Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Znajdujemy się w przestrzeni, którą poznaliśmy już w „Delcie Dietla”. Przestrzeń chłodna i pusta, choć nie brak w niej ludzi, dzielnica, która była kiedyś zupełnie inna. „Od bramy w prawo, na rogu Bożego Ciała i Dietla kamienica, w niej w latach trzydziestych tamtego wieku podobno była kawiarnia, w której bywali żydowscy i polscy artyści, dzisiaj jest tu sklep z militariami, drobna zmiana”. Przytaczam ten tekst, by rozwiać nadzieje tych, którzy sądząc po tytule spodziewaliby się książki politycznie zaangażowanej (no doprawdy!). Nostalgicznych powrotów do przeszłości też jednak proszę nie oczekiwać. Przeszłość jest co najwyżej strzępem obrazu, który wypłynął z pamięci za sprawą skojarzenia: „Tyle wiem, że dziadek przesiadywał całymi dniami na krześle niedaleko drzwi wyjściowych i miał czapkę maciejówkę. Babci łóżko było żelazne i były na nim płaskorzeźby ze słoniami. Pomyślałem o tym dlatego, że dzisiaj ustawiłaś krzesło blisko drzwi”.
„Drobna zmiana” stanowi zbiór lapidarnych poematów prozą, w których układzie daje się odczytać chronologię powstania: jeden rok się kończy, kolejny zaczyna. To zamknięte, samoistne całości, czasem tworzące wewnętrzne cykle, z niesłychanym wyczuciem gry znaczeń i słuchem na współbrzmienie słów. Jak w „Tu”: „Styczeń, nie ruszam się z dzielnicy, mało tego, nie opuszczam prostokąta kilku ulic w delcie Dietla, woda zamarzła, nawet sodowa, wszystka woda zamarzła, czystka, brak bakterii? Nie, nie, one się zaczaiły, zaraz ruszą, czytam maile, ale nie odpowiadam, tylko za siebie, tu”. Narrator tych poematów to ktoś wyosobniony, nieufny, poza którąkolwiek ze skłóconych zbiorowości. „Ksob” (tytuł jednego z utworów), który „żyje w zgięciu mapy miasta” i „nie uczestniczy w niczyich projektach”. Żyje w świecie sekundowych euforii i długich depresji, w którym nawet po szatanie pozostał już tylko „wypalony półokrągły ślad” na kuchennej podłodze, a ostatnim obrazem snu jest „białe, strome, oblodzone zejście w dół”.
Tak, Marcina Świetlickiego nie da się wziąć na żadne sztandary i jest to jedna z jego najważniejszych zalet. Napisawszy to, nie mogę się jednak oprzeć przed zacytowaniem jeszcze jednego wiersza – bo to nie wiersz polityczny, tylko morderczo trafna diagnoza o szerszym zastosowaniu. Tytuł: „Gowin sam w domu”. „To nie jest dobry pomysł. Istnieje zagrożenie, że spod łóżka wypełzną klasycy filozofii z zakurzonymi brodami. I tłumaczyć im trzeba będzie w nieskończoność, że ich tezy zupełnie nie odnoszą się do Polski. A oni będą złorzeczyć i chichotać”. ©℗
Marcin Świetlicki „Drobna zmiana”, Wydawnictwo a5, Kraków 2016, ss. 111. Okładka: Piotr Młodożeniec.