Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Piotr Sikora w artykule „Arcybiskup kontra papież” napisał o przemyśleniach abp. Stanisława Gądeckiego na temat Synodu o synodalności. Droga synodalna została zainicjowana przez papieża Franciszka w kwietniu 2021 r., a w październiku br. w Rzymie duchowni, zakonnicy i zakonnice oraz świeccy wierni niemal przez miesiąc dyskutowali o kluczowych wyzwaniach stojących przed Kościołem katolickim na świecie. Wśród nich wymieniano m.in. kwestię celibatu księży, możliwość udzielania święceń diakonatu kobietom czy obecność osób LGBT+ w Kościele. Słowa, które po zakończeniu obrad padły z ust przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, stanowią potwierdzenie tego, co wiemy od dawna – dla niektórych polskich hierarchów pontyfikat obecnego następcy św. Piotra jest solą w oku niemal od początku. Przewodniczący KEP wydaje się być zaniepokojony faktem, że skutkiem Synodu może być Kościół otwarty, przyjazny, inkluzywny, słuchający, a nie każący słuchać; chętny do rozmowy, a nie tylko wydający polecenia.
29 października podczas mszy na zakończenie pierwszej sesji XVI Zgromadzenia Ogólnego Zwyczajnego Synodu Biskupów papież Franciszek wygłosił homilię, w której powiedział: „My, uczniowie Jezusa, chcemy przynieść światu inny zaczyn, zaczyn Ewangelii: Bóg na pierwszym miejscu, a wraz z nim ci, których on szczególnie miłuje – ubodzy i słabi. O takim Kościele, bracia i siostry, jesteśmy wezwani marzyć: Kościele będącym sługą wszystkich, sługą najmniejszych. O Kościele, który nigdy nie domaga się »dobrego sprawowania«, ale przyjmuje, służy, miłuje, przebacza”.
Przewodniczący KEP chyba zapomniał, że Kościół to żywa tkanka społeczna połączona różnymi zależnościami i wartościami, która aby przetrwać i rozwijać się w dynamicznie zmieniającym się świecie, musi wraz z nim ulegać przeobrażeniom. Nie może być skostniałą, doktrynalną instytucją, odrzucającą osiągnięcia współczesnych nauk o człowieku. Tradycja i postęp nie muszą ze sobą walczyć, mało tego: mogą współpracować, i to na licznych polach. Kościół to nie klub VIP dla wybranych, a wspólnota przyjmująca każdego, kto pragnie dzięki niej odnaleźć Boga. I nie jest to jednoznaczne z tym, przed czym przestrzega arcybiskup, a więc ze swoistym lewicowo-liberalnym przewrotem w strukturach Kościoła.
Swój lęk przed progresywnością metropolita poznański wyraził w sprawozdaniu z Synodu: „Współczesna kultura przebudzania (woke), zdaje się traktować teorię gender jako świecką formę prawdy objawionej. W rzeczywistości teorie kulturowo skonstruowanego »gender« i »płynności płci« stoją w jawnej sprzeczności z boskim objawieniem: »Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę« (Rdz 1, 27). Posługują się też [propagatorzy »kultury przebudzania« – red.] poważnymi naciskami kulturowymi, zawodowymi i prawnymi wywieranymi na tych, którzy odmawiają pójścia na łatwiznę w kwestii właściwego uporządkowania ludzkiej miłości”.
Kościołowi nie grozi „dyktatura teorii gender” i rewolucja. Szansę stanowi natomiast ewolucja, konieczna dla jego przetrwania. I dobrze by było, gdyby jeden z najważniejszych polskich hierarchów to zrozumiał. Czas Adwentu, czyli pobożnego i radosnego oczekiwania na powtórne przyjście Jezusa Chrystusa, jest najlepszą ku temu okazją.
Maria