Lekarzu, lecz się sam

Bezprzykładny, ohydny atak mediów (sformułowanie Konstantego Radziwiłła, prezesa naczelnej Rady Lekarskiej) okazał się skuteczny. Skierowany był on jednak nie - jak utrzymywał prezes Radziwiłł - przeciwko samorządowi lekarskiemu, lecz jego władzom. Bo to one forsowały pomysły ograniczenia - w imię jednej z opcji światopoglądowych - prawa pacjentów do korzystania z niektórych zdobyczy medycyny.

28.09.2003

Czyta się kilka minut

Oznaczałoby to postawienie kodeksu korporacji zawodowej ponad prawem stanowionym przez państwo. Pomysł dowodził niezrozumienia roli prawa, jego związków z wymaganiami moralnymi oraz zasad porządku ustawodawczego w demokratycznym państwie.

Nadzwyczajny zjazd samorządu lekarskiego ostudził tę gorliwość. Wprawdzie nie znana jest jeszcze ostateczna wersja znowelizowanego kodeksu etyki lekarskiej (w poprawkach do poprawek gubili się ponoć sami głosujący), ale najbardziej kontrowersyjne propozycje zmian zostały - jak można sądzić z relacji prasy - odrzucone przez delegatów. Tym samym pojawiła się kolejna szansa na rozpoczęcie, już w spokojnej atmosferze, poważnej dyskusji na tematy bioetyczne (w tym granic stosowania medycznie wspomaganej prokreacji, a zwłaszcza zapłodnienia in vitro) - nie tylko z udziałem lekarzy, ale wszystkich zainteresowanych (co postulował w poprzednim “TP" jeden z najpoważniejszych ekspertów w tej dziedzinie, prof. Marek Safjan).

Dobrze też, że zjazd podjął inne kwestie: granic lojalności - a raczej pseudosolidarności, korporacyjnej, powiązań lekarzy z biznesem farmaceutycznym czy absurdalnego finansowania służby zdrowia w Polsce. Zasadna jest choćby propozycja stworzenia systemu dobrowolnych ubezpieczeń zdrowotnych. Pytanie tylko, czy ci lekarze, którzy dziś bez łapówki nie ruszą przy pacjencie palcem albo też przyzwyczaili się do traktowania swoich oddziałów w publicznych przecież szpitalach niczym prywatnego folwarku i bez skrupułów przyjmują na nie głównie tych chorych, którzy zgłosili się wcześniej do ich prywatnych gabinetów, rzeczywiście zrezygnują wtedy z tych praktyk.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2003