Kulik i wyimaginowana wspólnota

Najwięcej ptaków zabija się w sytej Unii, gdzie podstawowe potrzeby obywateli są zaspokojone. Absolutny rekordzista to Włochy, gdzie co roku ginie średnio pięć i pół miliona ptaków.

09.10.2018

Czyta się kilka minut

 / KRZYSZTOF NAWROCKI / MAT. PRASOWE
/ KRZYSZTOF NAWROCKI / MAT. PRASOWE

Ostatnio widziałem je na początku kwietnia. W jasnym, ale lekko już przymglonym świetle średniego popołudnia. Od rana byłem na nogach, to był czas, żeby wreszcie wyciągnąć się na wygrzanej, lekko falującej trawie. Powoli zaczynał się przypływ. Słońce miałem z prawej, już trochę za plecami. Idealnie oświetlało całe stado. Kuliki odpoczywały. Niektóre spały ze swoim wielkim, absurdalnie długim, zagiętym dziobem schowanym pod skrzydłem. Przesuwałem oko lunety po pulchnych wrzecionowatych sylwetkach, studiowałem brązowe wzory na grzbiecie. Ochrowy ton piersi zdawał się w tym świetle prawie pomarańczowy. Ptaki stały blisko siebie, bez ruchu, bez dźwięku. Widziałem tylko, jak przymknięta powieka podnosi się czasem czujnie do góry.

Tu, w zatoczce Mookbaai na holenderskiej wyspie Texel są bezpieczne. Podziwiamy je z szacunkiem. Kto wie, może jest wśród nich kulik, który wykluł się na podmokłej łące gdzieś w dolinie Noteci czy Omulwi? W tej małej zatoczce odpoczywa więcej ptaków, niż liczy cała kurcząca się dramatycznie polska populacja gatunku. W naszym kraju zostało ledwie 250 par, o połowę mniej niż jeszcze kilkanaście lat temu. Ptaki, na które patrzę, nabierają jeszcze sił. Potem wędrówka na lęgowiska.

KULIK JEST WYBREDNY, NIE ZADOWOLI SIĘ BYLE CZYM, najchętniej zakłada rodzinę na nadrzecznych łąkach, koszonych ekstensywnie, nie za rzadko, nie za często. Jeszcze kilkanaście lat temu nawet nie trzeba było kosić, trawę zgryzały krowy, dziś najczęściej uwięzione w oborach. Kiedy kulik już znajdzie swoją łąkę, przychodzi pora miłości. Z prostego nawoływania „ku-lik, ku-lik” przechodzi w wibrujące, raz to zwalniające, raz przyśpieszające fletowe trele. Jan Sokołowski w „Ptakach ziem polskich” komplementował, że „miękkością, głębią i pełnią tonu kulik wielki wybija się ponad wszystkie inne gatunki, nie wyłączając ptaków śpiewających”. Samiec popisuje się lotem tokowym i goni wybrankę, błyskając białym spodem skrzydeł. Potem, jak to w życiu, szukanie miejsca na gniazdo, małego dołka gdzieś na środku łąki.

Na tym etapie, w dziewięciu polskich ostojach gatunku zjawiają się ornitolodzy działający w ramach Krajowego Planu Ochrony Kulika Wielkiego. Program finansowany jest głównie z funduszy unijnych. Znalezienie gniazd na czas to pierwsze, wcale nie najtrudniejsze zadanie. Teraz trzeba dogadać się z właścicielem terenu, by nie zwałował albo nie skosił łąki zbyt wcześnie. Prace agrotechniczne to jedno z głównych zagrożeń dla kulików. Poza tym wiele lęgów pada łupem lisów, dlatego gniazda otacza się elektrycznym płotem. To wszystko jednak nie wystarczy, mimo tych środków zaradczych straty są duże. Ornitolodzy podbierają więc wysiadującym kulikom jaja i wkładają je do inkubatora.

Na miejsce jaj do gniazd trafiają drewniane, pomalowane na oliwkową zieleń, nakrapiane atrapy. Tuż przed kluciem kolejna podmiana, tak by pisklęta wykluły się już na wolności. Ta ostatnia prosta wcale nie jest łatwa, ale dorosłe kuliki bronią młodych z wielkim poświęceniem. Nie przepuszczą krukowi, drapieżnemu błotniakowi czy pasącej się obok krowie. Ale młody kulik nauczy się latać dopiero po sześciu tygodniach, a przecież lisy nie próżnują.To wcale nie koniec.

KIEDY MŁODE PODROSNĄ, TRZEBA JE SCHWYTAĆ i zaobrączkować. To niełatwe, jeszcze nie latają, ale są za to mistrzami kamuflażu, ostrzeżone przez rodziców zastygają bez ruchu i zlewają się z łąkową roślinnością. Dorosły kulik próbuje też odpędzać ornitologów. Niektóre młode oprócz obrączki dostają specjalne plecaczki z nadajnikiem GPS. Dzięki niemu lepiej poznamy ich zwyczaje migracyjne, będziemy mogli chronić ich ulubione miejsca odpoczynku i żerowania. Wiemy na przykład, że dwa młode ptaki znad Biebrzy żerują właśnie po dwóch stronach kanału La Manche. Jeden we Francji, drugi w Anglii. Ale ich sytuacja różni się diametralnie.

Na Wyspach Brytyjskich wymierzą w kulika najwyżej lunetę, ale Francja to jedyne państwo Wspólnoty, w którym polowania na te ptaki są dozwolone. Tylko w latach 2013-14 na jej północnym wybrzeżu myśliwi zastrzelili 7 tys. kulików wielkich. To nie szacunki, domysły ekologów, tylko oficjalne dane Biura ds. Łowiectwa i Przyrody. W zeszłym roku do Polski dotarła informacja o zabiciu dwóch zaobrączkowanych w naszym kraju, odchowanych z wielkim trudem kulików. Francja to także jedyny kraj wspólnoty, w którym można legalnie chwytać ptaki w pułapki. Unia zabrania stosowania takich nieselektywnych metod łowieckich, bo pułapka przecież zupełnie nie wie, czy łapie gatunek łowny, czy chroniony.

OD LAT FRANCUSKIE WŁADZE POZOSTAJĄ GŁUCHE na apele organizacji przyrodniczych i unijnych urzędników. Lobby myśliwskie jest potężne, to niemal 1,5 mln obywateli. Pewnie dlatego we Francji wciąż można polować na 67 gatunków ptaków. Wiele z nich jest poważnie zagrożonych i ich liczebność spada dramatycznie. Francuzi strzelają do turkawki. Jej populacja w ciągu ostatnich 30 lat zmniejszyła się o 80 proc. Polują też na czajki, których w ciągu dekady zrobiło się mniej o 70 proc. Zabijają krwawodzioby, które w krajach Unii są narażone na wyginięcie. Wszystko w majestacie krajowego prawa. Czy to jakaś czarna dziura, odosobniony, patologiczny przypadek?

Światło na tę ponurą rzeczywistość rzuca obszerny raport zespołu Anne-Laure Brochet zrealizowany dla BirdLife International. Szacuje się, że w objętych monitoringiem 26 krajach regionu śródziemnomorskiego, obejmującego Europę Zachodnią i Południową, Bliski Wschód i kraje Afryki Północnej, ginie co roku około 25 mln ptaków. Ogromna ilość, ale prawdziwie szokująca informacja brzmi: przeszło 40 proc. zabija się w krajach Unii Europejskiej. To znaczy, że najwięcej ptaków ginie nie w biednych, pogrążonych w kryzysach humanitarnych państwach. Nie w krajach, których władze mają na głowie pilniejsze problemy niż ochrona przyrody, a większość mieszkańców codziennie walczy o przetrwanie. Najwięcej ptaków zabija się w sytej Unii, w której nikt raczej nie cierpi z głodu, działają, lepiej czy gorzej, instytucje państwowe, a podstawowe potrzeby obywateli są zaspokojone. Polowania w krajach Wspólnoty to raczej rodzaj okrutnego, masowego sportu. Bo zabija się nie tylko gęsi czy kaczki, ale mnóstwo drobnicy, niewielkich ptaków wróblowatych. Jeżeli ktoś w Europie je maleńkie piegże, to wyłącznie jako perwersyjny delikates. Absolutnym rekordzistą są tu Włochy, w których co roku ginie średnio 5,5 mln ptaków. Kraje europejskiego południa mają długie i żywotne tradycje myśliwskie, ale i kłusownicze. Trudno czasem odróżnić jedno od drugiego. Na Cyprze na skalę przemysłową łapie się drobne ptaki w nielegalne pułapki klejowe. Wabi się je puszczanymi z głośników głosami pobratymców. Pokrzewki, muchołówki, świstunki wpadają w specjalnie uformowane zarośla pokryte specjalnym, gęstym klejem. Z takich gałązek już nie odlecą.

WPŁYW POLOWAŃ NA ŚRODOWISKO BYŁ NIEDOCENIANY. Uważano, że ważniejsze są inne problemy: przekształcenia ekosystemów, niszczenie siedlisk, chemizacja rolnictwa. Dziś staje się jasne, że istotną przyczyną spadków liczebności wielu gatunków ptaków jest właśnie polowanie. Aktualny status kulika wielkiego na kontynencie europejskim to „narażony na wyginięcie”. Ludzkość skutecznie uporała się już z jego dwoma kuzynami. Kulik eskimoski, zabijany tysiącami, jest dziś uznawany za gatunek wymarły, kulika cienkodziobego nie obserwowano od przeszło dekady. Być może istnieje jeszcze gdzieś jakaś śladowa populacja, ale raczej bez szans na ratunek.

Na początku roku szereg polskich organizacji przyrodniczych wystosowało do francuskiego ministerstwa środowiska apel o wycofanie kulika wielkiego z listy ptaków łownych. Sygnatariusze powoływali się na obowiązujący państwa członkowskie artykuł 7. Dyrektywy ptasiej. Mówi on o tym, że polowanie nie może niweczyć wysiłków podejmowanych dla ochrony gatunku na obszarze jego występowania. Dziś Wspólnota płaci za ochronę kulika, której nie potrafi egzekwować we Francji. Apele wysłały również organizacje z innych krajów unijnych. Francuskie ministerstwo środowiska zezwoliło jednak na strzelanie do kulików na wybrzeżu morskim.

Tylko kulik wielki może powiedzieć z pełnym przekonaniem, że Unia to „wyimaginowana wspólnota, z której dla nas niewiele wynika”.©

Korzystałem z artykułu prof. Ursa N. Glutz von Blotzheima „Nielegalne polowanie na ptaki w Unii Europejskiej: rozbieżność między słowem pisanym a skutecznym działaniem”, „Chrońmy Przyrodę Ojczystą” 74 (2)/2018.

Szczegóły dotyczące Krajowego Planu Ochrony Kulika Wielkiego: www.ochronakulika.pl

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 42/2018