśnie tych ludzi brać pod uwagę. Znalazłam tylko jedną odpowiedź: oni są medialni. Znani z ekranu, znani ze swoich do znudzenia powtarzanych przez media potyczek słownych, tupetu, czasem arogancji, czasem wyjątkowo dotkliwej złośliwości, czasem wręcz obraźliwego zachowania. W relacjach z sejmu czy konferencji prasowych to powód wystarczający, ba, może nawet taki, który rozstrzyga, ale tu szło o kogoś, kto miałby być w powszechnym głosowaniu obywateli wybierany na najwyższy urząd Rzeczypospolitej. Czy ma za sobą jakieś dokonania? Coś dobrego i trwałego zbudował, stworzył coś, co przynosi owoce? Ma uczniów i naśladowców, którzy idą jego śladem? Można sięgnąć po jego książki, w których dzieli się myślami nas wzbogacającymi? Bez wahania ręczymy za jego prawość i dalibyśmy wiarę jego oczekiwaniom pod naszym adresem, naszych dzieci i naszych następców?

Nie zamierzam tu wyliczać, które nazwiska obudziły we mnie te wszystkie gorzkie pytania. Ale były nazwiskami realnych postaci i te, a także inne podobne, jeszcze niejeden raz się pojawią. Może warto przypomnieć sobie pewną bardzo gorzką lekcję na ten temat, którą już braliśmy dawno temu, bo w pierwszych wyborach prezydenckich wolnej Polski w roku 1990, kiedy pierwszy raz mieli głosować wszyscy obywatele, a nie sam parlament. Wtedy realnym kandydatem, tuż za Lechem Wałęsą, popartym w pierwszej turze przez dwadzieścia kilka procent głosujących Polaków, okazał się nikomu nieznany przybysz nie wiadomo skąd, bez dorobku, bez historii, bez jakiegokolwiek argumentu za zaufaniem, którego zdecydował się domagać. I dostał je, na szczęście mniejsze niż przywódca Solidarności. Nikt do dziś nie potrafi wytłumaczyć, jak to się mogło stać, ale tak było!

Dlatego ostrożność medialno-marketingowa w wysuwaniu w zabawach sondażowych najdziwniejszych celebrytów to może nie jest przesada, ale nakaz instynktu samozachowawczego?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2009