Kronikarz wielkiej zmiany

Te dwie rocznice niemal się zbiegają. 90 lat temu, 12 stycznia 1919 r., Marii i Aleksandrowi Szczepańskim urodził się syn. 64 lata temu liczne i różnorodne grono zgromadzone we dworze Zofii z Zawiszów Gąsiorowskiej-Kernowej w Goszycach szalonym balem przebierańców witało Nowy Rok - i nadchodzącą wraz z nim nową erę.

30.12.2008

Czyta się kilka minut

Wśród uczestników balu znalazł się także zaprzyjaźniony z gospodarzami, blisko dwudziestosześcioletni Jan Józef Szczepański, mający za sobą przerwane studia orientalistyczne, udział w kampanii wrześniowej, w konspiracji i w AK-owskiej partyzantce, a także pierwsze próby pisarskie. To dzięki jego opowiadaniu "Koniec legendy" goszycki sylwester ’44 przeszedł do historii, stając się symbolem konfrontacji postaw i starcia odmiennych racji w obliczu nieuchronnej zmiany. Spór partyzanta Szarego z socjologiem Sicińskim, zwłaszcza zaś poetą Wielgoszem analizowano parokrotnie - nic dziwnego, skoro wiemy, że pierwowzorem Wielgosza był Czesław Miłosz i że opowiadanie Szczepańskiego zamroziło na wiele lat stosunki między oboma pisarzami. Po szczegóły odsyłam do szkicu Adama Michnika w tomie "Z dziejów honoru w Polsce", zwłaszcza zaś do wydanej przed pięcioma laty książki Andrzeja Wernera o Szczepańskim.

Doświadczenie wojenne słusznie uważa się za fundament pisarstwa Szczepańskiego, choć - jak wspominał - pierwszą powieść napisał jako gimnazjalista i jego ciotka, Maria Kuncewiczowa, zaniosła ją samemu Karolowi Irzykowskiemu. Nie wiemy, o czym ta powieść była i czy Irzykowski w ogóle ją przeczytał; na wszelki wypadek radził autorowi zająć się... handlem zagranicznym. Nastoletni autor na szczęście nie posłuchał i dzięki temu mamy dziś "Polską jesień", pisaną podczas wojny i odtwarzaną potem po zaginięciu rękopisu, a także "Buty" czy "Wszarza" - utwory zaliczane do najdojrzalszych pisarskich świadectw Września, partyzanckiej codzienności i "zarażenia śmiercią".

Do tamtego doświadczenia Szczepański wracał także i później. Stanisław Lem, jego przyjaciel, zawsze się zżymał, że nigdy nie wydano tomu zebranych opowiadań partyzanckich Jana Józefa, uwzględniających nie tylko utwory z tomu "Buty"; byłaby to jego zdaniem jedna z najważniejszych książek powojennego półwiecza. Dzieło Szczepańskiego to jednak nie tylko wrześniowe losy podchorążego Strączyńskiego i moralne dylematy partyzanta Szarego oraz jego rozmowy w Gryniewiczach/Goszycach. To także "podsłuchane" i wirtuozersko wykorzystane opowieści góralskiego bohatera "Portek Odysa", świetny obraz dojrzewania w "Motylu", mądre książki o podróżach przez cztery kontynenty, hołd złożony zaszczutemu przez system przyjacielowi w "Kapitanie", eseje z "Przed nieznanym Trybunałem", faktograficzna "Kadencja". I oczywiście ambitna dylogia historyczna o Antonim Berezowskim, niedoszłym zabójcy cara Aleksandra II. Skupiam się tu na książkach, w których Szczepański spożytkował doświadczenie osobiste, bowiem niewielu współczesnych pisarzy tak konsekwentnie umiało przekształcić dany im los w literaturę wysokiej próby. Literaturę, która odbija świat - jest w niej i wojna, i peerelowska codzienność, klimaty Marca ’68, Solidarności i stanu wojennego, przemiany obyczajowe i zderzenie kultur - równocześnie ucząc go rozumieć. Jeśli zaś zrozumieć go trudno - potrafi wydobyć jego dziwność. Mocno podszyta autobiografizmem, nigdy się jednak do niego nie sprowadza i nie przekształca w egocentryczne wyznanie czy błahe wspominki.

Narrator u Szczepańskiego znajduje się w centrum wydarzeń, to z jego perspektywy je oglądamy, trudno jednak powiedzieć, by był bohaterem opowieści. Bohaterami są inni albo po prostu rzeczywistość; ten, który opowiada, obojętne, w pierwszej czy trzeciej osobie, przyjmuje rolę świadka i obserwatora. Świadka uważnego i wrażliwego, obserwatora nieco ironicznego, czasem bezlitosnego, unikającego jednak łatwych ocen i sądów pochopnych. Narrator to niemal przezroczysty - a zarazem wyrazisty, przez sam sposób, w jaki prowadzi opowieść. Tak jest na przykład w "Trzech czerwonych różach", jednym z najlepszych opowiadań Szczepańskiego, pokazującym równocześnie, jak świetnie umie pisarz wyzyskać autobiograficzną materię.

W warstwie faktograficznej sprawa jest oczywista: "Trzy czerwone róże" to portret właścicielki Goszyc, teściowej Jerzego Turowicza i ciotki Danuty z Wolskich Szczepańskiej. Co więcej, postacie występujące w tym opowiadaniu nie tylko mają realne pierwowzory, ale noszą ich prawdziwe imiona, inaczej niż w "Końcu legendy" - warto zresztą porównać opisy historycznego sylwestra w obu utworach. A więc kartka z rodzinnego albumu? Tak i nie, bowiem ów bogaty w tony portret, niebędący apologią i nietuszujący śmiesznostek bohaterki, staje się niepostrzeżenie czymś znacznie więcej. Pięknym, dyskretnym hołdem złożonym minionemu bezpowrotnie światu żarliwie wyznawanych idei i wartości. Nostalgicznym wspomnieniem świata sprzed upadku.

Wiele się dziś mówi o "polityce historycznej"; przypuszczam, że Szczepański obruszyłby się na to określenie, traktowanie przeszłości jako podręcznego magazynu narzędzi politycznych czy ideologicznych było mu obce. Jeśli jednak ktoś szuka wiarygodnego świadka minionego wieku - powinien sięgnąć po opowiadania, powieści i reportaże Szczepańskiego. W niedalekiej zaś przyszłości: po jego dziennik, pisany nieprzerwanie od 1945 roku. Co nie znaczy, że to pisarstwo sprowadza się tylko do świadectwa.

Jedną z moich ulubionych książek Szczepańskiego jest osnute wokół legendy o niedzickim zamku i skarbie Inków "Kipu". Kiedy powiedziałem to autorowi, okazało się, że sam bardzo jest przywiązany do tego utworu. "Panu Tomkowi Fiałkowskiemu z wdzięcznością za to, że lubi »Kipu«" - czytam teraz w dedykacji wpisanej przed piętnastu laty. I wracam znów do kunsztownej przypowieści o tkwiącej w człowieku potrzebie marzeń, o realności i fikcji, prawdzie życia i prawdzie literatury. Tę ostatnią przyrównuje Szczepański do "wszechobecnej substancji", bez której "udusilibyśmy się, jak bez tlenu w powietrzu". Zaraz jednak dodaje, że substancja ta nie może być nazbyt lotna, winna zawierać "pożywne domieszki naszej rzeczywistości (...) woń ziemi i wody, i ziół, zapach chleba, potu i gnoju". Nie są dobre ideały nazbyt sterylne, wzory zbyt kaligraficzne: zdrowa potrzeba każe nam sprowadzać fikcję na ziemię.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 01-02/2009