Konkretami w populizm

Polacy zdają się być sfrustrowani. Gdyby było inaczej, czołowych miejsc w rankingach przedwyborczych nie zajmowałyby Liga Polskich Rodzin i Samoobrona. Zastanówmy się, jak walczyć z politykami-populistami.

12.09.2004

Czyta się kilka minut

Dotychczas reakcja elit politycznych na sukcesy Romana Giertycha i Andrzeja Leppera sprowadzała się do odmowy dyskusji - “bo z Ciemnogrodem się nie rozmawia" - oraz do ich bagatelizowania w nadziei, że uda się stworzyć rząd bez LPR i Samoobrony. Tymczasem taka arogancja wobec sporej części rodaków, sympatyzujących z tymi partiami, może tylko pogłębić społeczną frustrację. Podobny efekt może mieć kolejna kampania wyborcza zbudowana wokół emocjonalnie naładowanych pojęć bez związku z życiem przeciętnego Polaka (takich jak “lewica" i “prawica").

Sposobem na osłabienie populizmu może być jedynie dyskusja o konkretnych propozycjach rozwiązania polskich problemów, połączona z merytoryczną krytyką programu polityków-populistów. To szansa przekonania jak największej części wyborców - także sympatyków Giertycha czy Leppera - do własnych projektów. Więcej: zdobyty tą drogą mandat upoważniałby do wprowadzenia zdecydowanych zmian, które przyniosą korzyści także uwiedzionym przez populizm.

To nieprawda, że polscy wyborcy są niedojrzali. Po pierwsze, nie ma powodu sądzić, że znacząco różnią się od swoich reprezentantów. Po drugie, debata publiczna nabierze innego charakteru, kiedy porzuci się ogólnikowe pojęcia: “lewica", “prawica", “liberalizm", “wrażliwość społeczna" albo “narodowe wartości", a skupi się na określonych zagadnieniach do rozwiązania.

Jakość instytucji

Zmorą Polski jest przekupność urzędników i niska jakość instytucji publicznych. Samoobrona deklaruje chęć “zlikwidowania korupcji", ale gdyby zrealizować program Leppera, poziom instytucji publicznych obniżyłby się jeszcze bardziej. Samoobrona postuluje np. naruszenie rezerw NBP przez tworzenie “narodowych banków inwestycyjnych". Czy Polacy chcą, by politycy decydowali, które firmy powinny inwestować, bo do tego sprowadza się żądanie Leppera? Choć pomysły Samoobrony zapraszają do korupcji, inne partie wydają się nie mieć żadnych koncepcji w tej kwestii, bo za takie nie można uznać samych zapewnień o uczciwości, jakie padają np. ze strony Prawa i Sprawiedliwości.

Pomyślmy o urzędnikach publicznych jak o menedżerach wynajętych do zmagania się z problemami trudno rozwiązywalnymi dla jednostki, rodziny czy rynku. Wyborcy mają prawo obserwować i oceniać polityków czy urzędników równie wnikliwie, jak właściciele spółki traktują menedżera. Instytucje publiczne potrzebują jawności, i to jak największej: w trakcie prac legislacyjnych, prywatyzacji i realizowania zamówień publicznych. Klauzula tajności winna być dobrze uzasadnionym wyjątkiem, kontakty petenta z urzędnikiem niech zdominuje internet (wtedy trudniej korumpować), przepisy zaś ograniczające swobodę krytykowania osób sprawujących funkcje publiczne koniecznie znieśmy.

Jawność jednak nie wystarczy. Skoro trudno sobie wyobrazić, żeby wyborcy tracili sporo czasu, np. oceniając deklaracje majątkowe polityków, trzeba rozważyć zakaz prowadzenia dodatkowej działalności zarobkowej przez parlamentarzystów i wysokich urzędników państwowych. Po pierwsze, wzbudza ona podejrzenia o konflikt interesów; po drugie, wyborcy mają prawo wymagać, by “wynajęty" przez nich i dobrze opłacany poseł poświęcał 100 procent czasu na pracę właśnie dla nich.

Brakuje w Polsce przejrzystych przepisów, które pomogłyby unikać sytuacji wzbudzających podejrzenia o konflikt interesów, np. w kontaktach na styku polityki i biznesu. W bojach z nadużyciami cenne byłoby też zniesienie immunitetu parlamentarzystów i gwarancja niezależności prokuratury od polityki. To wszystko czeka, podobnie jak uproszczenie procedur sądowych. Raport grupy ekonomistów z National Bureau of Economic Research (NBER) w USA pokazuje, że Polska jest w światowej czołówce pod względem czasu poświęcanego rozpatrywaniu spraw cywilnych oraz stopnia skomplikowania procedur (www.nber.org/papers/w8890). Kto może, rozwiązuje konflikty poza sądami. Wszystkim jednak przeszkadza to w prowadzeniu działalności gospodarczej i niszczy zaufanie do prawa.

Państwo lubi mieć udziały w spółkach prawa handlowego, uzasadniając to np. strategicznym znaczeniem niektórych firm. To wymówka, służąca zachowaniu korzystnych dla polityków - ale nie dla obywateli - nieprzejrzystych powiązań świata biznesu i polityki. Zamiast np. posługiwać się sloganami o “bezpieczeństwie energetycznym", rząd powinien jasno uregulować kwestie dywersyfikacji źródeł energii oraz umożliwić zwalczanie monopolu niezależnemu od polityków urzędowi ochrony konkurencji i sprawnemu wymiarowi sprawiedliwości.

Redystrybucja

Dobrze funkcjonująca gospodarka dba o zabezpieczenia społeczne, przekazując część dochodu narodowego mniej zamożnym. Tymczasem w Polsce przeciwnie: niejeden program finansowany z budżetu państwa wspiera zamożnych kosztem ubogich. Utrwalamy ich status, co i rusz mówiąc o “wrażliwości społecznej". Przykłady? Z finansowanych przez budżet państwa usług medycznych i edukacyjnych korzystają przede wszystkim osoby zamożne. Tymczasem wydaje się, że Polacy relatywnie bogaci woleliby wykupić ubezpieczenie zdrowotne na rynku (zamiast płacić łapówki lekarzom) i płacić czesne za naukę swoich dzieci (zamiast płacić za korepetycje dzieci i łapówki za miejsca na uczelniach). Budżet państwa mógłby wtedy skoncentrować się na pomocy w dostępie do służby zdrowia i edukacji biedniejszym obywatelom. Pojawienie się prywatnych ubezpieczalni powinno też wywierać presję na poprawę jakości zarządzania funduszami pozostającymi w gestii instytucji państwowych.

Deregulacja i rynek pracy

Ekonomiści z NBER oszacowali koszty formalności urzędowych związanych z założeniem spółki z ograniczoną odpowiedzialnością (zob. www.nber.org/papers/w7892). Okazało się, że założenie firmy w Polsce kosztuje blisko 30 razy więcej niż w USA i sześć razy więcej niż w Szwecji. Jesteśmy też w czołówce światowej pod względem restrykcyjności prawa pracy (zob. www.nber.org/papers/w9756). Według badań, im bardziej szczegółowo regulowane są umowy o pracę, tym więcej osób jest bezrobotnych, zwłaszcza młodych.

Sposobem na utrwalenie wzrostu gospodarczego, stworzenie miejsc pracy i zmniejszenie korupcji jest deregulacja, pojmowana jako eliminacja przepisów hamujących inicjatywę i krępujących elastyczność decyzji gospodarczych. Skorzystają na niej i obywatele, i finanse państwa, bo, w przeciwieństwie do chętnie podnoszonej przez polityków obniżki podatków, uwolnienie z gorsetu przepisów oznacza poprawę sytuacji budżetu. Nadmierne regulacje są też jedną z przeszkód utrudniających dorobienie się - sprzyjają za to zamożnym i mającym rozmaite koneksje.

Samoobrona w odpowiedzi na problemy rynku pracy zaproponowała zwiększenie świadczeń z budżetu dla bezrobotnych. Dlaczego politycy innych frakcji nie tłumaczą, że poziom życia Polaków nie podwyższy się, jeśli tak wielu z nich nie pracuje, a rozwiązanie Leppera może jedynie obniżyć liczbę pracujących? Co zatem zrobić, aby firmy tworzyły miejsca pracy, a ludzie byli motywowani do jej podejmowania? Odpowiedzią wydaje się być uproszczenie przepisów. Deregulacja rynku pracy zmniejszy koszty zatrudniania pracowników. Rozważyć też można zwiększenie wysokości zasiłków dla bezrobotnych bezpośrednio po utracie pracy oraz wprowadzenie zwolnień podatkowych dla osób najmniej zamożnych, podejmujących pracę. Takie rozwiązania - wprowadzone równocześnie - powinny skrócić czas poszukiwania zatrudnienia i obniżyć koszty bezrobocia.

Finanse państwa

Samoobrona jako receptę na uzdrowienie finansów publicznych proponuje odebranie NBP rezerw walutowych, co może doprowadzić do zwiększenia inflacji i zniszczenia dochodów oraz oszczędności. Co powinno się znaleźć w rzetelnym planie reformy finansów państwa?

Po pierwsze, eliminacja dotacji dla firm, których roczną wartość Międzynarodowy Fundusz Walutowy szacuje na 2 proc. PKB - mniej więcej 40 proc. kwoty, jaką budżet przeznacza na edukację.

Po drugie, eliminacja ulg i luk w przepisach podatkowych, co zwiększy wpływy i pozwoli obniżyć stopy podatkowe. Naprawdę jest możliwe, by deklaracja podatkowa mieściła się na kartce papieru! Skomplikowane przepisy podatkowe prowadzą zwykle do niepożądanego przepływu od mniej do bardziej zamożnych, którzy skuteczniej wykorzystują luki w przepisach. OECD szacuje straty polskiego budżetu z powodu ulg podatkowych na ok. 8 proc. PKB rocznie - mniej więcej tyle, ile państwo przeznacza na wypłaty dla emerytów.

Po trzecie, zniesienie rozróżnienia między podatkiem dochodowym a rozmaitymi składkami nakładanymi na firmy i pracowników. Dlaczego nie uznać tzw. składek (z wyjątkiem wpłat do II filaru systemu emerytalnego) za część podatku należnego wobec jednej instytucji - budżetu państwa, a nie budżetu i rozmaitych quasi-budżetowych funduszy? Zaoszczędzilibyśmy na wydatkach administracyjnych, finanse publiczne zaś stałyby się bardziej przejrzyste. Przepisy “nowego" podatku dochodowego powinny traktować wszystkich jednakowo, bez względu na źródło utrzymania (także rolników).

Po czwarte, prywatne ubezpieczenia zdrowotne, umożliwiające zmniejszenie wypłat z budżetu z powodu choroby i niezdolności do pracy. Według OECD wypłaty te pochłaniają ok. 6 proc. polskiego PKB rocznie.

Po piąte: prywatyzacja. Uwzględniając tylko największe i raczej proste do sprywatyzowania spółki, wpływy z tego tytułu mogłyby sięgnąć 6 proc. PKB. Dochody z prywatyzacji byłyby źródłem środków amortyzujących ewentualne negatywne dla budżetu skutki reformy finansów publicznych bezpośrednio po jej rozpoczęciu.

Polska w UE

Samoobrona domaga się rozbudowy Wspólnej Polityki Rolnej (WPR), która wysokim kosztem wspiera zamożnych farmerów europejskich. Samoobrona nie wspomina, że za dotacje płacą przede wszystkim najbiedniejsi: interwencja państwa podwyższa ceny żywności, a osoby mniej zamożne zwykle wydają większą część dochodów na żywność niż zamożne. Jednocześnie stosunkowo nikłe korzyści z subwencji odnoszą rolnicy niezamożni, którzy mają mało ziemi.

Czy inni polscy politycy mają jakieś propozycje zmian? Dlaczego chcieli “umierać za Niceę"? Co takiego chcieli zrobić, nieustępliwie domagając się większego wpływu na unijne decyzje? Prawdopodobnie “większy wpływ na losy Unii" oznaczałby więcej unijnych stanowisk dla Leppera i jemu podobnych. Tymczasem powinniśmy się domagać przejrzystości podejmowania decyzji w Unii, likwidacji WPR, ochrony konkurencji oraz pozwolenia na podejmowanie przez Polaków pracy u naszych sąsiadów.

“Wywalczony" przez Leszka Millera - przy aplauzie Samoobrony i LPR - zakaz sprzedaży ziemi obcokrajowcom to rozwiązanie, które w praktyce obniża wartość ziemi, a wobec tego majątku wielu Polaków. Stracą na tym zwłaszcza mniej zamożni, którzy zyskaliby najwięcej dzięki podwyższonej wartości majątku, a być może zdecydowaliby się w efekcie na przenosiny z terenów wiejskich do miasta.

Koncentrację polskich negocjatorów, polityków i mediów na maksymalizacji unijnych dotacji należy ocenić sceptycznie. Dotacje mogą również mieć negatywny wpływ, np. na korupcję i motywację firm. Istnieje ryzyko, że, niezgodnie z celem subwencji, skorzystają z nich przede wszystkim Polacy zamożni. Dotacje unijne mogą korzystnie wpływać na niektóre dziedziny, np. inwestycje w infrastrukturę. Warto, aby politycy przedstawili w swoich kampaniach m.in. plan takich inwestycji.

BARTOSZ MAĆKOWIAK (ur. 1973) jest doktorem ekonomii Uniwersytetu Yale, wykłada na wydziale ekonomii Uniwersytetu Humboldta w Berlinie.

FILIP PASZKE (ur. 1973) jest dyrektorem wykonawczym w jednej z polskich instytucji finansowych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2004