Kraj uciekających szans

Pierwszego czerwca minął termin, w którym ruszyć miały unijne fundusze strukturalne dla małych i średnich firm. Nie ruszą, bo 600 milionów euro czeka na nowelizację ustawy w Sejmie, a 170 milionów na umowę resortu gospodarki z Agencją Rozwoju Przemysłu. Czy Polska naprawdę nie potrafi wykorzystać szansy, jaką daje obecność w Unii Europejskiej?.

13.06.2004

Czyta się kilka minut

Dla Unii to chwila przełomowa: rozszerzenie, spory o konstytucję i budżet na lata 2007-2013, napięcia w stosunkach z USA... Można nawet powiedzieć, że teraz decyduje się przyszłość Wspólnoty, przynajmniej na najbliższe kilkanaście lat. Tym samym kluczowa to chwila także dla Polski. Ale Polska - największy nowy kraj członkowski Wspólnoty - nie ma stabilnego rządu. Ekipa Marka Belki co prawda jest, ale jakby jej nie było: co najwyżej administruje państwem, a opozycja wciąż przypomina premierowi, by jego ministrowie nie śmieli podejmować strategicznych decyzji. Szczególnie w kwestiach dotyczących Unii.

A tymczasem, jak mówi “Tygodnikowi" Anna Wolff-Powęska, dyrektor Instytutu Zachodniego w Poznaniu, “globalizacja i głęboka transformacja nowych państw członkowskich sprawia, że trudno wyznaczyć dziś linię graniczną między polityką wewnętrzną a zagraniczną. Wewnętrzne i zewnętrzne czynniki polityczne wzajemnie się warunkują i splatają, stąd bardziej niż kiedykolwiek politycy są teraz zakładnikami wyborczych obietnic i kryzysów politycznych we własnych krajach".

Może dlatego polskich polityków nie tyle martwi brak stabilnego rządu, co wyniki sondaży: od ich rezultatu zarówno lewica, jak i prawica uzależniają zgodę na przedterminowe wybory. Tym samym jeszcze przez kilka miesięcy skazani jesteśmy na polityczny paraliż. Poseł Socjaldemokracji Polskiej Andrzej Celiński jest mimo to optymistą: “W historii III RP żaden gabinet nie miał silnego zaplecza politycznego. Ponadto istnieją rozmaite instytucje pozarządowe czy banki komercyjne, które doradzają, jak skutecznie korzystać z unijnych funduszy".

A że takie przekonanie jest częste, więc politycy - zamiast bombardować społeczeństwo pomysłami, jak wykorzystać unijną pomoc - zajmują się od miesięcy sami sobą. Tak pochłonęło ich poszukiwanie nowego premiera i spory dotyczące raportu w sprawie Rywina, że zapomnieli nawet o wyborach do Parlamentu Europejskiego w najbliższą niedzielę: kampania wyborcza jest niemrawa, frekwencja może nie przekroczyć kilkunastu procent...

Pociąg już jedzie

Do 1 maja dyskusja na temat Unii dotyczyła przede wszystkim jej rozszerzenia. W III RP rządy powstawały i upadały, ale panowała zgoda, że strategicznym celem jest obecność we Wspólnocie. “Polscy politycy przypominali pasażera, który chce zdążyć na odjeżdżający pociąg o nazwie Unia Europejska" - ocenia Ekke Overbeek, mieszkający w Warszawie dziennikarz holenderskiego dziennika “Trouw".

Pytanie, dokąd on zmierza, stawia polityczne dyskusje na ostrzu noża dopiero teraz. I także teraz, gdy Polska jest już w NATO i Unii, widać, że ponadpartyjny konsensus odnośnie racji stanu przeszedł do historii. Niemal każde ugrupowanie inaczej definiuje narodowy interes. Dla PSL jest to obrona polskiej ziemi; dla Samoobrony obrona interesów własnych posłów, dla Platformy Obywatelskiej obrona Nicei, dla Ligi Polskich Rodzin ciągłe kwestionowanie sensu bycia w UE. O co chodzi w tej kwestii Socjaldemokracji Polskiej i Sojuszowi Lewicy Demokratycznej, trudno obecnie powiedzieć.

Wedle Overbeeka to błąd: “Partie powinny zgodzić się w kilku sprawach, które na krótką metę są dla Polski ważne, np. jak maksymalnie wykorzystać środki unijne czy szkolić kadry, które mogłyby profesjonalnie przygotowywać projekty unijne i byłyby odporne na zmiany polityczne". Polska powinna też obrócić na swoją korzyć fakt, że jej wschodnia granica jest teraz granicą unijną. W Unii niewielu interesuje się Ukrainą czy Białorusią, a państwa te mają wielkie znaczenie strategiczne i Polska powinna o tym przypominać innym krajom Unii.

Narodowa marka

Czy kraj, który nie ma jasnej strategii europejskiej, jest w stanie bronić swych interesów, zwłaszcza w sytuacji sporu o kształt Unii?

Poseł Platformy Bogdan Klich dostrzega problem, ale widzi proste wyjście: “Nie przyjęliśmy konstytucji na grudniowym szczycie w Brukseli, nie musimy jej przyjąć i dziś. Unia nie powinna śpieszyć się z podejmowaniem ważnych decyzji. Może poczekać, aż w Polsce odbędą się wybory i powstanie rząd, który uzyska legitymizację społeczną". Kłopot w tym, że Unia czekać nie będzie. Tym bardziej teraz, gdy po 1 maja integracja stała się faktem i każdy gra o swoje.

Polska powinna szybko przystąpić do politycznej i marketingowej ofensywy, budując swój pozytywny i przekonujący wizerunek. Tu każdy dzień jest na wagę złota. Klaus Bachmann, niemiecki dziennikarz mieszkający w Brukseli i zajmujący się problematyką europejską, dowodzi: “To kluczowa sprawa. Obecnie Polska jest jednym z największych krajów Unii, któremu nadal inni przypisują brzydkie cechy, wynikające z przesądów albo z niewiedzy. A polscy politycy wciąż tylko powtarzają, że to stereotypy, nieprawda i w rzeczywistości wszystko jest inaczej". Trudno będzie jednak przekonać kogokolwiek, że nie jesteśmy krajem bandytów, bałaganu i głupich elit politycznych, jeśli sami w to nie wierzymy.

Dlatego tak ważne są wybory do Europarlamentu. Od tego, kto będzie reprezentować Polskę w Strasburgu i Brukseli - Parlament obraduje w obu tych miastach - zależy polska narodowa “marka". Próbkę tego, do czego zdolni są polscy posłowie, oglądaliśmy podczas pierwszego posiedzenia Europarlamentu po 1 maja: Adam Bielan z PiS życzył Parlamentowi wsparcia Bożego przy budowaniu jedności Europy; Genowefa Grabowska z SLD apelowała o wpisanie do unijnej konstytucji sformułowania o “korzeniach terroryzmu"; poseł Witold Tomczak z LPR wniósł krzyż i zaapelował o zawieszenie go w sali obrad.

Anna Wolff-Powęska przestrzega: “Aby współkształtować politykę unijną, trzeba dysponować odpowiednią znajomością struktur Unii, mechanizmów jej działania i reprezentować wysoką kulturę polityczną. Tam potrzebujemy ludzi, którzy potrafią podejmować częste i szybkie decyzje. To z kolei zakłada wiedzę i doświadczenie".

Tymczasem polscy reprezentanci najwyraźniej nie mają pojęcia o funkcjonowaniu Unii: wolą grozić niż przekonywać, szukać wrogów niż pozyskiwać sojuszników, szantażować zamiast tworzyć koalicje, walczyć o krzyże, a nie myśleć o ekonomii.

Kryzys dyplomacji

Polska musiałaby także zmienić styl uprawiania dyplomacji. Ponieważ, trawestując Clausewitza, “dyplomacja jest przedłużeniem polityki" - więc we znaki daje się brak jasnej wizji politycznej.

Problem zaczyna się na tak elementarnym poziomie, jak kwestia jawności. Bachmann: “Rząd III RP powinien skończyć z trzymaniem w tajemnicy spraw, o których wie cała Europa, a o których Polacy dowiadują się z przecieków. To się już mściło w Nicei, potem podczas negocjacji akcesyjnych i będzie się dalej mścić. Rzeczy, które rząd holenderski udostępnia w internecie, w Polsce objęte są tajemnicą państwową. To paranoja".

Trudno też oczekiwać, że Europa zacznie postrzegać nas inaczej niż jako kraj hamujący integrację, skoro po majowym spotkaniu ministrów spraw zagranicznych w Brukseli minister Włodzimierz Cimoszewicz przyznał, że “Polska jako jedyna broni jeszcze »filozofii nicejskiej« w debacie nad systemem głosowania w Radzie Unii". Czytaj: Nicea jest nie do obrony.

Tłumaczenie Polakom, że broniąc Nicei, bronimy narodowych interesów jest bałamutne, uważa Róża Thun, szefowa Polskiej Fundacji Roberta Schumana: “Hasło »Nicea albo śmierć« przedstawiano jako ochronę krajowych interesów przed hegemonią dużych i silnych krajów europejskich. Najlepszą metodą zabezpieczenia się przed hegemonią któregokolwiek z krajów członkowskich jest zabieganie o to, by w Europie najwięcej do powiedzenia miały mocne instytucje wspólnotowe: Komisja i Parlament Europejski. One są gwarantem solidarności europejskiej i chronią interesy krajów uboższych, takich jak Polska".

Silna Rada Unii Europejskiej, w której zasiadają ministrowie reprezentujący poszczególne kraje, zawsze będzie mieć skłonność do targów i walki o interes narodowy. W takich bojach wygrywają silniejsi, a Polska do nich nie należy. Dlatego, zdaniem Thun, “powinniśmy dążyć do przyjęcia takiej unijnej konstytucji, która wzmacnia rolę instytucji wspólnotowych i daje im większe kompetencje".

Że Komisja Europejska jest naszym sojusznikiem, pokazują ostatnie wydarzenia: propozycja kanclerza Gerharda Schrödera, by wyrównać w Unii opodatkowanie dla przedsiębiorstw została odrzucona właśnie przez Komisję. Kilka bogatszych krajów (płatników netto) proponowało zmniejszenie budżetu Unii do 1 proc. Produktu Krajowego Brutto. Komisja powiedziała “nie", bo propozycja ta zmniejszała znacząco budżet na pomoc strukturalną dla biedniejszych regionów Europy.

Nie każdy polityk, odwołujący się do retoryki narodowej, jest więc automatycznie obrońcą polskich interesów. Oczywiście, każdy kraj Unii dba o własne korzyści, ale nie może tracić z oczu dobra Wspólnoty. “To jest sztuka zachowania delikatnej równowagi, która przy 25 krajach będzie trudna do uzyskania, co nie znaczy, że niemożliwa - uważa Overbeek. - Bo sukces integracji jest na dłuższą metę korzystny dla wszystkich państw, które biorą w niej udział".

Jak to robią inni

Tu żaden kraj nie może pozwolić sobie na improwizację: gra idzie nie tylko o pieniądze, ale także o pozycję w Unii.

Wiedzą to Irlandczycy. Kiedy w 1996 r., opowiada Klaus Bachmann, Dublin przejął rotacyjne przewodnictwo w Radzie Ministrów Unii, irlandzki minister rolnictwa wprowadził nowy obyczaj do obrad: zawsze, gdy negocjacje Rady Ministrów Rolnictwa przeciągały się do północy, rozdawał kieliszki i rozlewał irlandzką whisky. Dyplomaci z innych krajów pamiętają do dziś ów niecodzienny sposób promowania rodzimej produkcji. Poza tym mało kto kojarzy irlandzką obecność w Brukseli z czymś więcej niż z niezliczoną ilością pubów. To przykład, jak ważne są nie tylko spory o preambułę i wpisanie do niej wartości chrześcijańskich, ale codzienna i żmudna promocja własnego kraju.

Historia irlandzkiej integracji jest - bardziej niż jakiegokolwiek innego kraju - opowieścią o sukcesie. Na dodatek Irlandczycy cieszą się nim dyskretnie, wobec czego nikt im sukcesu nie zazdrości. Wśród unijnych ekspertów i urzędników Irlandia cieszy się opinią kraju skromnego, ale bardzo proeuropejskiego.

Przykład Irlandii dowodzi, że skuteczny pomysł na Unię zaczyna się od pomysłu na samego siebie. Anna Wolff-Powęska tłumaczy: “Musimy skoncentrować się na stabilizacji politycznej i gospodarczej. Tylko wtedy będziemy wiarygodni dla Unii i obywateli państw członkowskich. To jednocześnie wzbudzi poczucie przynależności do większej wspólnoty". I dodaje: “Trzeba pracować na rzecz wzmocnienia sprawności działania, a więc pogłębienia Unii w dobrze pojętym własnym interesie. A jednocześnie warto zastanowić się, jak przestawić nasze myślenie narodowe na myślenie europejskie. Potrzebujemy wizji, przykrojonych jednak na miarę możliwości".

Mówiąc inaczej: skutecznie wpływać na Unię, na jej budżet, mechanizmy podejmowania decyzji i sojusze dla forsowania swoich pomysłów może tylko takie państwo, które wie, dokąd zmierza i jakie stawia sobie cele.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2004