Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
„W przyszłym tygodniu zapadną dwie decyzje w sprawie funduszy europejskich, które były zablokowane dla Polski” – zapowiedziała w ubiegłym tygodniu przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.
Na tę informację polska polityka czekała od maja 2021 r., kiedy to Warszawa złożyła w Brukseli swój Krajowy Plan Odbudowy. Komisja zaakceptowała go rok później, ale od razu zastrzegła, że wypłaty ruszą dopiero po spełnieniu przez Polskę szeregu warunków, na czele z cofnięciem zmian wprowadzonych przez PiS w sądownictwie. Od tamtej chwili KPO, które wcześniej w opowieści rządu Mateusza Morawieckiego było nieomal odpowiednikiem planu Marshalla, w narracji obozu władzy zaczęło się szybko kurczyć, aż ostatecznie zbiegło się do rozmiarów drobnej pożyczki, bez której Warszawa i tak zrealizuje wszystko, co zamierza.
Gdy dziś Donald Tusk pisze „mamy to!”, zapowiadając blisko 600 mld zł dla Polski, PiS robi minę sąsiada, który z trudem skrywa zawiść, widząc pod blokiem nowy samochód.
Politycy byłego obozu rządzącego nadal utrzymują, że 60 mld euro przewidzianych dla Polski w KPO i dodatkowe 76 mld euro zablokowanych z unijnych funduszy spójności nie będą mieć dla gospodarki i polskiego życia społecznego takiego znaczenia, jakie fundusze unijne miały w pierwszych latach członkostwa. „Brukselka” – by użyć słynnego określenia ówczesnego prezesa PSL – pokrywała wówczas wydatki na nowe inwestycje nawet w 80 procentach.
Polskę faktycznie stać na więcej niż 20 lat temu, ale 137 mld euro to wciąż blisko 149 mld dolarów, czyli lekko licząc 20 procent zeszłorocznego PKB Polski. Tylko w ramach KPO Polska zamierza zrealizować 56 inwestycji i 55 reform, od zmian zagospodarowania przestrzennego, przez budowę żłobków w gminach, po inwestycje służące skracaniu łańcucha dostaw żywności i rozwojowi przetwórstwa spożywczego. Te przedsięwzięcia idą nie najgorzej, część wystartowała już dzięki prefinansowaniu z Polskiego Funduszu Rozwoju. Gorzej rzecz ma się z przygotowaniami do budowy i modernizacji centrów specjalistycznej opieki medycznej, cyfryzacją służby zdrowia, dofinansowaniem szpitali powiatowych czy wsparciem dla krajowej branży farmaceutycznej.