Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wiadomo tyle, że w Taszkiencie i Bucharze dokonano kilku zamachów bombowych, w tym samobójczych. Ich celem były głównie posterunki milicji, ale jeden mógł być wymierzony w prezydenta: terrorysta-samobójca wysadził się w samochodzie w pobliżu podmiejskiej rezydencji Karimowa. Podczas akcji pościgowych dochodziło do strzelanin i eksplozji. Według oficjalnych danych zginęło ponad 30 osób - terrorystów, milicjantów i cywili (nieoficjalnie mówi się o 50 ofiarach). Nikt nie przyznał się do organizacji zamachów; ze świata napłynęły wyrazy współczucia dla narodu uzbeckiego.
W całym kraju przedsięwzięto bezprecedensowe środki bezpieczeństwa. W Taszkiencie zamknięto szkoły, bazary, drogi dojazdowe do miasta, a także granice z Tadżykistanem i Kazachstanem. Pod specjalnym nadzorem są budynki użyteczności publicznej. Milicja sprawdza wszystkie pojazdy. Wprowadzono blokadę informacyjną. Niezależni obserwatorzy mówią o masowych aresztowaniach. W orędziu do narodu Karimow stwierdził, że za zamachami stoją międzynarodowe grupy terrorystyczne, w tym Al-Kaida. Prokurator generalny wskazał na Hizb ut-Tahrir al-Islami, Partię Wyzwolenia Islamskiego.
Większość zagranicznych ekspertów wątpi jednak w bezpośredni udział międzynarodowej siatki terrorystycznej i podważa zasadność oskarżeń pod adresem Hizb ut-Tahrir, dotąd nastawionej pokojowo. Rzeczywiście, przedstawiciele uzbeckiego establishmentu nie wsparli swych zarzutów konkretnymi dowodami. Natomiast rosyjscy analitycy zwracają uwagę, że w Uzbekistanie, gdzie każdy cudzoziemiec jest prześwietlany na wszystkie strony od momentu przekroczenia granicy, trudno by było rozwinąć skrzydła - i to na taką skalę - bojówkom światowej sieci islamskich terrorystów. O ile zatem powiązania uzbeckich sił radykalnych z zagranicą są możliwe - uzbeccy ochotnicy zaznaczyli swój udział w “islamskiej międzynarodówce", walcząc po stronie talibów w Afganistanie i Pakistanie - o tyle trudno zbadać zakres konkretnej (pieniądze, broń) pomocy z zewnątrz przy organizowaniu zamachów w Taszkiencie i Bucharze. Ale niezależnie, kto ich dokonał, uderzył we władze i stabilność państwa.
Nie są to zresztą pierwsze akty terroru w tej najbardziej islamskiej ze wszystkich republik Azji Środkowej. W lutym 1999 również w Taszkiencie doszło do serii zamachów, w których zginęło co najmniej 20 osób. Wtedy nie było jeszcze mowy o światowym terroryzmie jako sile walczącej z USA i ich sojusznikami. Uzbekistan nie należał jeszcze do antyterrorystycznego aliansu, nie był dla USA najważniejszym sprzymierzeńcem w regionie i nie miał na swym terytorium zachodnich baz (dziś w południowym Uzbekistanie stacjonuje kilkuset żołnierzy amerykańskich, a w bazie Termes na granicy z Turkmenistanem 500 żołnierzy niemieckich; jedni i drudzy zajmują się zapewnieniem zaopatrzenia dla sił w Afganistanie).
Uzbekistan borykał się za to - podobnie jak dziś - z licznymi problemami społecznymi. Ponadto próbował nie dać się wciągnąć w tryby niestabilności, eksportowanej po całym regionie przez afgańskich talibów. Autorytarnie rządzący prezydent Karimow pięć lat temu wykorzystał zamachy, by rozprawić się z opozycją, i to nie tylko radykalną. Aresztowano, postawiono przed sądem i skazano na wysokie wyroki ponad 10 tys. ludzi. Z pewnością większość nie miała nic wspólnego z zamachami, ale władzom wygodnie było pod szyldem rozprawy z terrorystami pozbyć się najbardziej aktywnych przeciwników prezydenta. Nie można wykluczyć, że i tym razem Karimow zastosuje masowe represje.
Nie są one w Uzbekistanie niczym nadzwyczajnym. Wszelkie odstępstwa od oficjalnej linii są bezlitośnie ścigane. Uzbekistan to kraj policyjny, margines swobód obywatelskich jest wąski, a naciski Zachodu prowadzą jedynie do niewielkiej poprawy. Milicja i służby bezpieczeństwa działają brutalnie i cieszą się zasłużenie złą sławą. Jedna z hipotez mówi, że ostatnie zamachy są skierowane przeciw znienawidzonemu aparatowi przymusu (w każdym razie pod tym względem nie są one podobne do innych, dokonywanych obecnie na świecie aktów terroru, w których giną przypadkowi cywile). To swego rodzaju odwet za okrucieństwa bezpieki.
W efekcie bazą sprzeciwu wobec Karimowa stały się struktury, których podstawę stanowi islam.
Zapytany kiedyś przez dziennikarzy, czy Uzbekistan jest krajem islamskim, prezydent - kiedyś członek Biura Politycznego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego i przywódca wchodzącej w skład ZSRR socjalistycznej republiki uzbeckiej - odpowiedział: “Islam to ja".
Według konstytucji Uzbekistan jest świecką republiką prezydencką. 90 proc. z 25 mln obywateli wyznaje islam sunnicki. Wzrost zainteresowania religią nastąpił pod koniec lat 80., a po upadku ZSRR, rozpadzie więzi ekonomicznych i kryzysie gospodarki ideologia “sprawiedliwego islamu" znalazła podatny grunt w spauperyzowanym społeczeństwie. Wylęgarnią wszelkiej maści radykalizmów stała się przeludniona i tonąca w nędzy Dolina Fergańska.
Po uzyskaniu niepodległości Uzbekistan próbował uprawiać politykę uniezależniania się od Moskwy i budowania własnej hegemonii w regionie środkowoazjatyckim. Nie zjednało mu to sojuszników: stale dochodzi do nieporozumień z państwami ościennymi, zwłaszcza z Tadżykistanem i Kirgizją. Ochłodzenie kontaktów z Moskwą zaowocowało zbliżeniem Taszkientu z USA i udostępnieniem w 2001 r. baz dla sił koalicji walczących w Afganistanie z talibami. Sojusz polityczno-wojskowy z Waszyngtonem nie przełożył się na poprawę warunków bytowania zwykłych Uzbeków, nie wpłynął też na zmiękczenie autorytarnych rządów.
W związku z brakiem obiektywnych badań socjologicznych i niezależnych mediów (prasa, radio i TV to typowe “gadzinówki", prezentujące odgórnie zatwierdzone informacje) trudno dziś określić skalę wpływów islamu w społeczeństwie - a także realne zagrożenie, jakie niosą radykalne, podziemne struktury skupione pod zielonym sztandarem. Wiadomo jedynie, że służby bezpieczeństwa ścigają niezależnych islamskich duchownych, ich zwolenników i osoby podejrzewane o sprzyjanie Hizb ut-Tahrir lub IRU (patrz ramka - red.). Islam uważany jest przez prezydenta za konkurencyjną siłę polityczną.
Po ostatnich zamachach pytanie brzmi: czy Karimow jest w stanie się tej sile przeciwstawić? Po jakie sięgnie metody, by utrzymać chwiejący się tron? I czy będą one skuteczne?
ISLAMSKI RUCH UZBEKISTANU (IRU) - podziemna organizacja opozycyjna, chce obalić Karimowa i utworzyć w Uzbekistanie islamskie państwo wyznaniowe. Deklaruje użycie siły jako metodę walki politycznej; utrzymuje kontakty z ekstremistycznymi grupami w Pakistanie, Arabii Saudyjskiej i Iranie.
Na konto IRU zapisano zamachy w 1999 r. i rajdy zbrojnych oddziałów na teren sąsiedniej Kirgizji, które zdestabilizowały sytuację w regionie. Jeden z przywódców organizacji Dżumabo Namangani zginął w Afganistanie w 2001 r.; w marcu drugi lider Tahir Jułdaszew został prawdopodobnie ranny na pograniczu pakistańskim.
HIZB UT-TAHRIR AL-ISLAMI (Partia Wyzwolenia Islamskiego) - deklaruje dążenie do zbudowania kalifatu w całej Azji Środkowej z centrum w Dolinie Fergańskiej, wyrzeka się stosowania siły (choć jej nie wyklucza, jeśli metody pokojowe zawiodą). Zajmuje się propagandą islamu, pomocą społeczną, wspomaganiem małego i średniego biznesu, akcjami charytatywnymi. Odrzuca demokrację jako “wynalazek niewiernych". Zwalczana przez służby specjalne Uzbekistanu i innych państw Azji Środkowej. W ostatnich latach w Uzbekistanie za sprzyjanie Hizb ut-Tahrir aresztowano kilka tysięcy osób. Według uzbeckich organów bezpieczeństwa ma związki z Al-Kaidą i organizacjami palestyńskimi.