Lechu i tak zrobi po swojemu

Sprawa teczki „Bolka” pokazała wielką pustkę wokół Lecha Wałęsy. Brakuje mu doradców i przyjaciół. Ci, którzy pozostali, mówią, że i tak nie chce ich słuchać.

06.03.2016

Czyta się kilka minut

Lech Wałęsa w swoim biurze, Gdańsk, luty 2015 r. / Fot. Michał Szlaga / NEWSWEEK POLSKA / REPORTER
Lech Wałęsa w swoim biurze, Gdańsk, luty 2015 r. / Fot. Michał Szlaga / NEWSWEEK POLSKA / REPORTER

W oświetlonej pastelowo sali bankietowej hotelu Eden Roc w Miami Beach na Florydzie Lech Wałęsa podchwytuje dłoń Lady Blanki, mieszkającej w USA polskiej multimilionerki Blanki Rosenstiel. Jest 22 lutego – rozpoczyna się 44. Międzynarodowy Bal Polonijny. Ona w bieli i różu – swoich ulubionych kolorach. On w garniturze i z muszką – już nie w sandałach i białych skarpetach, jak na próbie. Krocząc na czele, rytmicznie uginają kolana w takt poloneza.

Od lat jest tu gościem przyjmowanym z honorami – czuje się komfortowo, choć nie można powiedzieć: jak w domu. W Polsce – w dużym stopniu na własne życzenie – jest coraz bardziej osamotniony.

Karmiciel trolli

Podczas balu uczestnicy celebrują jego obecność, fotografują się z nim. Lech Wałęsa też opublikuje zdjęcia na swoim profilu w serwisie społecznościowym Wykop.pl, co tylko ostrzej sprowokuje hejterów, dla których jest wyłącznie „Bolkiem” – dawnym agentem Służby Bezpieczeństwa PRL, a zarazem postacią śmieszną jak chłopiec o tym samym imieniu z kreskówki.

Ostatnie tygodnie na profilu Wałęsy to feeria scenek ze słonecznego Miami i kopie dokumentów SB. Jest i fotografia „arkusza świadczeń na rzecz TW nr. ew. 12535 (»Bolek«)”: 1 tys. zł wypłacony 5 stycznia 1971 r., 1,5 tys. zł 18 lutego 1971 r. i kolejne – w sumie 13,1 tys. zł. Dla byłego prezydenta to dokumenty sfałszowane albo zawierające nieprawdę. Obok coś na kształt strumienia świadomości Wałęsy: często niezborne wpisy i odpowiedzi. Publikował je spontanicznie, kompulsywnie, bez kontroli specjalistów od PR, zamknięty w hotelowym pokoju, na jednym z wysokich pięter z widokiem na ocean.

Kogo obchodzą nienawistne komentarze często anonimowych internautów? Otóż Wałęsę obchodzą, a jest w nich wciąż obrażany: „Tchórzu ty, megalomanie!”.

Legenda Solidarności odpowiada kolejnym anonimom: „Ile ci płacą za to kłamliwe, bezczelne szczekanie?”. W efekcie, jak to się określa w sieciowym żargonie, karmi trolle.

Podobnie Wałęsa reaguje na audycje w Radiu Maryja, którego namiętnie słucha, nawet zarywając noce – aktywność na mikroblogu można wręcz skorelować z tematyką „Rozmów niedokończonych” nadawanych przez toruńską rozgłośnię. A gdy w końcu odparuje hejterom „was nic nie przekona, zabieram zabawki, cześć”, to po kilku godzinach lub dniach wraca, jakby te polemiki stały się dlań namiastką żywiołowych wieców.

Jerzy Borowczak, najbliższy spośród znajomych Wałęsy: – Namawiałem go, żeby nie czytał i nie słuchał Radia Maryja, bo szkoda jego serca, ale Wałęsa taki jest i nie odpuszcza.

Jarosław Wałęsa, syn i polityk PO: – Mój ojciec czuje się tak zaszczuty, że nawet w domu rodzinnym, rozmawiając ze mną, próbuje się tłumaczyć, jakby to robił z obcym człowiekiem.

Na balu z Wachowskim

Na bal do Miami przyleciał bez żony. Towarzyszył mu jednak – znów, po 10 latach nieobecności w życiu publicznym – Mieczysław Wachowski, kierowca Wałęsy w 1980 r., może nawet przyjaciel, minister w Kancelarii Prezydenta, a teraz prezes Fundacji Instytut Lecha Wałęsy. W otoczeniu byłego prezydenta chłodno myślący Wachowski ponownie gra pierwsze skrzypce.

Sporo o nim mówi dawna scenka z Belwederu. Prezydencki dzień zaczynał się od mszy, na której świta przyjmowała komunię świętą. Lech Kaczyński, jak wynika z niepublikowanych wspomnień jego brata Jarosława, zapytał raz Wachowskiego, jakim prawem może przyjmować komunię. Na co miała paść odpowiedź: – O co ci chodzi? To przecież służbowo.

Teraz Wachowski gasi pożary, np. ten podczas uzgadniania z IPN-em szczegółów konfrontacji Wałęsy z jego krytykami w gdańskim oddziale Instytutu. Zorganizowania jej zażądał sam Wałęsa, bo w Boże Narodzenie „dwie dziewczynki” z mikrofonem pytały go: – Jak pan się czuje w kościele jako współpracownik i agent, kablujący na swoich kolegów?

W ILW nikt nie poparł pomysłu. – Panie prezydencie, no po co? Nerwy z tego tylko będą – przekonywał Borowczak. – Podjąłem taką decyzję i jej nie zmieniam – odpowiadał Wałęsa, który nie baczył, że w czasie planowanej w Gdańsku dyskusji ma już w kalendarzu wyjazd do Chile.

Wachowski nie osiągnął porozumienia w sprawie formuły debaty, co na rękę było także IPN-owi, więc idea upadła, a Wałęsa napisał do szefa oddziału Instytutu prof. Mirosława Golona wiadomość: „Nie ze mną te numery Bruner”.

Kiedy Wachowski oczyścił się z podejrzeń (a był oskarżany o związki z narkobiznesem i przyjęcie łapówki, rzekomo w wyniku której Andrzej Zieliński, ps. „Słowik” miał skorzystać z łaski prezydenta) i pokonał nowotwór, rękę do niego wyciągnął znów Wałęsa, czyniąc go w 2014 r. prezesem ILW.

Zatrudniając starego kompana, Wałęsa zarazem pożegnał się ze swoim wieloletnim (od 2000 r.) współpracownikiem – Piotrem Gulczyńskim, nazywając go na odchodne „zderzakiem”, który wymaga wymiany. Gulczyńskiego z kolei postawił na czele Instytutu, bo wcześniejsze jego kierownictwo obwiniał o sromotną porażkę w wyborach prezydenckich.

Pod rządami prezesa Gulczyńskiego Lech Wałęsa zaczął częściej wyjeżdżać z płatnymi wykładami i uświetniać wydarzenia organizowane przez duże firmy, występując w roli na poły autorytetu, na poły maskotki. Potrzeby finansowe Wałęsów są duże, ponieważ wspierają dzieci i wnuków, a utrzymanie ILW też jest kosztowne. Samemu Gulczyńskiemu marzyło się, aby spod skrzydeł Wałęsy trafić na listę Platformy Obywatelskiej w wyborach do Parlamentu Europejskiego i wyjechać do Brukseli, ale plan spełzł na niczym.

Lech Wałęsa od zawsze prowadził chaotyczną politykę personalną i nie liczył się ze współpracownikami. Swojego syna Jarosława, który jak i inne dzieci pomagał w prowadzeniu ILW, zdenerwowany wiele razy zwalniał z pracy. Trudny i wybuchowy charakter – tak Wałęsa junior charakteryzuje ojca. Okazjonalnie, bo jest posłem do PE, wciąż pomaga w Instytucie. Z kolei córka Anna Domińska jest szefową gdańskiego biura Wałęsy, a córka Maria zajmuje się u ojca projektami digitalizacyjnymi.

Z żoną przez Skype’a

Rodzina to dla Lecha Wałęsy bolesny rozdział. On sam hołduje zasadzie „nie mów nikomu, co się dzieje w domu”. Nie sposób jednak uciec od tego tematu.

– On poświęcił swoją rodzinę – mówi Borowczak, jeden z najwierniejszych druhów byłego prezydenta. Według posła PO rodzina Wałęsów potwornie ucierpiała, gdy Lech walczył z komuną, a potem gdy wpadł w wir polityki. Sam Wałęsa nie krył, że „przez cholerną politykę niby byliśmy z żoną jednością, a jednak żyliśmy oddzielnie”. Obecnie w ich domu w Gdańsku, po wyprowadzkach ośmiorga dzieci, zostali już sami.
Borowczak przez lata namawiał ją, by napisała książkę o życiu w cieniu męża i o tym, jak została złożona na ołtarzu polityki. – Dzięki tej książce pryśnie mit, że polscy politycy, a w szczególności ich żony, mają bajeczne życie – Borowczak był o tym przekonany. W 2011 r. po opublikowaniu autobiografii na jaw wyszły rozsypane relacje rodzinne Wałęsów i prywatna samotność Lecha. W książce Danuta Wałęsa odmalowała portret, na którym mąż nie patrzy ludziom w oczy, jest niesympatyczny, zmęczony życiem, rozgoryczony. – Ze mną liczył się do pewnego czasu. Teraz już się nie liczy – wyznała prosto.

– Danka to Lecha i tak delikatnie potraktowała – słyszymy w otoczeniu Wałęsy. Borowczak stwierdza jednak: – Jak wodujemy statek, to nie ma żadnej telewizji. A jak się delikatnie przechyli, to wszyscy się zbiegają i interesują. Tak samo jest z małżeństwem Wałęsów.

Podczas jednej z audiencji watykańskich w okresie prezydentury papież zwrócił się do Danuty słowami: – Jak wspaniale pani wygląda. Żona Lecha Wałęsy, matka tylu dzieci! A Lech zażartował: – To nie mam jej wymieniać?! Jan Paweł II pogroził mu palcem, dodając: – Oj, synu, synu! Żeby to ona ciebie nie wymieniła!

To tylko jedna z symbolicznych scen. Kiedyś zaproponował, że będąc razem w domu mają rozmawiać przez Skype’a.

Jak jest teraz między Wałęsami? – Coś między Lechem i Danutą z powrotem zatrybiło. Żona nawet wystąpiła na wiecu KOD w obronie męża – mówi Zbigniew Janas. Lech skwitował to: – Bardzo mnie wspiera i za bardzo chce to przejąć.

Jak stracić przyjaciół

– Z Lechem trudno się przyjaźnić, bo traktuje ludzi jak zderzaki. Sam za jego przyjaciela się nie uważam i nie wiem, kto by go definiował jako swojego przyjaciela – niezbyt wiele osób, jeśli w ogóle ktokolwiek. No może Borowczak i chyba jeszcze Wachowski – mówi Zbigniew Janas. I dodaje: – Lechu to na pewno człowiek samotny.

Ma jednak wielu, choć na różnych etapach oni się zmieniali, ludzi i wyznawców, którzy robili dzięki niemu kariery.

Borowczak: – Licząc od 1979 r., to z Wałęsą chyba tylko ja zostałem. Na dobre i na złe, bo był świadkiem na moim ślubie i jest ojcem chrzestnym mojego syna. – A Wachowski? – Przy Wałęsie jest z przerwą od 1983 do 1989 r., a teraz jest już bardziej pracownikiem niż przyjacielem.

Dawni opozycjoniści żartują, że rewolucję robili elektrycy, bo lubią spięcia. Wałęsa cały czas je generuje. – Byłych znajomości ma na koncie sporo i trzeba to jasno przyznać – stwierdza Janas. Ale też usprawiedliwia: – Wałęsa czuje się jak w pułapce. Odbierają mu godność i zasługi. Każdy, kto go znał, wie, że był najdzielniejszym robolem. Bo myśmy przecież byli robolami.

Wśród najwierniejszych był Andrzej Milczanowski, ta przyjaźń i szacunek to już jednak historia. Poróżnili się po śmierci Józefa Oleksego. W 20 lat po tym, gdy Milczanowski jako szef MSW z sejmowej trybuny oskarżył ówczesnego premiera o kontakty z KGB, Wałęsa wystąpił z publicznymi przeprosinami. „Milczana” bardzo to zabolało – w „przepraszam” Lecha usłyszał zdradę siebie. – Nie mam najmniejszego zamiaru kiedykolwiek z nim rozmawiać, kiedykolwiek się z nim spotkać – tak ta przyjaźń się zakończyła.

Inaczej Wałęsa poróżnił się z Bogdanem Borusewiczem. Najpierw Henryka Krzywonos stwierdziła, że „Borsuk” był „nieujawnionym przewodniczącym” strajku z 1980 r. w Stoczni Gdańskiej. Ten nie protestował, co rozwścieczyło Wałęsę, który zasugerował nawet, że „Borsuk” był czyimś agentem, prowokatorem, a w najlepszym wypadku „na strajkowaniu znał się jak wół na gwiazdach”. Pozostał między nimi chłód. Teraz, gdy wypłynęły teczki „Bolka”, Borusewicz o Lechu wymownie milczy, nie broni go, ale też nie chce dobijać byłego kompana.

A Piotr Gulczyński, który jest niemal wychowankiem byłego prezydenta? – Nie przyjaźnili się. Wałęsa traktował go jako najemnika – mówi Janas. Gulczyński nie komentował rozstania, ale w nieoficjalnych rozmowach przyznawał, że tym faktem i obcesową formą był zdruzgotany.

Media? Nieobsadzone

Instytut Lecha Wałęsy nigdy nie osiągnął formatu legendy swojego fundatora.

Czekają go też chude lata, bo duże spółki Skarbu Państwa, nad którymi kontrolę przejął rząd Prawa i Sprawiedliwości, nie będą chciały finansować jego działalności.

Prywatnemu biznesowi współpraca z ILW, zwłaszcza kierowanym przez Wachowskiego, też może nie służyć.

Założony w grudniu 1995 r. Instytut początkowo miał być zapleczem eksperckim dla Lecha, gdy ten wciąż marzył o powrocie do Belwederu. Wałęsa nigdy w jego ramach nie zbudował zaplecza PR-owego, a jeśli już obok niego taki profesjonalista się pojawiał, to bez istotnego wpływu. Były prezydent, którego słowa odbijają się na świecie echem, nie autoryzuje wywiadów, choć czasami pracownicy ILW proszą o przesłanie tekstu do wglądu, z czego niewiele wynika. Efekt? Rosyjska agencja ITAR-TASS przypisała mu po rozmowie pogląd, że Polska powinna się połączyć z Niemcami, co wymusiło na nim tłumaczenia i naraziło na drwiny.

Jedna z osób z otoczenia Wałęsy, która zajmowała się jego wizerunkiem medialnym: – Lech Wałęsa obdarzał zaufaniem, dawał swobodę na działania medialne, ale równie istotna była ogromna, bardzo emocjonująca nieprzewidywalność prezydenta.

Wielokrotnie zaskakiwał także swoimi odkrywczymi konstruktami polityczno-filozoficznymi. On nie mieści się w standardowym formacie działań PR-owych. Postępuje z dużym poczuciem intuicji i według filozofii „tak – tak, nie – nie”. Nie dopatrywałbym się żadnego strategicznego podejścia narzucanego Lechowi Wałęsie przez kogokolwiek.

W zakładce „Media” na stronie ILW pusto. – Zatrudnionego PR-owca nie mamy, ale zaprzyjaźnionych już tak. Spotykamy się, a oni mówią: podpowiedzcie prezydentowi to i to. Podpowiadamy. Najpierw przyznaje rację, a potem robi, jak chce, bo patrzymy, że na Wykopie coś właśnie poszło – opisuje Borowczak. Na razie udało się jednak namówić Wałęsę, aby porzucił Wykop, gdzie zamieścił ok. 54 tys. wpisów, i przeniósł aktywność na Facebooka.

Zbigniew Janas: – Trudno Lechowi cokolwiek radzić, bo i tak zrobi po swojemu i pewnie popełni te same błędy, co wcześniej. To już jest taki typ człowieka. Ale na pewno będziemy za nim stać, bo mimo wpadek był przywódcą. Borowczak dodaje: – Znam Wałęsę od 37 lat i nie pamiętam, aby zrobił coś w 100 proc. tak, jak ktoś mu doradzał. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2016